Puściła mimo uszu pytania na temat tego jak idzie jej polowanie. Nie chciała na razie sobie tym zaprzątać głowy, najważniejsze, że szlifowała inne umiejętności. A na polowanie na króliki jeszcze przyjdzie czas.
— Widzisz Piasku, mama i my mamy zawsze rację. To dzięki naszej wrodzonej intuicji, ale ty jej nie posiadasz, bo jesteś kocurem. — miauknęła krzyżując łapki. — Najważniejsze, że w końcu posłuchałeś nas i przestałeś bać się. Dobra robota — pochwaliła kremowego kocurka, naprawdę czując dumę, że jej brat, ten sam bardzo grzeczny i bojaźliwy, w końcu wziął sprawę w swoje małe łapki. — Już pierwszego dnia powinieneś pokazać Tropowi, że powinien obchodzi się z tobą jak ze skarbem, którym przecież jesteś. Tego co ci zrobił, nigdy nie możesz zapomnieć. Pamiętaj Piasku o tym. Te jego psikusy — tu na jej pysku zagościł grymas, sama nie uznawała tego co ten barbarzyńca zrobił za psikusy — to był szczyt bezczelności uderzający w nasz ród.
***
przed mianowaniem dzieci Róży
Wciąż była zła na Stokrotkę. Nie mogła uwierzyć, że ten kociak naprawdę chciał ją otruć. Na szczęście matka uspokoiła ją mówiąc, że skoro nie zjadła żadnej części rośliny, to nic jej nie będzie. To nie przyniosło jednak ulgi. Kręciła się dość niespokojnie po legowisku uczniów. Skoro małe kocię było zdolne do zrobienia czegoś takiego, to jak mogła ufać starszym kotom. A w szczególności nierudej medyczce, która jak nic na pewno babrała w tym spisku swe brudne łapska.
— Lewku, nie kręć się już tak... — mruknęła Iskierka podirytowna tym, że jej siostra kręciła się w kółko, Lew natomiast dziwiło to, że siostra jest dziwnie spokojna.
W końcu w legowisku pojawił się nie kto inny, jak sam Piasek. Chcąc ukoić swe myśli, od razu swe kroki skierowała w stronę brata, wychodząc mu na przeciw i zatapiając pyszczek w jego krótkiej sierści. On na pewno okaże jej teraz najwięcej zrozumienia. W końcu był jej jedynym i najukochańszym braciszkiem.
— Piasku. Oh Piasku! O mało nie doszło do tragedii. — zachlipiała mu przy uchu — Znowu chciano mnie zabić.
— Tragedii? Zabić? — zaskoczony popatrzył na matkę i druga siostrę, która wywróciła tylko oczami
— Lwia Łapo odrobinę przesadzasz. Nie umarłabyś, mówiłam ci to. — stwierdziła matka prychając, że kotka niepotrzebnie zmyśla skutek uboczny spożycia rośliny. — Dostała w prezencie od jednego z kociąt Różanej Przełęczy nawłoć. Nie umarłaby, co najwyżej gorączkowałaby przez kwadrę, o ile by spożyła roślinę, czego na całe szczęście nie ucyzniła. To by opóźniło jej mianowanie. — mruknęła matka z przekąsem
— No właśnie! Dlatego mówię, że tragedia. To by mnie dosłownie zabiło, gdybym przez gorączke musiała zwlekać z ceremonią wojownika — zachlipiała — Widzisz Piasku, o tym ci mówiłam, gdy byliśmy młodsi. Najpierw Szept, teraz Stokrotka próbowała mnie zabić. Jeszcze trójka kociąt Różanej Przełęczy może mieć takie zapędy, nie wiadomo co dokładnie okropnego na nasz temat naopowiadała im, że chcą się nas pobyć. Dzisiaj ja, jutro możesz być ty, a pojutrze reszta naszej rodziny. Nie przyjmuj od nich żadnych roślin, zrozumiałeś? — przestrzegła brata uczulając na to, żeby się od tych wstrętnych pokrak trzymał jak najdalej, by żadne z nich nie spróbowało skrzywdzić przyszłego lidera
<Piasku?>
[490 słów]
[Przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz