Kiwnął łbem.
Wątpił, żeby Orzełek przyszedł, ale... spojrzał na siostrę. Wyglądała źle. Nie jak ona. Smutno. Pachniała stresem i nerwami. Kwaśny już nie pamiętał kiedy widział, żeby uśmiechała się szczerze.
— Zimorodek chyba jest zajęty. Ma ucznia. — poinformował ją.
Iskrząca zamyśliła się na uderzenie serca. Jej zmęczone ślipia wędrowały po ziemi.
Iskrząca zamyśliła się na uderzenie serca. Jej zmęczone ślipia wędrowały po ziemi.
— No tak. — ciche miauknięcie zdradzało nierozgarnięcie kotki.
Kwaśny oderwał się niechętnie od siostry i ruszył w stronę wyjścia z obozowiska. Mama zawsze im powtarzała, że spacer jest dobry na wszelkie problemy.
— Idziemy?
Spojrzał do góry. Liście drzew opadały na ziemię kolorowe przez niesforny wicher. Były śliczne. Takie złociste. Szylkretka dogoniła brata i zatrzymała się przy nim, by rzucić okiem na niebo.
— Myślisz, że będą jeszcze jakieś kwiatki? — zapytał Kwaśny niepewnie.
A co jeśli ich cel wędrówki nie ma sensu? Kwiatki rosły porą opadających liści? Iskrzący Krok spojrzała na niego. Sztuczny uśmiech kradł się na jej pysk.
— Na pewno coś znajdziemy. — miauknęła.
Kwaśny przekręcił łeb. Coś nie ufał temu twierdzeniu. Nie chciał, żeby siostra się rozczarowała i zasmuciła jeśli żadnych nie znajdą.
— Zawsze możemy pozbierać liście. Też są ładne. — stwierdził, przyglądając się jednemu z nich. — Orle Pióro zawsze je lubił.
Żółte ślipia wbiły wzrok w liście. Kwaśny obserwował kotkę kątem oka.
Zerwanie z Olchowym Sercem tak ją męczyło?
— To chodźmy w głąb lasu. — zaproponowała niemrawym głosem, idąc w kierunku dawnego obozu.
Kwaśny podążył za nią. Nie wiedział co się robi w takich sytuacjach. Zimorodkowy Blask pewnie przytuliłby Iskrzącą. Ale Kwaśny już to zrobił i kotce nie było lepiej. Rozmowa? To zrobiła z nim Popielaty Grzbiet i pomogło? Lecz nie był pewny co dokładnie gryzie siostrę.
— Spójrz, Kwaśny. Jakie czerwone. — mruknęła Iskrzący Krok, wskazując na krzak z bordowymi liściami.
Wojownik podszedł do niego. Były bardzo ładne. Niektóre posiadały czarne kropki. A może to robaki?
— Zupełnie jak twoje futro. — stwierdził, pokazując siostrze liść.
Iskrząca spojrzała na niego smutno.
— Faktycznie.
Wzrok Kwaśnego skupił się na pysku siostry. Analizował jak może jej pomóc. Bo przecież musiał. Byli rodzeństwem. Musiał jej pomóc.
— Coś się stało, Kwaśny? Mam coś na pysku?
Czasu było coraz mniej, a rozwiązania żadnego.
— Wszystko w porządku? — powtórzył jej słowa. wbijając wzrok w kotkę.
<Iskrząca?>
— Spójrz, Kwaśny. Jakie czerwone. — mruknęła Iskrzący Krok, wskazując na krzak z bordowymi liściami.
Wojownik podszedł do niego. Były bardzo ładne. Niektóre posiadały czarne kropki. A może to robaki?
— Zupełnie jak twoje futro. — stwierdził, pokazując siostrze liść.
Iskrząca spojrzała na niego smutno.
— Faktycznie.
Wzrok Kwaśnego skupił się na pysku siostry. Analizował jak może jej pomóc. Bo przecież musiał. Byli rodzeństwem. Musiał jej pomóc.
— Coś się stało, Kwaśny? Mam coś na pysku?
Czasu było coraz mniej, a rozwiązania żadnego.
— Wszystko w porządku? — powtórzył jej słowa. wbijając wzrok w kotkę.
<Iskrząca?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz