Mały berbeć Zięby zjawił się w legowisku medyka. Najbardziej chyba wrodziła się w mamuśkę. Ten sam uniesiony dumnie łebek aż śmieszył. Nawet łapki niezdarnie stawiała jak mamusia. Urocza istotka.
— Mamusiu, chce poczekać na Wiśniową Iskrę — miauknął maluszek. — Apsiu!
Słoneczko pochyliła się do szkraba.
— Jesteś pewna? Wiśniowej Iskry może nie być bardzo długo. — droczyła się z Lwem.
Rudzielec zmrużył ślepka niezadowolona. Aż widziała, jak świerzbi ją łapka przed tupnięciem gniewnym. Kotka powstrzymywała śmiech.
— Zdecydowanie. — odpowiedziała Lew pewna siebie.
Słoneczko westchnęła zdumiona. Cóż za hart ducha.
— Lew. — warknęła cicho Zięba. — Zachowuj się.
Mała ruda istotka pokręciła łebkiem niezadowolona.
— A co jeśli Wiśniowa Iskra nigdy nie wróci? — miauknęła dramatycznie uczennica medyczki.
Lew otworzyła szczerzej ślepka. Spojrzała się na mamę z obawą.
— Nie. Niemożliwe. Kłamiesz. — wyrzuciła pewnie kotka. — Wiśniowa Iskra na pewno zaraz będzie. Mamo, proszę. Poczekajmy. — posłała kocicy błagalne spojrzenie.
Zięba trzepnęła niedbale ogonem już lekko zirytowana. Uczennica przyglądała się temu wszystkiemu zaciekawiona. Doczłapała się bliżej koteczki.
— Co się stało, że tak mnie nie lubisz, promyczku? — miauknęła kpiąco do malucha.
Mały rudzielec zdenerwował się. Było widać jak w tych malutkich ślepkach pojawiają iskierki nerwów. Jeszcze troszkę i rozboli ją brzuszek.
— Fuj! Odsuń się ode mnie. — pisnęła koteczka. — Mamo! — schowała się za rodzicielką sprawnie.
Zięba wstała, pozbawiając malucha kryjówki.
— Lew. — syknęła przez zęby. — Nie będę tolerować takiego sprawowania. Zachowujesz się jak dzikus. — dodała ciszej.
Krępe kocię położyło uszko i bardzo niechętnie, nie ukrywając zniesmaczenia na pysiu, podeszło do medyczki.
* * *
Słodki pysiu Lwiej Łapy wciąż spoglądał na nią nieprzychylnie. Tak uroczo się irytowała na nią, że Słoneczko aż świerzbiło do drażnienia tej istotki. Minka rudej od razu zrzedła na widok niepełnosprawnej kotki.
— Hejo, Lwia Łapko! — zawołała do kotki, do czołgając się do niej.
Już widziała jak płomienne futerko idzie do góry. Uśmiechnęła się wrednie. Przywarła do boku młodszej.
— Dziś jesteś równie urocza co poprzedniego zachodu słońca! Chciałbym móc cię adoptować, słodziaku. — przymilała się.
<Lewku?>
<308 słów>
<308 słów>
[Przyznano 6%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz