Wydała z siebie cichy syk, kiedy Jad nadepnął jej łapą na ogon.
- Ała! - pisnęła. - Uważaj, trochę klasy by ci się przydało! Jesteś strasznie nieostrożny! - stwierdziła oburzona. - Teraz powinieneś mnie przeprosić za swoje karygodne zachowanie, jeśli nie chcesz, bym powiedziała mamie, jak się paskudnie zachowujesz! - dodała, z lekkim warkotem w głosie.
- Przeprosiłbym cię już dawno, gdybyś tyle nie paplała - mruknął, przekręcając oczami. - I tak polecisz do matki naskarżyć. Robisz to zawsze i zresztą, tylko to potrafisz.
- Nieprawda! Jestem z pewnością bardziej użyteczna od ciebie, bo ty nic nie umiesz! Tylko się niepotrzebnie ze wszystkimi awanturujesz, bo taki jesteś głupi! - Wzrokiem zaczęła szukać Rozkwitającego Pąku.
Donos był przecież najwyższą formą dojrzałości.
Uśmiechnęła się zwycięsko, spostrzegając niebieską, która przekroczyła próg wejścia do żłobka.
- Ha! Już po tobie - wyszeptała do brata i zerwała się w stronę rodzicielki. - Mamo! Mamo! A wiesz, co Jad powiedział? Bardzo brzydko powiedział! I nadepnął mi jeszcze na ogon! I nawet nie przeprosił, a go upomniałam, że trzeba przepraszać!
- Nic nowego - rzucił Listek z drugiego końca kociarni.
- Jad, ile raz mogę cię prosić, byś się porządnie zachowywał? Przeproś siostrę i postaraj się na przyszłość uważać - westchnęła.
- Przecież nie zrobiłem tego specjalnie - prychnął.
- Rozumiem, może był to i przypadek, ale przeprosić zawsze trzeba - pouczyła go.
Rudy cicho przeklnął, za co został zgromiony karcącym wzrokiem. Niechętnie wymamrotał magiczne słowo w stronę czarnej, jednocześnie posyłając jej mordercze spojrzenie.
Zbliżała się noc, toteż dorosła kotka położyła się na uboczu żłobka, wołając do siebie pociechy.
Motylek była pierwsza. Zajęła najlepsze miejsce, bowiem wtuliła się w futro na piersi matki, mrucząc cicho z zadowolenia. Listek przycupnął tuż za nią, a Jad jak to miał w zwyczaju, odizolował się od rodzeństwa i usadowił się z drugiej strony rodzicielki, byleby nie widzieć tamtych dwóch pysków.
- Jutro porozmawiamy o twoim słownictwie - odezwała się niespodziewanie karmicielka, spoglądając uważnie na rudego. - A teraz wszyscy do spania, jesteście zdecydowanie zbyt długo na łapach.
- Dobranoc mamusiu! I wam też życzę miłych snów, Listku i Jadzie! - Tortie wypowiedziała te słowa najbardziej przesłodzonym głosem, jaki była z siebie w stanie wydobyć. W odpowiedzi dostała jedynie ciche pomruki.
Za to Rozkwit pochyliła się ku niej i liznęła czule w ucho.
- Dobranoc skarbie. Cieszę się, że chociaż ty jesteś zawsze taka grzeczna i miła.
Motylek uśmiechnęła się zwycięsko.
Znowu zasługiwała na tytuł najlepszego dziecka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz