Zrobiła tak, jak obiecała. Można było jej zarzucić wodzenie za nos, ale obietnic zazwyczaj dotrzymywała, chyba, że ktoś wystarczająco nadszarpnął jej nerwy. Niebieska samotniczka nie miała jeszcze takiej okazji i na jej miejscu Bastet liczyłaby, że tak właśnie pozostanie. Temperament staruszki był… co najmniej odpychający, ale nie przychodziła do niej na poranne pogawędki, tylko na szkolenie. A wiedzy nie dało się jej odmówić.
Pytanie tylko, czy wiedza cokolwiek da, jeśli kot nie ma w sobie pomyślunku. Wątpiła w to. Nie była może najlepsza w otwartej walce, ale dzięki swojej inteligencji potrafiła wykorzystać swoje atuty przeciw przeciwnikowi. Każdy miał jakąś słabość.
Nie zawsze tylko udawało jej się ją rozpoznać.
Na taką lekcję liczyła, gdy przygotowywała się do spotkania starej kocicy. Bastet zamierzała dokładnie słuchać każdego słowa, analizując je w swojej głowie. W myślach musiała zobrazować sobie sytuacje, w jakich umiejętności przytoczone przez Bylicę mogłyby się jej przydać.
Gdy czarna arlekinka przemknęła bezszelestnie przez płot, stając w jego cieniu, stara kotka mruczała coś pod nosem, sortując ostatnie zioła na ogrodowej trawie. Gdy postawiła łapę na terenie domostwa, zdążyła tylko zauważyć nieznajomą kotkę, która odwróciwszy się od starej srebrnej kocicy z obawą w oczach, wskoczyła na płot i tam już zniknęła. Bastet dostrzegła, że staruszka wyglądała na dość zadbaną; okalało ją wymyte puszyste futro, które sprawiało wrażenie jeszcze wilgotnego. Ewidentnie dbała o swój wygląd. Mimo przestrzelającej jej futro siwizny, miało ono wciąż połysk. Na jej szyi dyndał naszyjnik ozdobiony zielonymi jak jej oczy kamieniami. Dobiegała od niej wyraźna woń mięty.
— Dzień dobry, Bastet — wymruczała stara kocica na przywitanie.
Wpatrywała się w nią uważnymi ciemno-orzechowymi oczami, skupiona jak lew ostrożnie stawiając kroki. Na przywitanie skinęła głową, nie tracąc sił na odpowiedzenie czegokolwiek. Nie miała czasu na takie błahostki, toteż szybko przeszła do konkretów.
— Czego zamierzasz mnie więc nauczyć? — spytała.
— Tego, co sugerowałaś ostatnio — powiedziała. — Najpierw jednak, powiedz mi, co widziałaś podczas drogi tutaj — spytała, jak gdyby było to typowe pytanie, które zadaje mentor uczniowi.
Lekko zaskoczyła się tym pytaniem, czego nie dała po sobie poznać. Po chwili zorientowała się, o co chodziło niebieskiej. Mijała wiele miejsc o różnych właściwościach, zapachach, z innymi mieszkańcami. Znała to miasto bardzo dobrze, w w praktyce nigdy nie miała potrzeby skupiać się na szczegółach.
— Ulice. Zaułki. Wiem, w których jest najbardziej niebezpiecznie. Wiem, gdzie osiedlają się konkretne gangi, gdzie można spotkać pojedyncze koty. Widziałam dużo potencjalnych źródeł jedzenia. Rozmaite szpary prowadzące do budynków niedostępne dla dwunożnych, a idealne dla kotów. Mijałam dużo psów po drodze.
— Mmmm. — Pomruk wyszedł z gardła srebrnej — Mądrze. Uważna jesteś. I jak widzę wiesz, czemu o to pytam. Dobrze — wymruczała. — A zauważyłaś coś, gdy wchodziłaś w tą konkretną uliczkę, w której się znajdujemy?
Pokręciła głową.
— Nic nadzwyczajnego. Wiem tylko, że można tutaj wykorzystać niższe dachy budynków jako dobry punkt obserwacyjny. W płocie są też szpary, przez które można się przecisnąć. Nic poza tym nie odbiega od normy.
Niebieska skinęła głową.
— W takim razie chodźmy — powiedziała, następnie mijając kotkę a później kierując się gdzieś poza teren w pobliżu domu Cynamonki. Czarno-biała ruszyła za nią, podczas chodu zachowując sztywny i dokładny krok, pamiętając też o uniesionym ogonie i podbródku. Przekona się, o co chodziło staruszce.
Ostatecznie postanowiła pokazać kotce jedną z rzeczy, które mogła dostrzec niedaleko wejścia do alejki.
— Krew — wymruczała, wskazując na okienko czyjeś piwnicy, tuż przy którym była plama wspomnianego płynu. — Warto zwracać uwagę na wszystko, nawet najdrobniejsze szczegóły, jak ślady w kurzu na parapecie domu. Może w danym momencie nie uznasz, że będą przydatne, ale potem mogą się okazać istotnymi szczegółami, choć z tego co mi się wydaje, wiesz to już - powiedziała, idąc dalej.
Skinęła głową. Tak. W zimnej, obskurnej rzeczywistości Betonowego Świata szczegóły były zbawienne. I wiedziała o tym lepiej, niż ktokolwiek inny. Teraz nie musiała się niemal martwić o swoje życie, ale kiedyś ledwo wiązała koniec z końcem. Nieraz przed śmiercią, niechcianą ciążą lub czymś jeszcze gorszym uratowało ją właśnie dostrzeganie swoich szans w szczegółach.
Nie odpowiedziała, uznając, że jej wypowiedź byłaby tutaj zbędna. Czekała jedynie na kolejne wskazówki starszej.
cdn
[Przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz