Przez moment Jastrzębi Podmuch nawet mu wierzyła. Jego argumenty były spójne, logiczne i powinny pozwolić jej zaufać, że się myli i wszystko będzie dobrze. Powinny. Ale nawet jeśli medyk uspokoił jej rozum, lęki pozostały.
Wojowniczka naprawdę chciała mu wierzyć, ale za bardzo się bała.
Wbrew sobie przytaknęła mu.
- Masz rację - miauknęła. Medyk rozluźnił mięśnie, ale znów się spiął, gdy dodała - Klan Gwiazdy by cię ostrzegł. Nie powinnam rzucać takich oskarżeń bezpodstawnie. Brzmię jak wariatka, a przecież nią nie jestem. Dziękuję za troskę, ale jeszcze nie pora, żebym odeszła do starszyzny. - “Mam jeszcze mnóstwo do zrobienia” chciała dodać, ale się powstrzymała. - Potrzebuję po prostu trochę odpocząć. Ostatnie parę wschodów słońca było stresujące. Martwię się o nasz klan. Ale w takim razie… zostaje mi tylko modlić się o jakiś znak.
Liliowy spojrzał na nią podejrzliwie, ale chyba jej uwierzył. Jastrząb odetchnęła z ulgą. Gdyby faktycznie uznał ją za chorą, mógłby zamknąć ją w swoim legowisku, a tego by nie zniosła. Miała dzieci, ucznia, mnóstwo obowiązków…
Miała coś do udowodnienia.
Następnym razem gdy do niego przyjdzie, będzie miała dowody.
Borsuczy Krok poniesie konsekwencje. Klan Wilka znów będzie bezpieczny.
***
Wzdrygnęła się, wyrywając z dziwnego półsnu. Uderzenie serca zajęło jej zrozumienie, gdzie jest. Stała przed legowiskiem medyka. Po raz kolejny.
Jastrzębi Podmuch nigdy wcześniej nie miała tendencji do zamyślania się. Nie lunatykowała w nocy, nie włóczyła się bez celu z dzień. Wszystko zmieniło się paręnaście wschodów słońca temu. Najpierw budziła się niewyspana albo zmoknięta, później zaczęło jej się zdarzać odpłynąć w ciągu dnia. Aż zaczęła budzić się pod legowiskiem medyka.
Jej serce zabiło szybciej.
Opuściła obóz i ruszyła na łąkę. Może i było zimno, ale w końcu nie padało. Udało jej się znaleźć kilka niewielkich kwiatów, schowanych pośród trawy. Zerwała je i wróciła do obozu. Serce biło jej jak oszalałe, kiedy przestępowała próg legowiska trójłapego kocura.
- Potrójny Kroku?
Deszczowa Chmura posłał jej zaciekawione spojrzenie. Uśmiechnęła się do niego. W tym czasie medyk wyszedł do niej z głębi legowiska. Zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem.
- To dla Klanu Gwiazdy - miauknęła, wręczając mu kwiaty. - Ja… chciałabym pomodlić się przy kamieniu. Ostatnio… - Wysunęła i schowała pazury. Nie chciała, żeby znów wziął ją za wariatkę. - Pamiętasz, jak mówiłam, że będę się modlić o znak? Ja… chyba go dostałam. Klan Gwiazdy… chciał, żebym tu przyszła. Tak myślę.
Mówiła powoli i konkretnie, tłumiąc ekscytację. Tak bardzo chciała, żeby kocur się zgodził! Jeśli się nie myliła, wzywali ją do siebie! Klan Gwiazdy docenił jej oddanie. Była taka szczęśliwa!
<Potrójny Kroku? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz