Przed wygnaniem Mniszka, pora Nagich Drzew
Mniszek złapał ją i próbował zanieść do obozu jak jakiegoś kociaka! Przecież jest prawie zwiadowcą! A to wszystko przez to, że znalazła starą, opuszczoną norę lisa. Przecież lisa tam nie było! Uciekł, albo umarł! Miała prawo tam być i chować tam swoje liście, a Mniszek chciał jej tego zabronić! - Puść mnie! Bo powiem mamie! I nie będzie cię już lubić! - krzyknęła, próbując się wyrwać z uścisku kocura.
- Powiedz, na pewno się ucieszy, że ma nieodpowiedzialną córkę i może da ci szlaban, żebyś już nic głupiego nie robiła... - wymamrotał niewyraźnie - No już, wracamy... Chodź.
Kotka utrudniała niebieskiemu drogę, ale w końcu udało mu się doprowadzić ją do obozu. Weszli tunelem, a kocur zaniósł ją pod same łapy Jarząb. Zaczął tłumaczyć, o co chodzi, a kotka starała się zagłuszać jego wypowiedź. Jarząb nie zwracała uwagi na córkę, wysiłek Sówki, by mama nie słyszała kocura, poszedł na marne.
- Sówko, Mniszek ma rację - odparła albinoska - Nie powinnaś być tak lekkomyślna, a jak coś ci się stanie?
Czekoladowa nie odpowiedziała. Jarząb też jej nie rozumiała! Przecież lisa już tam nie było! Zjeżyła sierść, słuchając kolejnych słów matki. Nikt jej nie rozumie! Gniew wziął górę i kotka przestała nad nim panować.
- Nie! Nikt z was mnie nie rozumie! Lisa już tam nie ma i nie będzie! - syknęła, wściekłe machając ogonem - Jesteście głupi, wszyscy! - krzyknęła i pobiegła do legowiska uczniów.
***
W legowisku spędziła cały dzień. Słońce powoli znikało, a na niebie pojawiały się gwiazdy. Śnieg jakby niepewnie zaczął sypać. Do końca dnia nie odezwała się do niego. Była zła na cały świat. Lisa tam nie było, a oni zabronili jej tam iść! Przecież to było takie fajne miejsce. Nie mogła tak po prostu o nim zapomnieć.Wszyscy poszli już spać. Obóz był pusty i cichy. Sówka położyła głowę na łapach i wpadł jej do głowy pewien pomysł. Skoro nie może tam, iść jak oni widzą, to pójdzie, jak będą spać. Wstała ostrożnie z legowiska i cicho przeszła do wyjścia. Znalazła się na ziemi, zasypanej białym puchem. Rozejrzała się czy nikt przypadkiem się nie obudził. Gdy zobaczyła, że jest czysto, ruszyła w stronę wyjścia. Opuściła obóz, a śnieg zaczął padać mocniej, przez to robiło się zimniej, ale kotka nie zamierzała zawrócić. Pewnym krokiem szła w stronę znalezionej nory lisa. Może nie tak pewnym, bo kilka razy musiała zawracać. W końcu znalazła miejsce, w którym polowali. Sówka rozejrzała się i wybrała stronę, w którą pójdzie. Szła i szła, a droga była coraz bardziej utrudniona, przez sypiący śnieg. W końcu zauważyła z daleka śmietnisko, była blisko. Słaby zapach lisa cały czas unosił się a powietrzu. Sówka przyspieszyła kroku, w końcu zaczęła biec. Widziała już norę. Nie patrząc pod nogi, przemierzała ostatni kawałek drogi. Nagle potknęła się o wystający korzeń. Przewróciła się i poleciała do nory, próbując złapać się jakiejś gałęzi. Jej ciało odbijało się od kamieni, aż w końcu wylądowała w norze. Nic nie widziała, było tak ciemno. Czuła na swoim futrze dużą ilość śniegu, a w powietrzu wyczuwała zapach krwi. "No super, te kamienie mnie zadrapały!" - pomyślała i spróbowała wydostać się z nory. Ból z rany był nie do zniesienia, więc kotka przestała próbować i usiadła w norze. Zimno i ból nie dawały jej spokoju. Schowała się w jakimś zakamarku lisiej nory, żałując, że tu przyszła. "Nie dam rady się stąd wydostać" - uświadomiła sobie - "Mieli rację... Nie powinnam tutaj przychodzić". Zwinęła się w kulkę, próbując się trochę rozgrzać i w końcu zasnęła.
<Mniszku? Mogła słuchać starszych>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz