— Witaj Stokrotkowa Łapo, jak ci się spało? Rozciągnąłeś się porządnie?
Mentorka powiedziała to aż nazbyt radosnym tonem.
— Dobrze mi się spało — kocur miauknął, sennie przeciągając ostatnie słowo, jednocześnie zaprzeczając samemu sobie.
— Mam pewne wątpliwości, ale jak tam sobie chcesz — Starsza powiedziała i skierowała się w stronę wyjścia, ogonem rozkazując uczniowi, by zrobił to samo. Stokrotek spojrzał na nią zaskoczony i szybkim krokiem ruszył w jej ślady. Najpierw ten nad wyraz duży entuzjazm, a teraz taki pośpiech? Coś tu jest na rzeczy. Koty wolnym krokiem szły przez tereny Klanu Klifu, obserwując panoramę Pory Nagich Liści. Starsza kotka była prawie niezauważalna na tle białego śniegu. Czasem Stokrotek zastanawiał się, czemu imię jego mentorki nie ma nic związanego ze śniegiem? Imię Chłodny kaprys brzmiało nieźle! Tak samo śnieżny kaprys, a nawet…
— Jesteśmy na miejscu.
Z myśli wyrwał ucznia głos białej kotki. Usiadła ona przed lasem pełnym bezlistnych drzew.
— Bożodrzewny Kaprysie… Czego będziemy się dzisiaj uczyć?
— Wspinaczki na drzewa — Kotka powiedziała z uśmiechem.— I będzie to jeden z naszych ostatnich treningów.
— Jak to jeden z ostatnich?— Kocur spojrzał na nią zaskoczony. O czym Bożo mówiła?
— Nie myślałeś, chyba że zostaniesz uczniem na zawsze co? Pewien wróbelek wyśpiewał mi, że niedługo będziesz gotowy na zostanie wojownikiem.
Kocur spojrzał na nią zaskoczony, a serce zabiło mu szybciej. Wiedział, że ten dzień w końcu nadejdzie, ale nie spodziewał się, że będzie to już niedługo. Nie miał co się dziwić. Już dawno nie był kociakiem. Ba! Nawet nazwanie go kocurkiem wydawało się dziwne. Może przedłużono jego trening, by mógł udowodnić wierność dla klanu?
— A… a wiesz dokładnie, kiedy mentorko?
— Tego niestety nie wiem, ale wiem, że porę nowych liści raczej przywitasz w nowym legowisku.
Stokrotek próbował opanować swoje emocje, ale łapy same mu chodziły z lewa do prawa. Był podekscytowany!
— Spokojnie, najpierw potrenujesz, a dopiero potem będziesz się ekscytować — mentorka zaśmiała się krótko.
Liliowy kocur wziął kilka głębokich wdechów, wypełniając swoje płuca świeżym, zimnym powietrzem i usiadł obok Bożodrzewnego kaprysu, słuchając jej uważnie.
— Nauczysz się dzisiaj wspinaczki na drzewa. Jako koty, które trzymają się zawsze na krawędzi, musimy wiedzieć, jak się wspinać, żeby w razie potrzeby…
Mentorka tłumaczyła mu przez pewien czas, dlaczego wspinaczka jest potrzebna, po czym wyjaśniła, czemu uczą się tego akurat teraz, na nagich drzewach. Potem podeszła do drzewa i pokazała mu wszystko krok po kroku. Jednym susem zaskoczyła i zjawiła się obok swojego ucznia.
— Teraz twoja kolej — powiedziała ciepło.
Kocur podszedł niepewnie do drzewa. Pierwsza próba…druga… trzecia… no dobra, raz się żyje. Kocur złapał pazurami korę drzewa i zaczął powoli wspinać się do góry. Ze strachu zamknął oczy i wspinał się jeszcze chwilę na czuja.
— Daleko jeszcze..?
— Masz gałąź tuż przed swoim nosem Stokrotkowa Łapo.
Kocur otworzył oczy i jednym szybkim ruchem wspiął się na gałąź drzewa. Widok z tej wysokości był piękny! Klany wyglądały teraz jak jedna wielka biała kraina! Spojrzał na kotkę, która teraz wydawała się malutka.
— A… Jak się schodzi?
***
Kocur nie mógł spać. Ciągle się wiercił i kręcił. Nie mógł uspokoić myśli. Wziął głęboki wdech i spojrzał na puste wnętrze klanu. Wszyscy oprócz niego teraz spali. Uczeń delikatnie podniósł się z legowiska i próbował cicho podejść do wyjścia z obozu. Usiadł zaraz przed wejściem i spojrzał w niebo pełne jasnych gwiazd. Wyobrażał on sobie, że gwiazdy są milionem kocich przodków, którzy spoglądali na jego dokonania. Ciekawe czy Krzemień i mama obserwowały go przez cały dzień. Zaczął zastanawiać się, czy jego dziadkowie czuwali przy nim od zawsze. Myśl, że jego rodzina była zawsze blisko niego dodała mu dużo komfortu oraz otuchy. Zamknął oczy i zmówił w myślach modlitwę dziękczynną do Klanu Gwiazdy. Po krótkiej chwili wstał i niepostrzeżenie wrócił do legowiska, zwinął się w kłębek i zamknął swoje zmęczone oczy. Tym razem udało mu się zasnąć bez problemu, czując ciepło innych kotów, które przypominało mu jego starą kocią kolonię.[708 Słów] + nauka wspinaczki na drzewa
[przyznano 14% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz