Kolejny cudowny dzień. Ozziego nie było nigdzie w zasięgu wzroku, słoneczko świeciło, miska była pełna wołowych przysmaków. Żyć nie umierać.
- Minęła piąta, nie zatrzymasz mniee, właśnie piątunio rozpoczyna sieeeee - sączyło się z pudełka pozostawionego na szafce przez Dwunożnych. Parę dni temu nauczył się jak je włączyć, więc grało na cały regulator nawet, kiedy Wyprostowanych nie było w domu.
Belzebub przeciągnął się, wyciągając czarne łapy najdalej jak mógł. Coś przyjemnie strzeliło mu w kręgosłupie.
Zawtórował głosowi z pudełka, miaucząc kolejne wersy refrenu (to, że nie rozumiał, o co w nim chodziło, nie stanowiło dla niego żadnego problemu). Nagle do jego nosa doszedł nieznany zapach. Kolejny nowy sąsiad? Całkiem sporo się ich ostatnio pojawiło. Zamilkł, podchodząc do ogrodzenia kończącego jego włości. Niepokój zaszczepiony przez brata gdzieś tam pozostał, ale hej, poznał już Lokiego i Papieża i żadne nie chciało przerobić go na kaszankę, więc może i teraz nie będzie tak źle?
Na wszelki wypadek trzymając się blisko płotu, podszedł bliżej czarnej sylwetki. Nawet stąd słyszał, jak kotka syczy i prycha niezadowolona. Uśmiechnął się pod nosem. Ktoś tu wstał dzisiaj lewą łapą.
- Cześć! - zawołał (z bezpiecznej odległości).
- Tia, hej - odparła bez entuzjazmu.
Zaśmiał się pod nosem i podszedł bliżej. Nie wyglądała specjalnie groźnie. Była od niego mniejsza i chudsza, miała krótkie czarne futro i pomarańczowe ślepia. I była kotką.
- Dziwnie pachniesz - palnął. Kocica przez moment mordowała go wzrokiem.
- Nie przypominaj mi nawet - prychnęła.
Belzebub zrobił krok do przodu i dyskretnie ją powąchał. A przynajmniej starał się być dyskretny. Znał ten zapach i chyba odgadł przyczynę złego humoru nieznajomej.
- No tak - miauknął, uśmiechając się lekko. - Obrzynacz. Jakoś ci nie zazdroszczę. - Czarna nie urwała mu jeszcze głowy, więc kontynuował. - Jestem Belzebub, a ty?
<Hagrid? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz