Uśmiechnęła się z dumą, podnosząc brodę i ogon wyżej. Czy naprawdę udało się jej zezłościć Jastrzębiego Cienia? Cholera. Musiała być w tym zawaliście dobra, skoro nawet na niego zadziałało.
- I wiesz co? Nie żałuję. - Syknęła. - W ten sposób pokazałam liderce, że mam serdecznie w dupie jej rozkazy. I przy okazji... wyprowadziłam cię z równowagi, prawda?
Jastrzębi Cień długo nie pozwalał jej cieszyć się tym gniewem. Znów przyjął chłodny wyraz pyska, mimo że cień obrzydzenia dalej sterczał na jego szramowatej twarzy.
- Zachowujesz się, jakbyś miała mleko pod nosem. - Miauknął, spoglądając jej prosto w twarz.
- Pewnie się opłacało - Warknęła. - Zawsze sądziłam, że twoja morda jest na tyle kretyńska, że musi to wyglądać zabawnie, gdybym napluła ci w twarz. Zrobiłabym to jeszcze kilka razy. Spodziewałam się, że zjeżysz się i skoczysz, ale widocznie...
Podszedł krok w jej stronę. Znała go wystarczająco, by wiedzieć, że chce ją zastraszyć, a jednak na chwilę zamilkła. Po chwili odzyskała mowę, piorunując go wzrokiem.
- Myślisz, że przypominając mi o osobach, których kochałam, sprawisz, że zmięknę. - Miauknęła warkotliwym głosem. - Gdybyś żył w Klanie Burzy, to, co zrobiłam z tą piszczką nie wywołałoby na tobie żadnego wrażenia. Spotykam się z tym codziennie.
- Radziłbym tobie uważać na słowa. - Dalej używał tego swojego obojętnego głosu. Kamienna Agonia zmrużyła oczy, przyglądając się jego pyskowi. Nigdy nie mogła go rozszyfrować. Nic o nim nie wiedziała, a on o niej... zbyt dużo. Chciała sprawić, żeby pękła mu maska, którą dobrze utrzymywał na swojej twarzy. Miał wprawę w prowokowaniu jej.
- Żałuję, że nie rozszarpałam ci łba na Zgromadzeniu. - Warknęła. - Żałuję, że nie zabiłam cię, gdy była okazja.
Łapy ją swędziały. Bała się, że zaraz powie coś, co znów sprawi, że rozryczy się jak szczeniak. Było jej ciężko stać z twardą miną, gdy tak bardzo chciała odwrócić się i iść.
- Długo nie utrzymałabyś się przy życiu, gdybyś to zrobiła. - Odpowiedział kocur. Wiedziała, że stracił już wystarczająco dużo cierpliwości. Miała nadzieję, że nie posunie się do niczego głębszego. Dopóki żył, był dla niej zagrożeniem. Problemem. Mogła o nim zapomnieć i już nigdy nie zbliżyć się do granicy z Klanem Wilka, ale wiedział o czymś, o czym mógł powiedzieć całemu klanowi. Była głupia, robiąc to. Myślała, że gdy spełni warunki umowy, będzie już bezpieczna i będzie mogła o nim zapomnieć, a tak naprawdę wciąż tu był. Nie mogła przewidzieć tego, co może zrobić.
- O to nie musisz się martwić. - Wyszczerzyła zęby i zmarszczyła pysk, starając się opanować gniew. - Nie zamierzam odchodzić z tego świata, dopóki to, co zostało z mojej rodziny nie będzie bezpieczne! Dopóki Klan Burzy nie będzie bezpieczny!
Znieruchomiała, uświadamiając sobie, że właśnie zdradziła mu, że straciła rodzinę. Może był na tyle głupi, aby jej to wypominać. Aby użyć to przeciwko niej. Mógł nie zrozumieć tego, co powiedziała. A mógł też zachować resztki pierdolonego rozsądku, i zignorować te słowa. Nigdy nie powinien się interesować tymi, kogo kochała. Zwęglonym Futrem. Rodzinie. Może przestanie mu zależeć i odpuści. Chciała, żeby w tej chwili wycofał się i wrócił do swojego cholernego Klanu Wilka. Obawiała się jednak, że los może nie być wystarczająco litościwy.
<Jastrząb?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz