po powrocie do do Obozu wraz z mentorem
- To tyle na dziś. - odezwał się rudy kocur.
Niebieski uczeń uśmiechnął się, a następnie popędził w kierunku legowisk, mając nadzieje że spotka znajomego kota i będzie mógł się pochwalić tym, co dzisiaj przeżył. Żadnego jednak nie napotkał, kotów było bardzo mało, jeszcze nigdy tak nie było. Był tym rozczarowany. Zwiesił łeb, obejrzał się kilka razy. Podszedł pod legowisko uczniów, a następnie wszedł do środka. Obwąchał, położył się. Dziwny, nowy zapach. Legowisko było większe, można było się mocno rozciągnąć. Świetnie. Kocurek postanowił pospać chwilę po „pracowitym” uczniowskim dniu. Trawa szumiała śpiącej Wrzosowej Łapie nad uchem, ciekła z niej woda. W powietrzu było bardzo wilgotno, pochmurnie. Spokój, zapach mokrej ziemi zakłócił nagle nowy, nieznany dotąd wcześniej zapach. Kocur podskoczył, najeżając się. Wybiegł, sapiąc.
- Czy ktoś tu jest?! - wrzasnął, ledwo wyciągając pazury.
Lecz nikt nie odpowiedział. Lecz ten wbiegł jeszcze raz, schował się w kącie, trząsł się.
- Czy ktoś może mi pomóc... - wyjąkał.
Kocur drżał w kącie, nie wiedząc, co się dzieje. Nigdy nie czuł zapachu, który aż tak by go przestraszył. Co to mogło być... Lecz z narastającą ciekawością niepokój stopniowo opadał. Zrobił jeden odważny krok w przód. Drugi. Łapa za łapą, łapa za łapą. Wyszedł. Zapach nasilił się po wyjściu. Pobiegł do przodu, podążając za zapachem. Wrzosowa Łapa podskoczył, ujrzał to, co zostawiało zapach. Był to zając, siedział, nie był świadomy. Zaśmiał się pocieszająco, że to tylko zając, a mentor by go chyba do starszyzny oddał, jakby to zobaczył. Niebieski chciał wykorzystać to, co powiedział mu Rozżarzony Płomień o polowaniu, popisać się przed nim, upolować coś. Postarał się przygotować do skoku, trzepał ogonem. Podskoczył. Zając z piskiem uciekł, kocur przejechał się po mokrym podłożu obcierając pysk. Wstał, otrzepał się z łzami w oczach.
Nie poszło mi, nie poszło! Będę siedział w starszyźnie... Mentor nie będzie mnie już uczył! I nie będę już Wrzosową Łapą, będę Wrzosową starszyzną! Tak dobrze, że nikt tego nie widział! - fukał pod nosem, z ogromnym żalem.
Bez żadnego skupienia liznął na szybko futro brudne od błota. Wracał już do obozu. Chciał wejść do legowiska. Tylko wejść i zasnąć. Zapomnieć o tym. Nie miał ochoty już na nic. Był już blisko.
- Ej, w porządku wszystko u ciebie? - miauknął bardzo podobny do Wrzosowej Łapy kot.
- Nie... To znaczy, tak. - odburknął.
<Jałowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz