Miała pójść na patrol graniczny z Różaną Przełęczą, Owczą Piersią i Tropiącym Szlakiem. Spojrzała na przywódczynię klanu. Bardzo ją zdziwiła. No bo przecież poszła po życia, ale zachowała imię. To mogło doprowadzić do niezadowolenia innych kotów z klanu. Ona nie miała nic przeciwko, nie wierzyła w Klan Gwiazdy ani Mroczną Puszczę. Po śmierci koty nie trafiały do żadnych miejsc, ich dusze po prostu… znikały. Przynajmniej tak zawsze sądziła Gronostajowa Bryza. Zastanawiała się, co o tym myśli Różana Przełęcz, ale nie pytała się. Nie chciała być wścibska. Powoli podeszła do szylkretowej kotki.
- Gdzie pójdziemy? - spytała zaciekawiona, siadając obok przywódczyni. Owinęła ogonem łapy i strzepnęła uchem, odganiając jakiegoś motyla.
- Wzdłuż granicy z Klanem Wilka. - odpowiedziała Różana Przełęcz czystym głosem, ku zdziwieniu Gronostajowej Bryzy nawet nie patrzyła na swoją rozmówczynię. - Na miejscu prosiłabym was o rozpoznanie, gdzie znajdują się możliwe królicze nory. - wojowniczka zdziwiła się nieco. Po co przywódczyni ich klanu chciała wiedzieć, gdzie znajdują się królicze nory? Chciała w ten sposób polować na króliki? Włażąc do ich legowisk? To nie był problem Gronostajowej Bryzy, więc tylko delikatnie wzruszyła ramionami i miauknęła:
- Dobrze. - pokiwała z szacunkiem głową, na znak, że zrozumiała zadanie i że je wypełni. Ściszyła głos, nie chcąc, żeby ktoś inny to słyszał oprócz Różanej Przełęczy. - Myślisz, że Klan Wilka znowu coś planuje? - zadała pytanie, które ją martwiło od dawna. Mogli przecież zaatakować jeszcze raz, gdy na przykład będą mieli więcej wojowników do walki.
- Nie wiem. - przyznała przywódczyni. - Ale nie mam zamiaru dać się znów zaskoczyć. Poza tym chcę wiedzieć, czy któraś z nor to nie wejście do tuneli. - jej głos był pewny i zdeterminowany. Gronostajowa Bryza pokiwała głową i poszła za Różaną Przełęczą, która już zaczynała patrol i wychodziła z obozu. To brzmiało logicznie. Już wiedziała, po co królicze nory są potrzebne szylkretowej kotce.
- Hmm… Mam nadzieję, że Klan Wilka nie dostanie się po nich do legowiska medyka. Co, jeśli zniszczą naszą blokadę? - spytała zmartwiona, doganiając przywódczynię. Zrównała swoje kroki z tempem calico. Różana Przełęcz się chwilę zastanawiała, w końcu miauknęła:
- Po tunelach trudno jest się poruszać, są za bardzo zawiłe. To nie tak, że nagle nam wyskoczą do środka obozu, a nawet jeśli zawsze można zrobić z niego pułapkę. Musieliby spędzić trochę na obeznaniu się ze ścieżkami, a teraz dodatkowo po tunelach poruszam się z Koniczyną i Diament. Na pewno pozostałby zapach lub jakiś ślad po wilczakach. I właśnie dlatego chcę obeznać się w norach blisko ich granicy. - zakończyła cichym tonem, poruszając uchem, jakby odganiała muchę, pewnie nie chciała, by reszta patrolu słyszała o czym rozmawiały. Gronostajowa Bryza chwilę milczała, namyślając się i przetrawiając słowa, które przed chwilą usłyszała. Wreszcie przechyliła lekko głowę i miauknęła nieśmiało:
- Może ja też bym mogła chodzić z wami po tunelach. - zaoferowała się cicho, zastanawiając się, czy da radę przekonać przywódczynię. To brzmiało na ciekawe i ekscytujące zajęcie. - Jeśli chcesz. - dodała od razu, żeby nie było, że się narzuca i że jest natrętna. Różana Przełęcz przez długą chwilę nic nie mówiła, najwyraźniej się zastanawiając.
„Przyjmiesz moją propozycję?” - poprosiła, a raczej spytała w myślach.
- Myślałam o tym. - mruknęła przywódczyni. - Jednak potrzebuję mieć „Łapy” sprawne. Nie mogę zagwarantować bezpieczeństwa w ciasnych tunelach, kiedy nie są one do końca jeszcze odkryte i nadal trudno się po nich poruszać. Nie tak sprawnie i szybko, jakbym chciała. Chociaż w teorii do tego by należała twoja praca. - Gronostajowa Bryza na te słowa lekko, niezauważalnie strzepnęła ogonem z irytacji i powstrzymała sfrustrowane westchnięcie.
„Nie za bardzo o nas dbasz?” - pomyślała. - „Nic by mi się nie stało! A skoro ty, Koniczynowa Łąka i Diamentowa Grota chodzicie, to czemu ja nie mogę?”
- Myślę, że dałabym sobie radę. - zaprzeczyła cicho, chociaż nie była co do tego przekonana i mało prawdopodobne było, żeby przywódczyni się zgodziła. Różana Przełęcz tylko krótko na nią zerknęła.
- Przemyśl to jeszcze. - rzuciła, kończąc temat. Gronostajowa Bryza przewróciła oczami i oddaliła się od calico.
***
- Różana Przełęczo! - zawołała kotka, podbiegając do przywódczyni. - Tam jest zapach jakiegoś kota. - oznajmiła, lekko zdyszana i zaniepokojona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz