Z lekkim uśmiechem przyglądała się reakcji kocura, a gdy otworzył pysk, rzuciła mu szybkie spojrzenie. Mimo blizn miał pełne uzębienie, więc nie wiodło im się tu źle.
— To nie zależy od nas... Tę decyzję może podjąć tylko nasz lider. Nazywa się Komar.
Kiwnęła głową, rzucając krótkie "oczywiście", które zostało najwyraźniej niedosłyszane. Nerwowo obejrzał się na swoich towarzyszy.
Już wcześniej mogła wyczuć dodatkowego kocura i kotkę. Nie podobała jej się to rozłożenie płci wśród nich, ale też miała doświadczenie z większą ich ilością niż tylko dwójka. Da więc sobie radę.
— Jak ci na imię? Co tu robisz? Kto ci o nas powiedział? — podejrzewała, że groźna mina kocura to zabezpieczenie, więc przyjęła ją spokojnie.
Przynajmniej zewnętrznie, bo wewnętrznie… niemiłosiernie się stresowała. Serce jej dudniło.
— Jestem Krucha. — upewniła się, że przyjmuje jak najmniej groźną pozycję z zachowaniem szans na ucieczkę — Chcę dołączyć, oczywiście, ale nie chciałam wchodzić na wasze tereny bez powiadomienia o swojej obecności. — prawie wywróciła oczami, bo to akurat było oczywiste. Przecież w mieście też były terytoria. — A powiedzieć… nikt konkretny, w okolicy narzekają na duże grupy kotów, które się pojawiły.
Delikatnie machnęła ogonem, czekając na ich reakcje.
Biała i niebieski spojrzeli na siebie, widocznie próbując prowadzić jakąś niemą rozmowę. Odwróciła od nich spojrzenie, by posłać dodatkowy ciepły uśmiech do łaciatego kota.
< Nikt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz