Podążała z patrolem wrzosowiskami. Polowała. Kiedy skończyli, odkopali zdobycze zakopane wcześniej pod kamieniem. Odwracając się, poczuła wielki ból. Wrzasnęła.
- Co się dzieje? – miauknął zaalarmowany Tropiący Szlak. Obrócił się. Głaz, pod którym był zakopany królik był przechylony i leżał na ogonie wojowniczki. Wytrzeszczył oczy ze strachu.
- Mżyste Futro, Sójczy Szczycie, pomóżcie jej! – zawołał. Wspólnie unieśli kamień uwalniając ogon.
- Ała! – miauknęła żałośnie. – Co to było, dlaczego… Mój ogon! – pisnęła, kiedy zobaczyła, że jest wykrzywiony pod dziwnym kątem.
- Nic mu nie jest, pewnie jest tylko zwichnięty. Gepardzia Łapa powinna ci pomóc. – pocieszył ją Mżyste Futro.
- Wracajmy już. – mruknęła Sójczy Szczyt.
***
Bolało. Nawet bardzo. Ale dało się wytrzymać. Kotka po powrocie do obozu od razu oddała się do legowiska medyka. Bez słowa położyła się na posłaniu. Gepardzia Łapa nachyliła się nad nią.
- Masz zwichnięty ogon. – stwierdziła i poszła po coś.
- To poważne? – zapytała Lisi Ogon. Jak ona będzie polować?
- Nie aż tak. Zaraz ci go opatrzę. Czekaj, pójdę tylko po korzeń żywokostu. – mruknęła i znowu się oddaliła. Wróciła z jakąś pikantnie pachnącą rośliną o dużych liściach. Przeżuła go w papkę i rozłożyła na ogonie.
- Co to? – zapytała, kiedy medyczka przeżuła drugą roślinę.
- Liście bzu. – odparła. – Prześpij się, rano powinno ci się polepszyć. – zapewniła i wyszła z legowiska zostawiając Lisi Ogon samą.
Wyleczona: Lisi Ogon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz