Lekko stawiając łapy, wyszła na zewnątrz, biorąc głęboki oddech. Powietrze było zimne, przyjemnie orzeźwiające. Usiadła tuż obok wejścia, pusząc futro, aby nie dopuścić do siebie przenikającego chłodu. Drobne śnieżynki nadal spadały z nieba, co po chwili sprawiło, że jej grzbiet został oprószony lodowatą bielą. Pamiętała jak zza mgły, że kiedyś z siostrami łapały takie na języki. Biegały przed ich ówczesnym legowiskiem i śmiały się, gubiąc w liczeniu, która zebrała ich jak najwięcej. Może pobawiłaby się w ten sposób ze swoimi kociakami. I zabrali by jeszcze Siwka, aby się nie nudził. Kazimiera nigdy nie chciała się z nią bawić i wręcz krytykowała poczynania jej i reszty, woląc chować się w cieple opuszczonego domu dwunogów. Nie chciała, aby ani Ikra, ani Kijanka czuli się tak, jak ona, gdy była młodsza. Jej instynkt kierował ją w stronę ignorowania ich głośnego stylu bycia, ale nakazała sobie, że będzie ich traktować lepiej. Może i ze sztuczną czułością, ale lepiej. Nie zwracanie uwagi na ich docinki wobec siebie nawzajem przychodziło jej naturalnie, ale działała wręcz przeciwnie, gdyż chciała, aby byli dobrze wychowani.
Brązowe oczy Mżawki obserwowały spadający z ciemnego nieba puch, który ze świetlistą poświatą odbijał się na nocnym tle. Drobinki śniegu przypominały jej fragmenty brzozowej kory i szaro-biały popiół. Kiedyś, podczas swojej podróży, jeszcze przed spotkaniem Miszteli, napotkała się na grupkę młodych dwunogów, którzy ku jej zmieszanym i przerażeniu, siedzieli wokół sterty gałęzi, tlących się ogniem. Przez całą noc przyglądała się im, a gdy poszli i sprawili, że gorące płomienie zniknęły, postanowiła przyjrzeć się z bliska. Rozgrzane gałęzie rozprzestrzeniały przyjemne ciepło, a ziemia była usiana jasnym pyłem, który przylepił się do łap i pachniał spalenizną. Przez parę kolejnych wschodów słońca czuła na swoim futrze ten charakterystyczny zapach, do tego stopnia, że nawet się jej on spodobał.
Rozejrzała się po obozie. Jej wzrok przykuła zwinięta postać, siedząca niedaleko legowiska wojowników. Rozpoznała w czarno-białej figurze Mandarynkowe Pióro, która po chwili złapała z nią kontakt wzrokowy. Trochę onieśmieliła się, chowając łapki za ogonem.
- Hej - odezwała się nieśmiało, a wojowniczka odwróciła głowę w jej stronę - Nie możesz spać?
<Mandarynko?>
Kocham te retrospekcje <3
OdpowiedzUsuń