Słońce wschodziło na niebie, a z nim słychać było skrzek wron. Moje kremowe futerko było splątane przez gałązki i inne ciernie w moim legowisku. Nie mogłam uwierzyć, że Mandarynkowa Łapa stała się Mandarynkowym Piórem, a jej siostra Algową Strugą. Sama już chciałam otrzymać wojownicze imię. Z ekscytacji wierciłam się w legowisku. Ostatnio miałam trening z Bulwiastą Łapą! A teraz Dryfującą Bulwą! Miałam nadzieję, że nie na długo zostanę w legowisku uczniów. Wyszłam z legowiska i przysiadłam na kamieniu. Zapowiadał się dobry dzień! Szybko zaczęłam ogarniać swoje futro, żeby wróciło do porządku. Rozciągnęłam się, czekając na mentora. Chyba ten dzień był najpiękniejszy w moim życiu. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale już nie miałam koszmarów i czułam się o niebo lepiej! Kiedy zobaczyłam mojego mentora, pośpieszyłam mu na przywitanie.
- Cześć! Śnieżny Wspomnienie, kiedy będzie trening!? - krzyknęłam mu do ucha.
- Stokrotkowa Łapo! Ile razy mam ci mówić, żebyś nie krzyczała mi do ucha?! - warknął wojownik. - Dziś będziesz ćwiczyła z Dryfującą Bulwą - dokończył. Bardzo ucieszyłam się, że będę z nim trenować. Może okażę się lepsza od niego? Chociaż to prawdopodobieństwo jest znikome, bo przecież on jest wojownikiem! Kiedy zauważyłam pobratymca wiedziałam, że zaraz mamy ruszać. Szłam za mentorem, a Dryfująca Bulwa za mną. Byłam ostatnio podekscytowana z ostatnich treningów, więc dziś nie będzie inaczej. Śnieżne Wspomnienie przystanął koło drzew, wiedziałam co się święci, więc stanęłam koło jednego z nich w gotowości. Wysunęłam pazury, które wbiłam w ziemię.
- Dobrze, Stokrotkowa Łapo, zaczynaj! - powiedział mentor. Na komendę wskoczyłam na drzewo, mocno trzymając się pazurami. Z determinacją wspinałam się po grubej korze.
- Dobrze, wystarczy! - Usłyszałam krzyk. Kiedy zeszłam, nadeszła kolej Dryfującej Bulwy. Nawet nieźle mu poszło!
- Śnieżne Wspomnienie? Możemy iść jeszcze na polowanie? Proszę!! - powiedziałam do srebrnego kocura. On chwilę na mnie popatrzył i się zgodził! Od razu wyczułam zapach wiewiórki i z entuzjazmem popędziłam jak szalona.
- Stokrotkowa Łapo, zaczekaj! - Usłyszałam cichy głos Dryfującej Bulwy. Kiedy zobaczyłam wiewiórkę, zaczęłam się do niej skradać. Ziemia była wilgotna! A takiej nie lubię najbardziej! Jednak to małe stworzenie usłyszało moje kroki i od razu zaczęło uciekać.
- Hej! Wracaj tu, sierściuchu! - krzyknęłam. Przez chwilę widziałam jej bujną, rudą kitę.
- Gdzie on? - szepnęłam cicho. Przez chwilę nie mogłam się zatrzymać, przez to potknęłam się o jeden z korzeni drzew i zaczęłam staczać się po trawie. Wpadłam w wysokie trawy i po chwili zdałam sobie sprawę, że jestem na kwietnej łące. Zgubiłam wiewióra! Wstałam i powąchałam, czy czegoś innego nie ma w pobliżu. Po chwili poczułam zapach, którego jeszcze dotąd nigdy nie czułam. Byłam w wysokich trawach, więc zbytnio nie widziałam, co jest koło mnie. Szłam przed siebie i kiedy wyszłam, zobaczyłam małe, białe stworzenie. "Czy to gronostaj?" Mało o nich słyszałam, ale Śnieżne Wspomnienie coś o nich wspominał. Dziwne, srebrny kocur nie wspominał, że są białe. Może zmieniają się pod wpływem klimatu? Sama nie wiem. Gronostaj wpatrywał się we mnie swoimi dużymi, czarnymi oczami. Po chwili wyszczerzył do mnie kły.
- Więc tak się bawimy? - szepnęłam. Wysunęłam pazury, będąc gotowa do ataku. Nie miałam zamiaru czekać i rzuciłam się w stronę zwierza. Ono jednak było szybsze i wbiło kiełki w moją łapę. Ja zgrabnie odrzuciłam zwierzę, po czym rzuciłam mu się do karku. Po kilku próbach zwierzę przestało się ruszać. Zmęczona chwyciłam gronostaja i starałam się znaleźć mentora. Czułam, jakby coś ze mnie wylatywało, odwróciłam się, a za mną była krew. Spojrzałam na moją łapę i to z niej tryskała krew.
- Stokrotkowa Łapo! - Usłyszałam wołanie. Po kilku chwilach zobaczyłam srebrne futro mentora.
- Stokrotkowa Łapo, tu jesteś! Tak się o ciebie martwiłem! - powiedział.
- Nie powinnaś tak znikać, coś mogło ci się stać! - dodał. Spojrzał na gronostaja, a potem na moją łapę. Nagle zaczęłam widzieć przed oczami ciemność, a dalej nic już nie słyszałam. Ostatnie słowa Śnieżnego Wspomnienia, jakie usłyszałam, były: ‘’Dryfująca Bulwo! Stokrotkowa Łapa potrzebuje pomocy!’’ Nie wiem ile wtedy czasu minęło, ale znalazłam się w legowisku medyka.
***
- Stokrotkowa Łapo, obudziłaś się! - Usłyszałam znajomy głos. Zimorodkowa Łapa! No jasne, przecież to legowisko medyka. Ledwo co wstałam, łapa mnie nie bolała, sama nie wiem czemu. Zimorodkowa Łapa chciała do mnie podejść, jednak ja ruchem ogona zakomunikowałam, że dam radę. Kiedy wyjrzałam zza legowiska, wszędzie był śnieg.
- To śnieg! - krzyknęłam. Radośnie wskoczyłam na jedną kupkę, jednak po chwili zaczęłam się tarzać. Kiedy wstałam, zobaczyłam Sroczą Gwiazdę i innych wojowników Klanu Nocy.
- Ja, Srocza Gwiazda, przywódczyni Klanu Nocy, wzywam moich walecznych przodków, by spojrzeli na tę uczennicę. Trenowała pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam ją wam jako kolejną wojowniczkę. Stokrotkowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać Kodeksu Wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Przysięgam - powiedziałam. Dokonam wszelkich starań, by klan nie głodował i nie cierpiał.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję Ci imię wojownika. Stokrotkowa Łapo, od tej pory będziesz znana jako Baśniowa Stokrotka. Klan Gwiazdy ceni twoją pracowitość i dobroć oraz wita cię jako nową wojowniczkę Klanu Nocy.
***
Minęło kilka wschodów słońca od mojego mianowania. Z dumą nosiłam moje wojownicze imię. Brzmiało tak bajecznie…
- Baśniowa Stokrotko! - Usłyszałam. Przed sobą zobaczyłam Mandarynkowe Pióro. Zupełnie zapomniałam, że jesteśmy na polowaniu! Musnęłam srebrną kotkę ogonem i zaczęłam szukać zapachów w trawie. Zając! Kiedy wyszłam z wysokich traw, zobaczyłam go. Na samą myśl o posiłku ślinka mi ciekła. Srebrna wojowniczka też go zauważyła.
- On jest mój! - szepnęłam cicho. Jednak Mandarynkowe Pióro rzuciła się na zwierza. Ten w porę ją zauważył i zaczął uciekać.
- Zaczyna się pościg - warknęłam. Biegłam po grubym, białym śniegu wyprzedzając Mandarynkowe Pióro. Błyskawicznie rzuciłam się na królika, zatapiając w nim zęby. Zniknęłam w białym puchu, kiedy się z niego wyłoniłam, drżałam z zimna.
- Lepiej wracajmy. Jeden królik to i tak dużo, skoro mamy Porę Nagich Drzew - mruknęła Mandarynkowe Pióro. Kiedy wracałyśmy tak jakby wyczułam czyjąś obecność? Przystanęłam i zobaczyłam czarne ślepia w krzakach. Czyżby gronostaj? Czy nieproszony gość?
- Baśniowa Stokrotko, idziesz? - Usłyszałam.
- Idę! - mruknęłam.
[948 słów]
[przyznano 19%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz