- Pszczeli Pyłek? - zdziwił się. O czym ona nawija? Jakaś metafora, że może zostać kiedyś ojcem paskud, czy co?
- Uhm, nieważne, śmieciu. - powiedziała Kamień zakłopotana.
- Właśnie ważne, bo nie rozumiem o co ci chodzi!
- O gówno! - warknęła czarna, machając mu przed nosem ogonem w geście "odwal się", czyli czymś typowym dla niej. Całkiem.
- Jakże mądra odpowiedź, idealna dla osoby o ilorazie inteligencji nie przeważającym twojego.
Tego już kotka nie przepuściła płazem.
- Szacunku trochę do twojego wybawiciela! Nie pamiętasz jak się prawie z własnej głupoty utopiłeś?
- No i może. - pufnął.
Pogrążyli się w ciszy, smutnej i morderczej.
- Wciąż jesteś na mnie zła za poparcie Pokręconego Łba?
Coś zgrzytnęło w Kamień. Zabłyszczało w jej oczach.
- Jesteś takim cepem że dopiero teraz do tego doszedłeś?! - syknęła, bardziej wrogo niż zwykle.
- Nie-
- Dopiero teraz, wronia strawo, udało ci się łaskawie zrozumieć że poparcie rudego w wydaniu mojej rodzonej matki mogło mnie urazić?!
Cofnął się o krok.
- Zamordowała moją mento-
- BYŁA RUDA!
- BYŁA DOBRA!
- Była takim samym, przebrzydłym rudzielcem jak Piaskowy Ściek i jej poplecznicy!
- Była jak Koperkowy Podmuch! Niewinna!
- Żaden rudy nie jest niewinny!
- Zrobiła coś niewybaczalnego! Zabójstwo nie jest taką anegdotką jak zrobienie głupoty na zgromadzeniu!
- Jeszcze jedno słowo... - warknęła Kamień wściekle. Zamachał ogonem.
- Nie moja wina że twoja matka była tak głupia! Skręcony Łeb miała przynajmniej rację, nie to co ty!
i ta wypowiedź była błędem.
Kamienna Agonia wysunęła pazury i niemal natychmiastowo rzuciła się na niebieskiego w niemym krzyku. Nie miał nawet czasu na reakcję, gdyż został przygnieciony przez silniejsze niż myślał łapy wojowniczki. Jej zielone oczy błyszczały jak ogień, który chciałby spalić całe jego ciało za tą haniebną ripostę.
W odpowiedzi syknął, próbując się wydostać.
Wtedy jej pazury przecięły lekko skórę na jego piersi.
Zaszumiło mu w uszach, warknął i szybko się wydostał z uścisku wycelował szponami w bark przeciwniczki. Rana być może nie była zbyt głęboka, ale..
Ten zapach. Ten sam jak u Króliczego Susu, gdy była zabijana przez Piaskową Gwiazdę.
Nozdrza się gwałtownie rozszerzyły u niebieskiego.
Ślepia zabłyszczały wyimaginowaną przez niego czerwienią.
Gdzieś w oddali zaczął świszczeć wiatr.
Jebany mysi móżdżek, który nawet go nigdy nie docenił, choć się tak starał. Każdy ułamek serca był przepełniony tysiącem myśli i wyzwisk do zdezorientowanej Kamiennej Agonii. Czuł teraz po prostu gniew nie do okiełznania.
Wpadł w furię i już nie panował nad niczym.
<Kamulcu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz