— Dlatego też... zacznij od zaprzyjaźnienia się z taką uroczą dama jak ja. Ja ci nie życzę śmierci. — przełknęła ślinę starając się brzmieć jak najbardziej miło, aby rudy kocur na nowo stał się opanowany. Wskazała łapką na siebie i posłała Hiacyntowi uroczy uśmiech. Nie spodziewała się, że i w jego przypadku temat rodziny to drażliwy temat. Wiedziała o nim tyle co nic i ciężko było go rozgryźć. — Będziesz dla mnie miły, to ja dla ciebie będę miła. Myślę , że oboje na tym skorzystamy, w końcu jeszcze nam trochę czasu zejdzie na patrolowaniu terenów. A twój brat... jest taki kochany, nie ma chyba słodszego kota na świecie. Prawdziwy z niego dżentelmen. Nie musisz się o niego martwić, nic mu nie zrobię. — zapewniła.
— Czemu miałbym zaprzyjaźniać się z tobą? Jesteś chyba drugą najgorszą kotką w tym klanie z jaką miałbym nawiązywać jakąś znajomość. — Powiedział rudy kocur, uspokajając się powoli. — To, że mamy długą drogę do końca to nie znaczy, że automatycznie będę chciał się stać twoim najlepszym przyjacielem lub mentorem. — Tu zrobił przerwę na głęboki oddech. — Zobaczymy czy mu coś zrobić czy też nie. Ale pamiętaj, jeśli coś mu się stanie to pożałujesz, że przyszłaś na ten świat.
Westchnęła, to będzie trudny i ciężki patrol. Ale się nie podda. Udało jej się już zmienić przebieg ich rozmowy, znowu rozmawiali spokojnie, nawet jeśli kocur zagroził jej. Wywróciła na to oczami.
— No wiesz co! Jak śmiesz tak mówić. — prychnęła obrażona mrużąc oczy, by po chwili otworzyć jedno — Drugą? A komu przypada ten zaszczyt bycia pierwszą? — spytała zaciekawiona, nie żeby chciała znajdować się na jej miejscu
Zaśmiał się cicho, patrząc na obrażoną uczennicę.
— Różanej Przełęczy.
Nie ważne, gdzie się odwróciła, widziała kotkę osobiście, albo słyszała coś na temat Róży. No ileż można! Chociaż nieco się uradowała słysząc, że ktoś uważa Różaną Przełęcz za gorszą kotkę niż była Lwia Łapa. W końcu ktoś kto nie był ślepcem!
Parsknęła śmiechem na odpowiedź kocura. Na dobrą sprawę nie spodziewała się jej, że uda się jej dowiedzieć kto króluje na pozycji pierwszej. Gdzieś w głębi serca miała nadzieję, że to imię właśnie padnie. I padło. Jednak łączyło ich coś więcej, niż rude dziedzictwo.
— Jesteś pewien, że powinieneś mi to mówić? Właśnie dowiedziałam, że że nie przepadasz za zastępczynią i uważasz ją za najgorszą kotkę w klanie. No proszę, proszę...
Czyżby zaczął jej ufać zaczynając się jej zwierzać? Jeśli tak, to świetnie. Musiała się teraz tylko faktycznie upewnić czy jej nie okłamał. Chociaż jeśli nie on sam, to brązowooka jak nic nie przepadała za nim jak reszta kotów. W końcu był cały rudy, czyli był be, tak jak Lew i jej rodzina.
— Ależ Lwia Łapo, ona o tym wie. Powiedziałem jej to prosto w pysk. Czemuż miałbym chować ten fakt przed innymi?
— A nie obawiasz się tego co to będzie, gdy w końcu ona zostanie liderką. Może cię, no nie wiem... Uznać za zdrajcę i najlepszym wypadku wygnać z klanu. Chyba tego do końca nie przemyślałeś Hiacyncie, nie uważasz?
— Dobra uwaga, jednak błędna. — Tu ugryzł się w język. Nie mógł powiedzieć uczennicy czemu Różana Przełęcz nigdy by go nie wyrzuciła, bo inaczej mogłoby się to skończyć źle. — Chodźmy. Nie mam na ten patrol całego dnia, a tym bardziej nie mam całego dnia na pouczanie Ciebie. — Uciął nagle temat, po czym ruszył przed siebie.
Została nieco w tyle za kotem, nie bardzo rozumiejąc, czemu jej uwaga była błędna. Nie mogła być.
— Ugh, dorośli. — mruknęła pod nosem, po czym ruszyła za kocurem, starając się cieszyć widokami
Patrol przebiegał bezproblemowo. Nikt nie naruszył granic, chociaż tych z Klanem Nocy i Klanem Klifu. A przynajmniej nie w ostatnim czasie. Ruda uważnie przyglądała się idącemu przed nią kocurowi, który szedł wzdłuż granicy. Co jakiś czas uczennica zatrzymywała się starając się dostrzec jakieś koty na swoich terenach, po drugiej stronie granicy, jednak bezskutecznie. Byli sami, nie licząc oczywiście pomniejszej zwierzyny, która schodziła im z drogi przemykające to w głąb rodzinnych terenów, bądź poza ich granicę.
Znajdowali się niedaleko Kamiennej Strażnicy. Lew zmęczona tym chodzeniem położyła się na trawie mając nadzieję, że chwilę odsapnie przed drogą powrotną. Wszystko wskazywało na to, że jej cierpnie jakim było dzisiejsze patrolowanie wreczcie się skończy. Skoro odbębniła ten w środku dnia, raczej nie powinna być wyciśnięta do tego wieczornego patrolu. Z resztą, noc była od spania, a nie kręcenia się przy granicach.
Zbytnio nie rozumiała czemu akurat padło na patrolowanie obrzeży terenów przy Klanie Klifu i Klanie Nocy, jak w końcu jedynym realnym zagrożeniem czyhającym na Burzaków były Wilczaki. I to przy tych granicach sporych rozmiarów grupy patrolowe powinny się kręcić, a nie dwa koty na krzyż, jak to miało miejsce w tej chwili. W Nocniakach i Klifiakach nie dostrzegała zagrożenia.
— To będziemy się już zbierać, tak? Zgaduję, że inni wojownicy bardziej doświadczeni zajmą się patrolem granicy z Klanem Wilka. — Ziewnęła, nie mogła się doczekać, aż uda się na swoją popołudniową drzemkę.
— Tak, będziemy się już zbierać. Mam nadzieje, że następnego razu nie będzie.
— A ja wręcz przeciwnie. Z chęcią ci potowarzysze w kolejnych patrolach. — podjęła podnosząc się z trawy i się przeciągnęła — Przyjemnie się na ciebie patrzy, jak bierzesz sobie do serca wykonywanie powierzonych zadań. Skupiony parłeś naprzód, ignorując spłoszoną przez nas zwierzynę. Wojownik jak się patrzy.
Skomplementowała postawę Zwiędłego Hiacynta. Chyba zaczynała rozumieć czemu kocur nie obawiał się wyrzucenia z klanu, gdy zastępczyni dojdzie do władzy. Nawet jeśli jego charakter pozostawał wiele do życzenia, to nie można mu było zarzucić dobrego wyszkolenia. Pozbycie się kogoś takiego jak on byłoby jak strzał w kolano. Ile by dała by to właśnie on był jej mentorem, takim oficjalnymi, a nie Gepard. Miała nadzieję, że żadne z pełzaczy Róży go nie dostanie. Złamałoby jej to serce.
Kocur zignorował słowa Lwiej Łapy, no może nie do końca, bo jedyna jego reakcją było strzepnięcie uchem. Bez słowa zaczął iść, nawet nie racząc poczekać, czy się upewnić ,że uczennica za nim idzie. A Lew powoli szła za kocurem z powrotem w kierunku obozu nie spuszczając na chwilę z niego wzroku wzdychając cicho raz za razem. Czy Lew lubiła ten chłód bijący od rudego? Wychodziło na to, że tak. Chciała z nim spędzać jak najwięcej czasu, nawet jeśli jej towarzystwo było dla niego uciążliwe.
Z każdym kolejnym krokiem byli coraz bliżej obozu. Przez całą drogę od granicy nie zamienili ze sobą ani słowa. Było to uporczywe, ale bicolor to dzielnie zniosła.
Lew czuła się jakby miała zaraz wyzionąć ducha. Nie dało po sobie tego poznać nie mogąc się doczekać aż padnie na swoje legoiwkso. Te patrole naprawdę nie były dla niej. Chodzenie nie było dla niej. Co innego poruszać się po obozie na krótkich dystansach, a nie robić taki maraton. Przynajmniej odpuszczono im sprawdzenia granic z Klanem Wilka. I bardzo dobrze.
Zwiędły Hiacynt bez słowa pożegnania z uczennicą skierował swe kroki w stronę legowiska lidera. No tak, trzeba było złożyć raport. Patrol się skończył. A ona była wolna. Posmutniała zdając sobie sprawę, że z samej siebie trudno będzie jej spędzić czas z kocurem, jeśli nie zostaną zmuszeni do współpracy przez lidera. Hiacynt jasno postawił sprawę, że nie jest zainteresowany jej towarzystwem. Nie to co ona.
Rozejrzała się po obozie, wybrali sobie ciekawy moment na powrót. Akurat dużo kotów przebywało w sercu klanu, wracali z treningów, czy to z patroli pozostałych granic.
Przypomniała sobie jedną z lekcji matki na temat tego, że damy powinny być wdzięczne, i nie chodziło w tym przypadku o wygląd. Oczywiście nie dotyczyło to nierudych. A Hiacynt nie był na całe szczęście nierudy. Przyspieszyła kroku i jak pijawka przyssała sie do boku kocura ocierając się o niego całym swym drobnym ciałkiem.
— Dziękuję za dzisiejszy patrol Hiacyncie — zdążyła tyle i aż tyle miauknać, nim czmychnęła do legowiska uczniów, musiała koniecznie porozmawiać z matką o tym dziwnym uczuciu w piersi. Wierzyła, że kotka coś na to poradzi.
<Hiacynt? Zostałeś właśnie jej pierwszą kocięcą miłością, a to wina tego, że jej stary ma ją w dupie>
[1280 słów]
[Przyznano 26%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz