*przed śmiercią Tygrysiej Gwiazdy*
Chociaż minęło dopiero kilka dni, przekonał się na własnej skórze, że nie każdy był mu przychylny. Jego mentor nie stronił od głupich żarcików, sprawiając że jego trening zamieniał się każdego dnia w piekło. Rosnący stres i obawa przed tym, że ktoś zauważy co się działo i powie jego mamie, sprawiały że jeszcze bardziej chodził jak po ostrej trawie. Bał się, tak bardzo bał się tego co przyniesie przyszłość. Ile jeszcze wytrzyma? Czy w ogóle uda mu się ukryć to wszystko przed bliskimi? Nie wiedział. Starał się jednak zawsze obmywać z błota, w którym kończył prawie co chwilę ku radości burego, nim wracał do obozu. Groźba, że jego rodzinę wygnają, jeśli pójdzie z tym do Tygrysiej Gwiazdy obijała mu się po głowie. Nic więc dziwnego, że nie zauważył, gdy czyjeś rude futerko pojawiło się tuż obok niego. Dopiero głos kocura wyrwał go z dołu, w którym był.
— Jak tam Piaskowa Łapo? Podoba Ci się życie jako uczeń czy miałem rację odnośnie tego, co jest za obozem?
— Miałeś rację. — Zwiesił smętnie po sobie uszy. — Jako kocię nie doceniałem tego co miałem. Bezpieczny kąt, rodzinę, która zawsze mnie wesprze. A teraz... Teraz czuje, że to wszystko mnie przerasta — zwierzył się wojownikowi, biorąc głęboki oddech.
Chciał z siebie to wyrzucić, podzielić się z kimś swoimi troskami. Zwiędły Hiacynt nie wydawał się najlepszym wyborem, patrząc na to, że wydawał się oschły i nieprzyjemny w obyciu, ale to on go ostrzegał, pokazywał, że świat nie był wcale kolorowym miejscem. Miał większą wiedzę w tym temacie. Nie słodził mu jak cała rodzina, uważając, że był w stanie dokonać wielkich czynów. Był pod tym względem całkowicie obiektywny.
— Trochę się boje... — wyznał po chwili. — O moje bezpieczeństwo. Wiem, że Klan Burzy ma złe wspomnienia z moją praprababcią... Nie popieram tego co czyniła, ale... Ale obawiam się, że wszyscy zrzucają na mnie winę za jej zbrodnie, bo ją przypominam. — Pochylił ciężko głowę, wbijając wzrok we własne łapy. — Słyszę jak szepczą, widzę jak odwracają wzrok, kiedy przechodzę, jak nieruda starszyzna się krzywi, a w ich oczach odbija się strach. Czy... Czy ty też uważasz, że zasługuję na pogardzanie, bo płynie we mnie jej krew? — Uniósł wzrok, by spojrzeć w pysk rudego.
<Hiacynt?>
[360 słów]
[Przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz