Lwia Łapa wpatrywała się w stronę legowiska medyków. Cmoknęła niezadowolona, Słoneczna Łapa była bardzo problemowym kotem, który musiał się wydzierać jak kocię. Niezadowolona machnęła ogonem, ignorując słowa Stokrotki. Była w końcu jak robak brzęczący u jej łap. Nic specjalnie wartego jej uwagi. No chyba, że akurat się nudziła, to jakaś przyjemność dawało jej oglądanie, jak Stokrotka się płaszczy przed nimi, wykonując to nowe zadania.
— Na dzisiaj wystarczy. — rzekła miło, po czym pochwyciła ostrożnie ukradzione przez młodą zioło i szturchając barkiem Iskrzącą Łapę, dała znać, aby w tę pędy wróciły do legowiska uczniów, lepiej by nie narażały się i one na gniew Różanej Przełęczy. W końcu mogła się założyć, że nowa liderka jak nic będzie bardziej wyrozumiała względem swojego głupiego kocięcia i łajzie nic takiego nie będzie grozić. Ich ta taryfa ulgowa jak nic nie dotyczyła. Zresztą Lwia Łapa już miała problem, przez to, że z niewiedzy zdecydowała się nakarmić wujka mięsem królika.
— Nie, proszę! Nie zostawiajcie mnie! — zawołała idąc za kotkami, na co ruda machnęła ogonem chcąc odgonić vanke
Była jak rzep. Raz się przyczepi, to trudno pozbyć się go ze swojej sierści. Tym była Stokrotka.
— W takim razie poszukaj na własną łapę jakiś ziół. Kilka możesz nam przynieść, resztę Słonecznej Łapie. Wygląda na to, że bardzo przeżyła utratę tego badyla. A to chyba nie jest kocimiętka... — zamruczała, później miała zamiar się dowiedzieć co za skarb wykradła młoda wywołując poruszenie — A teraz najlepiej będzie jak udobruchasz swą mamę. Może być na ciebie zła. Jakby co, to twój kochany braciszek Szept kazał ci ukraść zioła, jasne?
— Ale...
— Żadnych ale. Znasz zasady. Mądra jesteś, sprytna, coś wymyślisz... — Ponownie pochwyciła w pyszczek zioło, bez słowa zostawiają sama sobie Stokrotkę
Wystarczyło, że ona zamieniała się w problematyczne kocię, którego powoli z każdym kolejnym księżycem więcej kotów miało dojść. I bardzo dobrze. Ta rola powinna przypadać takiej łajzie jak ano, a nie Lwiej Łapie. W końcu ruda miała na głowie teraz ważniejsze rzeczy jak trening, niż użeranie się z siostrą Rumianku. Tak też w końcu ruszyła do legowiska, uciekając w porę przed nieprzychylnym spojrzeniem liderki.
W legowisku posłała uśmiech do siostry, po czym korzystając z okazji udała się do matki. Może ona by wiedziała, co otrzymały w prezencie od Stokrotki.
— Skąd to masz Lwia Łapo? Czy ty wiesz co to jest?
Ton głosu matki wskazywał na to, że chyba nie powinna brać ze sobą zioła. Zrozumiała to z chwilą, gdy matka wyjaśniła jej co mogłoby się stać, gdyby przez przypadek zjadła tę roślinę.
— Ta cholerna mysia strawa chciała nas otruć... — syknęła, martwiąc się czy to, że trzymała przez chwilę w pysku nie będzie miało wpływu na jej samopoczucie
— Myślisz, że zrobiła to celowo? — zagadnęła Iskierka przyglądając się jak siostra wyładowuje gniew na roślinie rozbierając ją na czynniki pierwsze
— Na pewno. Może się wygadała Słoneczej Łapie, a ona jej zaproponowała osłabienie nas. I dlatego przyniosła nam właśnie nawłoć. Nie widzi mi się mieć opóźnionego mianowania przez gorączkę wywołaną jakiś głupim badylem. — zadowolona spojrzała na to co zostało z nawłoci. Łapa zmieszała resztki rośliny z pylem zalegającym na ziemi. — Taka mała, od ziemi nie odrosła, a patrz jaka cwana. Pożałuje, że chciała nas otruć.
<Stokrotka?>
[517 słów]
[Przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz