Jego syn się strasznie rozleniwił. Nie miał pojęcia co było tego powodem, ale nie podobało mu się to, że Wieczorna Mara już dawno była wojowniczką, a on dalej stał w miejscu. To było nie podobne do tego dzieciaka. Może był chory? A może pomylił się co do słuszności, że się w niego wdał? Nie miał pojęcia co siedziało mu w głowie, ale musiał położyć temu kres. Jak Mroczna Gwiazda zainteresuje się wnukiem, to oczywiście zwali wszystko na niego, że nie potrafił wychowywać dziecka, które przez jego niekompetencje zostanie wygnane. Czarny van uwielbiał zrzucać wszystkie winy na niego, jakby się prosił o dzieci. No właśnie nie. Sam chciał wnuki.
— Koszmarze... — rzekł, siadając tuż obok syna. — Wytłumaczysz mi co się dzieje? Dlaczego tak długo idzie ci trening?
Czarny zamilknął, nie potrafił wydusić z siebie żadnego zdania. Czuł wstyd? Prawdopodobnie. Ale miał czego się wstydzić. Zawiódł go. Tak bardzo.
— Czemu milczysz? — Spojrzał na niego surowym wzrokiem. — Zapytałem cię o twój postęp. Wiesz, że dziadek będzie zmuszony sięgnąć po drastyczne kroki, jeżeli nie weźmiesz się w garść? Dlatego powiedz mi co się dzieję.
— W-wiem... — w końcu dzieciak odpowiedział mu, przełykając nerwowo ślinę.
— Więc udowodnij swoją wartość i pokaż, że jesteś w stanie pokonać przeciwnika. Nie przynieś nam wszystkim zawodu Koszmarna Łapo. Miałem co do ciebie duże oczekiwania... od twojej siostry. A to ona mnie zaskoczyła i już została wojowniczką. A ty? Naprawdę chcesz być na dnie?
— To nie tak, że nie chcę być tym wojownikiem! Po prostu... Argh! To skomplikowane — zawołał kładąc po sobie uszy, naprawdę nie mając lepszego wytłumaczenia.
— Skoro to takie skomplikowane to mi to wytłumacz — Zmierzył go chłodnym wzrokiem. — Co sprawia, że tak się dekoncentrujesz? Czyżbyś... stracił głowę i się zakochał? A może coś innego cię trapi?
Miał nadzieję, że nie. Nie chciał być jeszcze dziadkiem. Może i minęło tyle księżyców, ale dalej ciężko mu było przywyknąć do tego, że był ojcem. A wnuki? To było dla niego za dużo.
— Oczywiście że nie! — Koszmarna Łapa zaprotestował natychmiastowo — Zaniedbałem trening, wybacz mi... — Spuścił łeb.
— Co było tego powodem? — drążył temat dalej, wcale nie odpuszczając. Widział, że z synem coś było nie tak i chciał się dowiedzieć co.
— A nie będziesz na mnie zły jak ci powiem?
— Zależy co sprawiło, że przestałeś się przykładać do treningów. Ale obiecuje, że nie będę krzyczał. A więc?
<Koszmar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz