Iskierka z zadowoleniem wróciła do siostry, ukazując jej odzyskane piórko. Dopiero po całym zajściu ruda uświadomiła sobie, że pozwoliła emocjom przejąć kontrolę nad jej zachowaniem i odezwała się w stosunku do córki Powiewa nieco zbyt grubiańsko, lecz skoro Zięby nie było obecnie w pobliżu, liczyła na brak konsekwencji. Choć nie znała dokładnie każdego kociaka, Stokrotka w porównaniu z Szeptem wydawała się całkiem znośna, dlatego odpuściła dalszą rozmowę, by nie prowokować ostrzejszych konfliktów. Kto wie, może vanka wykorzysta pierwszą napotkaną okazję, by donieść bicolorce o jej agresywnej postawie - Iskierka wolała tego nie sprawdzać.
Pozostała część dnia minęła jej całkiem spokojnie - razem z rodzeństwem głównie odpoczywali przy ciepłym boku matki i dbali o czystość swoich pięknych futer. Przestała zwracać uwagę na pozostałe kocięta; mama i tak nie pozwalała im się z nimi zadawać, więc po co miała ryzykować? Już wystarczająco nagięła dzisiaj zasady dobrego wychowania.
Sielankowa atmosfera nie trwała jednak wiecznie, ponieważ Iskierka jako pierwsza wybudziła się z popołudniowej drzemki i, nie chcąc zbudzić bliskich, ostrożnie wymknęła się spod łap rodzicielki. Przeciągnęła się ospale, rozprostowując kości, po czym jej wzrok spoczął na piórku, które najwidoczniej swoim pięknem budziło zawiść w każdym kocie. Cętkowana uśmiechnęła się; fakt, że posiadała coś tak cennego, napełniał ją miłym uczuciem dumy i sprawiał, że czuła się wyjątkowa.
Schyliła się z zamiarem wyczyszczenia zmierzwionego futerka, lecz w połowie czynności zamarzła. Zielone oczy Stokrotki wpatrywały się w nią z niekrytym zafascynowaniem i wręcz błyszczały zazdrością, co dziwnym sposobem spodobało się cętkowanej. Już miała zacząć przechwalać się wspaniałą zabawką, lecz w ostatniej chwili zrezygnowała z tego pomysłu, gryząc się w język. Nie mogła przecież tak dręczyć młodszej, gdy jej mamusia spała tuż obok i w każdej chwili mogła ją ukarać! Poza tym, choć nikomu by się do tego nie przyznała, w głębi duszy nie chciała zyskać kolejnego wroga wśród dzieci zastępczyni. Jasne, Iskierce daleko było do cnotliwej i empatycznej postawy, lecz pod powierzchnią wykreowaną przez Ziębę wciąż krył się mały kociak, który jedynie spełniał wymagania stawiane mu przez rodzinę - gdy tylko zyskiwał szansę, starał się choć na chwilę zapomnieć o ciągłej kontroli i surowych karach, nieco spuszczając z tonu oraz łagodniejąc. Koniec końców, ich idealna rodzinka była jedynie świetnym przedstawieniem odgrywanym przez wychowanych do tej roli aktorów.
— Jak chcesz, to możesz sobie wziąć to piórko — mruknęła niby niechętnym tonem, lecz kątem oka uważnie obserwowała liliową. — Już mi się znudziło.
— N-Naprawdę? Nie zaczniesz znowu na mnie krzyczeć? — dopytywała się z niedowierzaniem Stokrotka, kładąc po sobie uszy na wspomnienie ich wcześniejszej rozmowy.
— Wiesz, może trochę mnie… poniosło — odparła przeciągle, starannie dobierając słowa, by nie zatracić się w swoim nagłym przypływie serdeczności; młodsza nadal pozostawała nieruda i to zawsze będzie przeszkodą na drodze ich relacji…prawda?
— D-dziękuję, Iskierko — nieśmiało uśmiechnęła się liliowa, po czym niepewnym ruchem zabrała piórko i prędko pomknęła w stronę własnego legowiska.
Cętkowana przez moment odprowadzała ją wzrokiem, lecz czując na sobie ostrzegawcze spojrzenie Różanej Przełęczy, pospiesznie odwróciła pyszczek w drugą stronę. Zastępczyni jedynie potwierdzała jej chwilową wątpliwość; w oczach calico i jej rodzinki na zawsze pozostaną tymi ,,złymi i okropnymi”, bez żadnej możliwości zmiany na lepsze.
***
Iskrząca Łapa nadal nie mogła uwierzyć w to, że Tygrysia Gwiazda zmarła. Czyżby nie dostała 9 żyć w darze od Klanu Gwiazdy? Kocica może i nie była uosobieniem wspaniałej liderki, ale zdecydowanie bardziej pasowała do tej roli niż Różana Przełęcz, której unikała jak tylko mogła od momentu opuszczeniu żłobka. Była przekonana, że szylkretka nienawidzi jej tak samo - o ile nie mocniej - jak ona jej.
Cętkowana rozglądnęła się po budzącym się do życia obozie. Całe szczęście, że nowo mianowana przywódczyni wyruszyła na poranny patrol i Iskierka nie musiała oglądać jej pyska zaraz po przebudzeniu, bo chodziłaby z parszywym humorem do końca dnia. Uczennica powoli szykowała się do treningu z Kurzą Pogonią, lecz bura nadal nie opuściła legowiska wojowników - może zaspała? Po wczorajszej, intensywnej nauce walki był to całkiem prawdopodobny scenariusz, dlatego ruda postanowiła rozkoszować się chwilą odpoczynku tak długo, jak tylko zdoła.
Tak przynajmniej zakładał jej wspaniałomyślny plan - w rzeczywistości już po chwili, ze strony żłobka, uderzyła w nią rozpędzona kulka mchu, co momentalnie postawiło ją na łapy. Zirytowana rozejrzała się w celu namierzania winowajcy, lecz widząc przerażoną liliową mordkę, nieco wygładziła futro. Nadal nie przepadała za tymi kociakami, ale nie chciała jeszcze bardziej denerwować liderki. Poza tym, obiecała Ziębie panować nad emocjami i dbać o wizerunek damy, dlatego posłała w stronę zielonookiej słaby uśmiech.
— To chyba twoje? — odparła, starając zabrzmieć się jak najbardziej przyjaźnie. Zauważając, że wyraz strachu nadal nie opuścił pyszczka młodszej, dodała. — Nie wiem, jakich to znowu zatrważających opowieści nasłuchałaś się od matki, ale zapewniam cię, że rudzi wcale nie są potworami w skórach kotów. Poza tym, skoro Różana Przełęcz została liderką, to chyba nie masz już czego się bać, prawda?
<Stokrotko?>
[780 słów]
[Przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz