BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

07 maja 2023

Od Bylicy

*dawno temu*
Wróciła z polowania, a gdy weszła do szopy, wyczuła zapach krwi.
Od razu włączyła jej się czerwona lampka. Ziemia była zroszona szkarłatnym płynem. Ślad szedł z kąta w kąt a w jednym miejscu była cała plama. Dostrzegła Bałwanka śpiącego przy kartonie zakrytym słomą.
Jego łapy też były we krwi.
Podbiegła do Bałwanka, po czym bezceremonialnie odsunęła go od kartonu, by następnie odkryć słomę która zasłaniała jej paskydny i smutny widok.
Małe ciałko kociaka leżało na boku, oddychając ciężko. Był wyłysiały, tak jakby ktoś wyrwał z niego sierść. Krew sączyła się z jego ran na grzbiecie.
Było czuć od niego potworny zapach krwi. Jego ciałko raz po raz drżało z bólu, a oddech był ciężki i urwany, jakby trawiła go gorączka. Nie było z nim kontaktu, najpewniej spał.
Bylica widząc to otworzyła pysk, zszkowana. Wściekłość rozlała się po jej ciele.
Jak Bałwanek mógł?!
Wyjęła bardzo delikatnie kociaka, po czym odłożyła go przy stercie z ziołami. Musiała go szybko opatrzyć i podać leki, póki spał i póki jeszcze jego stan nie był krytyczny przez to, co mu zrobił jej… jej własny syn. Szybko zabrała się do uzdrowicielskiej roboty. Opatrzyła jego rany, nasmarowała odpowiednimi mieszankami ziół.
Gdy tylko skończyła, podeszła do Bałwanka, po czym dała mu mocno w pysk.
- Co to wszystko ma znaczyć?! - warknęła, kładąc uszy po sobie, bardzo zła. Nie rozumiała, czemu jej własne dziecko coś takiego uczyniło bezbronnemu, małemu kocięciu.
Biały szybko się obudził, zaskoczony nagłym ciosem. Od razu zerknął na karton.
- GDZIE MÓJ SZCZUR?!- zaskrzeczał przerażony. - ON SIĘ TAM LECZYŁ! Bo... Coś go pogryzło. I go tak znalazłem. I nie umiem łapkami tamować krwi...
Kłamał jej! W żywe ślipia! Było widać, że to tu doszło do zadania szkód kocięciu, przez ilość krwi na podłodze!
- To ty go tak urządziłeś, nie kłam! - wrzasnęła. - TO NIE JEST SZCZUR, COŚ TY ZROBIŁ?! – krzyknęła, nie panując już kompletnie nad sobą. Nie rozumiała, jak można było tak skrzywdzić malutkie dziecko. Jej syn niczym poszkodowany zaskomlał smutno i skulił się.
- A to źle? Poza tym to jest szczur! Przed tym jak stracił futro, był szary. I malutki. I piszczy. To jest szczur... Chciałem sprawdzić czy części ciała odrastają... Nie wiedziałem, że nie można!
Nie wiedział… NO CHYBA NIE!
- Oj wiedziałeś, wiedziałeś. I to nie jest szczur. - warknęła - to jest kot. Szczury wyglądają kompletnie inaczej. I jestem pewna, że zauważyłeś różnicę.
Biały na jej słowa skulił się jeszcze bardziej.
- Ja naprawdę nie wiedziałem! Krokus też mnie bije! To w takim razie też coś złego? Poza tym to jest szczur - powiedział zgodnie ze swoim przekonaniem.
- To nie jest szczur - miauknęła w końcu nieco spokojniej. - Ma koci pysk, kocie oczy, kocie uszy i kocie proporcje. To, że piszczy, nie oznacza, że jest szczurem. I jak to Krokus cię bije?
- To jest szczur! Widziałaś kiedyś niby takiego małego kota?! Niskiego, piskliwego i z łysym ogonem?! To oczywiste, że to szczur! Oddaj mi go! - krzyknął na nią. - TO MÓJ SZCZUR, ZJESZ GO! I... No po prostu mnie bije Krokus. Powiedziała, że mi nie zaufasz więc nic nie mówiłem.
Nim zdążyła odpowiedzieć, usłyszała cichy pisk za sobą.
- SZCZUREK!- wrzasnął żółtooki syn i popędził do leżącego kociaka. Przytulił go bardzo mocno i zaczął lizać po główce.
- Mama? - sapytał zdezorientowany łysy maluszek, który wydał z siebie kolejny pisk, gdy został mocno przytulony.
Podbiegła, po czym chwyciła Bałwanka za kark, następnie odseparowując go od dziecka, aby nie zrobił mu znowu żadnej krzywdy. Młode natomiast bez oparcia przewróciło się na ziemię, aby zacząć leżeć tam bez sił.
- To jest kot, nie żaden szczur. I tak, widziałam tak małego kota w swym życiu. – miauknęła przez zęby zaciśnięte na białej sierści - A z Krokus mam w takim razie do porozmawiania – dodała. Oj… jej córka będzie miała jej wiele do wyjaśnienia. Czyli jednak to co mówił Wypłosz mogło być prawdą. Że też mu wtedy nie uwierzyła…
- Mama? – powtórzył kociak, szukając wspomnianej wzrokiem. - Gdzie jesteś?
Tymczasem Bałwanek zaczął głośno warczeć na nią.
- Zostaw mnie! Nie masz prawa mi kraść Szczura! Puszczaj! Muszę go przytulić, bo już wariuje!
- Nie. Skrzywdziłeś go. I TO NIE SZCZUR! – wrzasnęła znów czując złość na ignorancję syna, puszczając kark kocura by następnie osłaniać skulone kocię własnym ciałem.
Po chwili chwyciła malucha za kark, chcąc go ochronić przed Bałwankiem. Łysy pisnął przestarszony, gdy go podniosła.
- N-nie jedz mnie proszę! Ja jestem może i szczurkiem, ale chcę żyć! - załkał.
- Nie zjem cię - miauknęła nieco niewyraźnie trzymając kociaka, który na jej zapewnienie pociągnął noskiem.
- D-dziękuję. Jesteś babciu miła... Myślałem, że mnie zjesz jak się dowiesz, że u was mieszkam.
Jej syn nastroszył się za to jak wściekła wiewiórka i zaczął syczeć.
- Zostaw go. Bo... Ugryzę cię. PUSZCZAJ MOJEGO SZCZURA! ZROBISZ MU KRZYWDĘ!- wydarł się na nią.
- To ty mu zrobiłeś krzywdę! - warknęła, po czym skierowała się do wyjścia z szopy. Jej syn z wrzaskiem rzucił się na nią, drapiąc mocno i gryząc.
- ZOSTAW SZCZURA! – krzyknął na nią.
Nie widząc innego wyjścia i nie mając już cierpliwości, szybko odpowiedziała na atak. Już po chwilo przygwoździła Bałwanka do ziemi. Gdy tylko przyszła Krokus, kazała jej trzymać białego, mimo tego, co podobno mu robiła. I tak usłyszy, jeśli coś się tam w środku zadzieje, a jak tylko wyjaśni sprawę z maluchem poważnie z nią porozmawia. Wyszła z szopy by spokojnie rozpocząć rozmowę z poszkodowaną istotką. Ta jednak rozpłakała się, zestresowana.
- Proszę nie zabijaj mnie! Ja nie chciałem! Przepraszam! Ja chcę jednak do taty! Chcę do taty, do opiekuna, nie jedz mnie!
- ODDAWAJ MOJEGO SYNKA SZCZURKA! – usłyszała jeszcze ze środka, ale zignorowała głos białego.
Będąc już poza Drewnianym Gniazdem, położyła delikatnie kociaka.
- Dobrze, już wszystko dobrze, nie bój się. Co się stało, gdy mnie nie było? - spytała łagodnie.
Gdy maluch dotknął ziemi zamarł, unosząc łebek na srebrną kocicę. Wydał z siebie jedynie pisk, rozglądając po otoczeniu.
- Ja chcę do taty - wymiauczał smutno. - On nie chciał. To pomyłka. Proszę. Niech twoja córka go nie biję. Tak nie wolno! Nie jedz mnie, ja... ja przepraszam. - powtarzał, dygocząc. - I... i proszę... nie przeganiaj mnie. Mam tylko tatę. On mi uratował życie, bo Dwunożni chcieli mnie otruć!
Uniosła brew, zdziwiona tym, co mówił kociak.
- Przecież nic ci nie zrobię. Ale on to chyba inna bajka. Oberwał ci futro.
Kociak pokręcił łebkiem.
- Ja... ja chcę do taty... P-proszę... - miauczał przestraszony, wlepiając w nią wielkie oczy.
- Zrobił ci krzywdę. – stwierdziła oczywistość.
- A-ale... Ale on nie chciał. T-to pomyłka. Mam tylko jego. Nie chcę żyć w śmietniku i ściekach, nie chcę by mnie Dwunożni otruli ponownie - piszczał smutno.
- Czym cię otruli?
- U-uh... Jedzeniem, którego nie powinienem jeść... Zrobiło to ze mnie kotka, dlatego go przypominam. A ja jestem szczurem! - pisnął pewniejszym głosikiem.
Skrzywiła się, słysząc te bzdety. Co też biały nagadał temu biednemu dziecku…
- Nie jesteś szczurem. Nie da się zmienić czyjegoś gatunku trucizną. Niech zgadnę, wmówił ci to ten twój "tata"?
- Jestem! Spójrz! Mam ogonek jak szczurek! - Pokazał jej wyłysiały ogon. - Takiego kotki nie mają! I jak to się nie da? To... To nie chcieli mnie zabić? Podobno trzymają szczurki w klatce i mordują truciznami. Tata mnie uratował, bo bym skończył jak moi bracia. - wymiauczał.
Ach, czyli czeka ją długa droga przy naprostowaniu tego, co mu nagadał Bałwanek…
- Nie jesteś szczurem. Masz anatomię kota. A kotom też zdarza się mieć takie ogony. A do tego - dotknęła łapą kawałka futra kocięcia - To nie jest brak futra, tylko futro oberwane przez Bałwanka.
Pisnął na dotyk, odskakując od niej natychmiast.
- Z-zostaw mnie! Ja... ja nie znam żadnego Bałwanka! - to wypiszczywszy, poderwał się do biegu, by uciec przed straszną kocicą, jednak szło mu to wolno i ociężale przez rany, które odbierały mu siły. Zdyszał się podskakując króliczy skok od Bylicy, by tam paść zmęczony.
- O ja pierdole.... - miauknęła załamując się i irytując - Bałwanek to biały kocur którego nazywasz tatą. Chyba, że ma jeszcze inne miano?
Słysząc jej słowa maluch znowu skulił się. Po chwili jednak ku zaskoczeniu błękitnej zmusił się by wstać na łapki, po czym nie odpowiadając jej poczłapał z powrotem w stronę szopy. Widząc tę nieudolną próbę ucieczki, chwyciła kociaka za kark ponownie.
Następnie weszła do szopy, uznając, że skoro kociak tego chce oraz i tak nie odpowiada na jej pytania, bo ma pomieszane przez jej syna w główce. Gdy tylko znalazła się w środku spojrzała na Bałwanka dalej trzymanego przez Krokus.
Potem położyła kociaka na ziemi, po czym przytrzymała go swą białą łapą. Ten zapiszczał smutno, patrząc na kocura z wielkimi oczkami.
- Czemu to dziecko myśli że jest szczurem? – zadała pytanie białemu.
- Tatusiu pomocy. – wymiauczał maluch.
Bałwan przestał wrzeszczeć jak to robił wcześniej i spojrzał wielkimi oczami na malucha.
- Puszczaj go! On jest moim szczurkiem!- znowu zaczął się wyrywać jej burej córce.
- To nie jest szczur tylko kot, a ty namieszałeś mu w głowie. – powiedziała ledwie zachowując spokój.
- To jest szczur! Wygląda jak szczur, śmierdzi jak szczur... – mruknął młodzik.
Aż palnęła się łapą w pysk z załamania. No po prostu…
- Tatoo – zaczął piszczeć smętnie kociak nie będący w stanie się uwolnić spod łapy kocicy.
- MASZ GO ZOSTAWIĆ ZBOCZONA PEDOFILKO! CO MU ZROBIŁAŚ?!
- JAKA PEDOFILKO?! – wrzasnęła, słysząc znowu to określenie, gdy nic takiego żadnemu dziecku nie robiła.
- PUŚĆ GO! TO MOJE DZIECKO!
Nieco spokojniej miauknęła:
- Jeśli to twoje dziecko to traktuj je należycie a nie obrywaj mu futro wmawiając że jest szczurem.
- Ale to szczur! Nic mu nie wmawiam!
- To nie jest szczur, szczury wyglądają inaczej.
- Tak wyglądają szczury! Zostaw go, on się boi! Musi się do mnie przytulić!
- Nie bo mu znowu futro oberwiesz! – zaprotestowała.
- Nie oberwę! Obiecuję! Nie wiedziałem że to źle. A to źle? Nie można tak?
- Nie, nie można. Skoro obiecujesz że go nie skrzywdzisz to go wypuszczę - mruknęła, zdejmując łapę z dzieciaka który zaczął płakać podczas ich kłótni, która na pewno go bardzo stresowała. Łysa istota przestała płakać gdy ją puściła, pociągając już tylko małym noskiem.
- Yhym?- mruknął jej syn, patrząc do góry na Krokus, która go przytrzymywała. Bylica wydała sygnał, by córka puściła białego.
Od razu maluch wstał chwiejnie na łapki, po czym pokuśtykał do Bałwanka, chowając się pod jego brzuszkiem.
- Tato!
Ten przytulił go mocno i polizał po łebku.
- Ciiiiii, już dobrze... Nie musisz się bać. Ta zła pani nic ci już nie zrobi.
Maluch zapadł się w jego sierści, uspokajając.
- Bałem się, że już nigdy cię nie zobaczę.
- Chwila moment czemu nazywasz mnie złą panią? – zadała pytanie nieco zdezorientowana Bylica.
- Bo jesteś okrutna! Najpierw byłem zmuszony na treningi z Krokus, po których cały poobijany wracałem, a teraz kradniesz mi dziecko, bo lubisz ich mieć pod dostatkiem!
- Ta pani porywa dzieci? - zapytał zdumiony kociak.
Jej syn pokiwał głową
- Tak.
- Jakie treningi z Krokus? - spojrzała na córkę zdziwiona - Krokus możesz mi to wyjaśnić? - spytała podejrzliwie.
- No biła mnie! Tragedia jakaś! Kradniesz dzieci, a potem jeżeli się nie przydają to je wyrzucasz! – miauknął niezadowolony Aital.
- Co? - zaskoczona mruknęła - Nie wyrzucam nieprzydatnych dzieci! Chwila moment... - spojrzała na burą próbującą wymknąć się z szopy - Te rany co miał Bałwanek nie były zrobione przez obcego... to byłaś ty! - wrzasnęła. Krokus czmychnęła tymczasem z szopy - Wracaj tu! - warknęła, biegnąc za córką - Mamy do pogadania! – wybiegła z Drewnianego Gniazda, ruszając w pogoń za córką.
***
Dogoniła ją dopiero poza ich terenami, gdzie skoczyła na kotkę zwalając ją na ziemię.
- STÓJ, MÓWIĘ! – wrzasnęła na córkę.
Ta w końcu zatrzymała się i wyszła spod niej. Bylica wstała, wyprostowała się i zmierzyła córkę surowym spojrzeniem. Ta skuliła się przed nią, a w jej miodowych ślipiach błysnął strach.
- Jak mogłaś bić Bałwanka? Jak mogłaś robić mu treningi bez mojej wiedzy, do tego tak brutalne? Jak mogłaś tak zawieść moje zaufanie? – zadała trzy pytania z powagą i zawodem w głosie.
- On… ja… ja m-myślałam… j-ja chciałam… - jąkała się, a jej futro stanęło dęba. – Chciałam, żeby nie pasożytował jak Wypłosz! – w końcu wypaliła, kładąc po sobie jeszcze mocniej uszy i machając ogonem.
- Wypłosza też biłaś na treningach, choć wtedy jeszcze nie był pasożytem. Może gdybyś tego nie robiła, nie zdradziłby nas.
Na te słowa z oczu Krokus pociekły dwa strumienie łez.
- W-wiem… n-nie ch-chciałam… b-by t-t-to się t-t-tak skoń-skończyło…
- I teraz popełniasz ten sam błąd. Z Bałwankiem. – miauknęła niewzruszona z kamiennym pyskiem. W jej żyłach buzował ogień.
- N-n-n-nie ch-chciałam ź-źle! P-p-pragnę-pragnęłam ty-tylko… przysłó-przysłóżyć si-się nam… - załkała , upadając na ziemię pod łapami swej matki. – Ch-chciałam… ch-chcia-chciałam…
Czekała na dalszy ciąg, nie spuszczając zmrużonych ślipi w córkę.
- Chciałaś… - mruknęła, odwracając się.
- N-n-nie od-odchodź! – usłyszała błaganie za sobą. Córka chwyciła ją za tylną nogę. Bylica odwróciła łeb, by napotkać zasmarkany pysk burej. – Ch-chciałam… ci-cię t-t-tym za-zado-zadowo… - nie była wstanie dokończyć przez zaciśnięte gardło, więc po prostu trzymała łapę Bylicy, która obserwowała to tylko.
- Popełniłaś wielki błąd. – mruknęła. Znów szloch dotarł do jej uszu – Ale to nie oznacza, że cię nie kocham. – miauknęła, po czym lekko przyciągnęła kotkę do siebie. Ta chwyciła ją najmocniej jak umiała, wczepiając się niczym rzep w jej futro, łkając w nie i mocząc łzami, podczas gdy matka lekko objęła ją ogonem. - Od teraz nie będziesz mogła przebywać z nim na osobności. Ani z tym drugim kociakiem. Muszę też nadać ci karę, bo nie mogę tego tak zostawić. – mruknęła.
Cętkowana pokiwała głową.
- A-ale… n-nie… n-nie z-z-zost-zostawisz m-mnie? – spytała, nie unosząc łba.
- Oczywiście, że cię nie zostawię – miauknęła już łagodnie Bylica – Nie zostawię, pókim żywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz