— To ty — wymiauczała pewniejszym głosem niż księżyce temu gdy widziała ją po raz pierwszy.
— Tak. Niebezpieczeństwo wciąż czyha na dobro naszego klanu. Mrok gnieździ się po kątach obozowiska, zatruwając klan od środka — wyjaśniła zadziwiająco delikatnym tonem, który niósł się echem wśród bezkresnej ciemności.
— Przejdź do rzeczy — nakazała.
— Twoje szeregi są wypaczone, zielone oczy spoglądają nieprzychylnie w stronę twych rządów i hańbią imię Klanu Gwiazdy.
Kocica uniosła pytająco brew, w Klanie Nocy było wiele zielonookich kotów, skąd miała wiedzieć o kogo chodzi bengalce?
— Możesz mówić jaśniej? Mamy wielu wojowników o zielonych oczach.
— Zasiane przez inny klan nasienie plugawi naszą ziemie. Sekrety klanu niczym roztok rzeki zalewają zbluzganą mrokiem glebę. Sarna kąsana przez wilki nigdy nie będzie nam wierna — Miauknęła przeszywając lodowatym spojrzeniem niebieską kotkę. Poczuła dreszcz na karku, gdy te żółte ślepia lustrowały ją tak, jakby chciały czytać z jej duszy.
— Czy jest coś jeszcze? — dopytała by mieć pewność, że duch nie pominął żadnych szczegółów, a te często miały to do siebie.
— Plugastwo wciąż się knieje w naszym klanie. Mrok zatruwa rzekę, przyćmiewając gwiazdy. Mglista Gwiazdo, nie obarczaj zaufaniem byle kogo. Zasiane przez poprzednie liderki zwątpienie wciąż rozchodzi się po klanie — gdy wypowiadała te zdania, jej sylwetka zaczęła powoli zanikać we mgle. Duchy miały wyjątkowo ciekawe sposoby ulatniania się.
Gdy postać zniknęła, ciemność natychmiast została zastąpiona przez oślepiający blask gwiazd, który wybudził Mgłę ze snu. Tym razem jednak obóz spał w najlepsze, a jedyne co go spowijało to blask księżyca i gwiazd. Niebieskooka przeciągnęła się zaspana po czym opuściła legowisko by rozprostować nieco kończyny, oczywiście miała też drugi cel - porozmawiać z medyczką o kolejnym śnie.
***
— Widzisz tu chociaż cokolwiek? — zapytała, na co w odpowiedzi uzyskała drażliwy śmiech, a później westchnienie.
— Szukasz czegoś Mglista Gwiazdo?
Kocica rzuciła wzrokiem na posłanie niegdyś asystentki, po której ślad już dawno zaginął.
— Nie mogłam zasnąć, a raczej coś mnie obudziło.
— Czyżby kolejny wielki sen, wizja może? — zadrwiła, choć sama wiedziała, że nie było to dalekie od prawdy.
Liderka skinęła w jej stronę twierdząco łbem, na co kotka lekko się zawahała i na jej pysku pojawił się grymas zmieszania.
— Gwiezdni pokazali mi kolejnego zdrajcę, sądzą że jest nim kocur o zielonych oczach, spiskuje wraz z Wilczakami przeciwko nam i Klanowi Gwiazdy. Lecący Czas już kiedyś miała wizję tak jak ja, uwierzyłaby mi.
— Ale jej już tu nie ma — syknęła ostro, lecz po chwili się opamiętała, w końcu stała przed nią liderka klanu.
Srebrna spuściła łeb w żalu.
— I niech jej duch na zawsze biega po gwiaździstym niebie. — pomodliła się cicho by zaraz po tym kontynuować. — Muszę obwieścić to Klanowi Nocy. Żadni zdrajcy nie mają prawa kalać naszych ziem swą obecnością, obiecałam tego dopilnować, a ja trzymam się moich decyzji. Teraz już tylko czeka mnie rozmowa z Sroczym Lotem i Gawronim Obłędem, muszą się przygotować na to co ma nadejść. Coś czuję że to tylko początek. — wyjawiła kierując się w stronę wyjścia.
***
Łagodny zapach deszczu unosił się w powietrzu, zawsze w dni takie jak ten pogoda zdawała się wiedzieć co ma się zdarzyć. Mglista Gwiazda przeciągnęła się leniwie zerkając zza legowiska, Nocniacy powoli opuszczali swoje leża by wykonywać klanowe obowiązki. Nie wiedzieli jednak, że obowiązki będą musiały poczekać. Kocica wyskoczyła na przód by usadowić się w miejscu, z którego przemawiała do klanu, następnie wyprostowała ciało i zerknęła w tłum, Sroczy Lot zwiewnym krokiem podeszła by zająć miejsce obok.
— Niech każdy dorosły kot bez wyjątku zbierze się w centrum! — poleciła mierząc wszystkich wzrokiem. Kiedy już większość obozu stanęła przed jej obliczem kontynuowała przemowę.
— Klan Gwiazdy ponownie przemówił! — zaczęła, a źrenice kotów rozszerzyły się na tę informację, w tłumie już dało się słyszeć najróżniejsze plotki. — Nie zamierzam bezczynnie patrzeć na to, jak cierpieliśmy przez setki księżyców, a teraz gdy wszystko ma się odwrócić wśród nas pojawiają się zdrajcy!
Wojownicy i uczniowe patrzyli po sobie, zdawali się być nieufnymi we własną stronę.
— Na szczęście Gwiezdni byli łaskawi, i przekazali mi informację o zdrajcy. Już za chwilę stanie on przed sądem ostatecznym! Gawroni Obłędzie. Podejdź.
Czarny kocur nieporuszony tą informacją wyszedł przed oblicze liderki, dobrze wiedział że to nie on, on miał być jedynie narzędziem.
— Gawroni Obłędzie, miałeś już do czynienia z wymiarem sprawiedliwości, dlatego chcę byś stanął teraz u mego boku.
Gawron niepewnie skinął łbem by następnie usiąść po drugiej stronie kotki. Wraz z Sroczym Lotem spoglądali z oczekiwaniem w zgromadzonych.
Gdy nastała cisza i Mgła mogła spokojnie kontynuować raz jeszcze prze śledziła wzrokiem grono zebranych.
— Sarni Tupocie. Wystąp.
Niebieski kocur o dość masywnej budowie i jaskrawo zielonych ślepiach wyłonił się powoli z tłumu, każdy włos sterczał mu na karku a pysk przyćmił grymas strachu.
— Sarni Tupocie, zostałeś naznaczony przez sam Klan Gwiazdy by ponieść konsekwencje swoich czynów, przyznaj się do nich a twoje męki zostaną ukrócone szybko śmiercią — wymiauczała surowym tonem. Jej ślepia zdawały się świdrować duszę wojownika.
— Chyba na łeb upadłaś? Zamierzasz podważać moją lojalność na podstawie snu? Może wymorduj od razu pół klanu, bo tak ci się przyśniło! Jesteś jeszcze bardziej pierdolnięta niż poprzednie liderki.
Kocica uniosła brew w oczekiwaniu na dalszy rozwój sytuacji, choć słowa Tupotu wywarły na niej niemały dreszcz negatywnych emocji.
W tym momencie ze zgromadzonych wyrwał się na przód biało-czarny kocur, był to nikt inny jak Kwitnący Łoś, jeden z potomków Kruczej Gwiazdy, ten zwykle trzymał się na uboczu, co oznaczało, że tym razem miał coś do powiedzenia.
— Widziałem go. Rozmawiał z nimi. Z Błękitnym Ogniem. O-on nas zdradził...
Sroczy Lot uśmiechnęła się pod nosem, zaś Gawron siedział dumnie nieporuszony.
— A więc mamy świadka. Klan Gwiazdy nigdy nie kłamie, ani się nie myli. Nie ma sensu tego niepotrzebnie przedłużać, Gawroni Obłędzie?
Czarny jak noc kocur skinął łbem i oblizał pysk, gotowy był wyciągnąć pazury.
— N-nie zrobisz tego! Nie ośmielisz się — syknął Sarna.
Mgła zignorowała wszelkiego rodzaju sprzeciwy i błagania o litość, gestem machnięcia łbem nakazała Gawronowi wykonać jeden prosty rozkaz. Wyeliminować zagrożenie dla świętości Klanu Nocy.
Gawroni Obłęd natychmiast rzucił się na kocura, tak szybko że ten nie zdążył nawet zrobić kroku w tył. Ogromne cielsko przygniotło drugie do ziemi ograniczając możliwość jakiegokolwiek ruchu czy oddechu. Mglista Gwiazda wraz ze Sroczym Lotem obserwowały w ciszy jak syn Kruczej Gwiazdy rozrywa gardło ofiary, nie minęły nawet chwile, kiedy obie dojrzały ostatni dech opuszczający ciało kota.
— Pamiętajcie, Gwiezdni czuwają, jeśli ześlą mi kolejne sny nie zawaham się ponownie was tu zwołać. Razem stanowimy siłę, potęgę! Żaden klan nie będzie się mieszał w nasze sprawy, a jeśli to zrobią, ostro tego pożałują! — zawołała ostatni raz gdy spoglądała w martwe ślepia Sarniego Tupotu, nie był on jedynym, nie był również końcem ich problemów, a zaledwie początkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz