— Wysłałam Jesiotrową Łuskę do klanu wilka. Jeśli dobrze pójdzie, niedługo zawrzemy sojusz. Mam nadzieję, że to chociaż trochę zabezpieczy klan — zamilkła na kilka uderzeń serca. zwieszając łeb — Od jakiegoś czasu śni mi się Chrobotkowy Obłok, która maluje na moim czole dziewięć punktów a później je rozmazuje — przyznała spokojnie.
To go bardziej zaskoczyło niż fakt, że jego syn wyruszył samotnie do obcego klanu, aby zawrzeć sojusz. A powinno być inaczej. Jesiotrowa Łuska bardzo ciężko przeżył stratę swojej ukochanej, a niedawno zmarła Żabka... Doskonale rozumiał jak mógł się teraz czuć. On w młodości również doświadczył śmierci bliskich. Długo mu zeszło, aby się z tym pogodzić. Brzoskwiniowa Bryza odwiedzała go, kiedy tylko znalazła czas. A miała go bardzo dużo. Stąd wiedział, że kocur był naprawdę podłamany. Kiedy wróci, powinien się z nim spotkać i jakoś wesprzeć. Był w końcu jego synem.
- Dziewięć punktów, które później rozmazuje? - pomyślał na głos. Nie podobała mu się ta wizja. Znał się z Klanem Gwiazdy już dość długo. Widział niebiosa i zachodzące w nich zmiany. Teraz nie wiedział jak tam było, bo miał już dość umierania, ale po śnie mógł jasno się domyślić, że było kiepsko.
- Myślę, że tu chodzi o dar dziewięciu żywotów. Kiedy ostatni raz umarłem, nikt nawet do mnie nie przyszedł. Przodkowie byli niespokojni i jakby czymś wystraszeni. Nawet nie widziałem Aroniowej Gwiazdy, który uciekał przed Pstrągową Gwiazdą i jej chmurą pełną piorunów - Może to oznaczało, że kotka w końcu dała mu spokój? Oby... Wujek już za długo się nacierpiał w życiu, aby cierpieć też i po nim. - Możliwe, że nie będą już w stanie cię nimi obdarować. Pewnie taki był przekaz.
Kotka jeszcze na chwilę się zamyśliła. Teraz jako liderka miała na swoich barkach mnóstwo roboty. Współczuł jej tego, że w takich czasach musiała rządzić klanem. Ale miała jego i Niezapominajkowy Sen. Był pewien, że poradzi sobie i z tym.
***
Jesiotrowa Łuska wrócił! Dowiedział się tego od razu, kiedy tylko wzeszło słońce. Nie zjadł nawet piszczki, tylko od razu pognał do syna. Znalazł go nad brzegiem rzeki. Wpatrywał się w swoje odbicie. Podszedł do niego, kładąc ogon na jego barku.
- Jak się czujesz? - Nie odpowiedział, więc kontynuował. - Jak było w Klanie Wilka? Podróż minęła spokojnie?
Kocur nadal milczał. Bardzo to go zaniepokoiło. Czyżby aż tak się załamał po śmierci całej swojej rodziny?
- Jesiotrowa Łusko? - Trącił go ramieniem.
To sprawiło, że urok z kremowego zniknął, a on zamrugał, patrząc na niego beznamiętnym wzrokiem.
- Chcesz się przejść? - jego głos był zachrypnięty, ale doskonale słyszalny.
Pokiwał głową.
***
Las o tej porze był... mokry. Ziemia rozmoknięta, wsysała łapy, co uniemożliwiało szybszy chód. Na szczęście nie padało. Szedł za synem, który potykał się raz po raz, ale brnął dalej. Nie chciał nawet jego pomocy. Coś tu było... nie tak...
Dziwne uczucie ścisnęło mu pierś, kiedy dotarli nad grób...
Nienawidził grobów, odkąd sam w takim prawie nie umarł. Ten jednak był zasypany, a kremowy kocur, przysiadł przed nim, zwieszając łeb.
- Dlaczego obie musiały zginąć? - zapytał się w przestrzeń, ale odpowiedziała mu cisza. - To twoja wina. - Zacięty wyraz pyska, pojawił się tuż przed jego nosem. Nie zarejestrował momentu, kiedy ten się odwrócił, a już stał tuż obok. - Twoja! Gdybyś zauważył, że z Węgorzym Wąsem jest coś nie tak, nie zaatakowała by ciebie, nie umarłaby! Przez twoje zrzeknięcie władzy, Żabka... Żabki Plusk... zmarła! Przez ciebie i tego nowego zastępcę, który posłał ją na śmierć! - W jego oczach wezbrały łzy.
Mimo tych oskarżeń, nie zareagował. Doskonale wiedział, że nie kierował tego słów do niego. Obwiniał siebie... Tylko on został jego kozłem ofiarnym.
- Jesiotrze, ja...
- Cicho! Ja... ja zdecydowałem! Wybacz, tato... Ale tylko tak... tylko tak one wstaną z grobów - nie zrozumiał do końca o co chodziło kocurowi, kiedy ten rzucił się na niego.
Odskoczył na bok, krzywiąc się. Nie był już najmłodszy, walka mogła skończyć się dla niego katastrofalnie. Jednak... dlaczego Jesiotr to robił?
Nie mógł nad tym zastanawiać się długo, bo starał się uniknąć jego ciosów. Wydawało się jakby zmuszał się do nich, z każdą chwilą łzy zasłaniały mu widok bardziej, co wykorzystał, podcinając mu łapy.
Kremowy upadł na ziemię i zaniósł się szlochem.
- N-n-nie potra-afie... Je-e-estem be-e-ezużyteczny! Wy-wy-wybacz ta-to... - przełknął ślinę.
- O co chodzi? Czemu...
- Kazał mi... mówił, że one ożyją. Obiecał mi to... Ale... ale nie mogę... nie dam rady... - Pokręcił głową, zrywając się na łapy. - Nie chcę, aby mnie opętał! Nie! - zaczął krzyczeć. - Uciekaj! Uciekaj! - syknął, po czym ruszył pędem przed siebie, z dala od ojca.
Nie rozumiał co się stało. Stał tam, póki jakaś moc nie kopnęła go w tyłek. Oczywiście nie dosłownie. Szybko poderwał łapy i zaczął gonić spanikowanego kocura, który zostawiał na szczęście masę śladów.
Biegł i biegł, aż nie zatrzymał się tuż przy Drodze Grzmotu. Rozejrzał się za synem.
Swąd krwi dotarł do jego nosa pierwszy. Ruszył za nim, pełen złych przeczuć.
***
"Teraz jest z rodziną" - głos Pigwowego Kła szydził z niego. Był pewnie rozczarowany, że nie udało się synowi zabić ojca, ale takie zakończenie tego wszystkiego pewnie też mu odpowiadało.
Czuł jak się rozpada. Śmierć dziecka, była w końcu najcięższym przeżyciem, które mogło spotkać ojca. Kremowe futerko tonęło we krwi. Odszedł.
Zacisnął zęby. Jak on nienawidził Mrocznej Puszczy.
Dlaczego... dlaczego się uwziął na niego? Czemu nie mógł odejść do Pustki? Łapy trzęsły mu się, niezdolne do ruchu. Nadal przed oczami miał martwe ciało syna, leżące na poboczu.
***
Nie wiedział jak go znaleźli. Może poszli za śladem zapachu? Nie padało, więc trop był na pewno wyczuwalny. Pierwszy pojawił się Niezapominajkowy Sen, który zdziwił się, kiedy go zobaczył.
- Wujku? Co tu robisz? Wszyscy się martwią, bo zniknąłeś... i... - Spojrzał na ciało i krew odpłynęła mu z pyska. - Co się stało?
- Potwór. I... zwodzenie Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd - nic więcej nie powiedział.
Zastępca pognał po liderkę, która po dłużących się uderzeniach serca, zjawiła się. Po co? Niedawno przecież została zaatakowana! Powinna odpoczywać! Najwyraźniej Niezapominajkowy Sen musiał jej coś nagadać, co sprawiło, że tu przyszła.
- To jego wina... - splunął. - Nagadał mu coś. Że odzyska rodzinę, że ich wskrzesi. Miał tylko mnie zabić... Nie mógł jednak tego zrobić. Uciekł i... i... wpadł pod potwora... - Skrzywił pysk, powstrzymując łzy przed wydostaniem się na światło dzienne. - Tak bardzo chcę go zabić. Rozerwać jego ciało na strzępy... Ten jego przeklęty biało-czarny pysk. Ale jak? Jak to zrobić skoro od dawna jest martwy?! Czemu zmarli ingerują w nasze życie? Czemu? - Zwrócił wzrok na Zbożową Gwiazdę. - Czemu nie mogą dać nam spokoju?
<Zboże?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz