No i nie potrafił przestać się śmiać. Jego mentor, dawny zresztą, miał paskudne dolegliwości żołądkowo-bólowe. Widział jak się staczał, jak opuszczały go siły. No nieźle się załatwił. Ciekawie się to oglądało, no i że nikt nie zauważył, że z kocurem było aż tak źle.
— Nie śmiej się tylko mi pomóż, bachorze — niebieski wydał z siebie zbolały dźwięk.
Przewrócił na to oczami i wciąż z uśmieszkiem lśniącym na pysku, podszedł do starszego, biorąc go pod boki. Ugh... Ciężki był. Ruszył w kierunku kwater Plusk, która oczywiście się obijała. Powinna jego zdaniem zostać zrzucona z tej posady, skoro tyle kotów było chorych. Krecik, Wanilia, Jarząb, Lśniąca Tęcza, a nawet Lisówka okupowały przestrzeń chorych. Nie za bardzo obchodziło go co im było. Miał to w nosie. Zwłaszcza, że jego mentor zaczynał wydawać z siebie takie odgłosy, jakby miał zaraz umrzeć.
— Ej, Plusk! Mam kolejnego! — zawołał do przeciążonej obowiązkami medyczki, rzucając wojownika na mech.
Ugh... Zmachał się, a jakże. No i dobrze, że tak postąpił, bo chwilę później ten jego wielki mentor, który wyciskał z niego siódme poty, zwymiotował. Skrzywił nos. Dobrze, że to nie zaczęło się, gdy go niósł...
Plusk dała mu jakieś zioła, zabierając się w wir pracy. Sam nie za bardzo zamierzał tu sterczeć, więc udał się poza obóz, aby pooddychać powietrzem, niezainfekowanym przez odór chorych.
Wyleczeni: Szpak, Krecik, Wanilia, Jarząb, Lśniąca Tęcza, Lisówka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz