— Na szczęście mnie złapałeś... — powiedziała, wstając ociężale z jego puchatego ogona. Nie wyglądała jakby była teraz w stanie zrobić węża. Może to i lepiej, nie potrzebujemy połamanej uczennicy.
— Oczywiście! Pokrzywowe Zarośla chyba by mnie ukatrupił, jakbym pozwolił, żebyś się pokiereszowała na mojej warcie. Niby taki łagodny gigant, a pewnie nieźle by mógł zajść komuś za skórę, gdyby chciał, ma się rozumieć — Usadowił się na suchej części mchu. Nie lubił mieć mokrego zadka. Kornikowa Kora kiedyś powiedział mu, że przez przesiadywanie na wilgotnym posłaniu nabawił się jakiś swędzących robaków, więc od tamtego momentu niczym ognia unikał takich sytuacji.
— Raczej nigdy nikomu nie zrobiłby krzywdy... Nie jest taki. — rzuciła, aby obronić dobre imię mentora. Wojownikowi nie umknął fakt, że na samą wzmiankę o nim, koteczka rozluźniła się, a gdy jeszcze zaznaczył, że ten martwiłby się jej zdrowiem w razie wypadku, uśmiech wdarł się na ciemny pyszczek.
— Tak, tak. Masz racje to szlachetny kocur! — przyznał rację. — Opanowany i porządny. Pewnie świetnie ci idzie trening, co? Z takim cierpliwym gościem wszystko jest proste jak złapanie ślimaka. Chyba się nie mylę, co?
— Jakoś idzie... — wymruczała nieśmiało. Niedźwiedź od razu zrozumiał, że musiał to być drażliwy temat. Chwilkę czekał na rozwinięcie odpowiedzi, a kiedy doszło do niego, że nie ma co, postanowił zrobić to, w czym myślał, że jest zdecydowanie najlepszy.
— Głowa do góry, na pewno jeszcze wszystko się ułoży. Nie ma co płakać nad skradzioną przez lisa nornicą. Mogłaś zawsze trafić na jakiegoś nieprzyjemnego buca. — Dał jej delikatnego kuksańca w bark. Chciał rozluźnić atmosferę. — Pomyśl sobie jakie nieszczęśliwe byłoby twoje życie, jakbyś dostała za mentora takiego Judasz lub lidera czy jego zastępcę. Na szczęście ta dwójka jest już w podeszłym wieku, więc to raczej nikomu nie grozi. A przed tym pierwszym uratowała cię Jeżówkowa Łapa! Niech Klan Gwiazdy ma ją w opiece, gdyż poświęciła się dla dobra nas wszystkich. — zaśmiał się donośnie i szczerze. Może i Siewka nie miała w sobie tyle zuchwałej głupoty i bezpośredniości co jej rozmówca, jednak jego wesoły nastrój zdawał się rozjaśniać jej czarne myśli. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł. — Nie wydawałaś się w pełni przekonana, więc może mógłbym służyć pomocną łapką. Masz kłopoty z jakąś konkretną częścią treningu? Jeśli mam rzucić na bok moją wrodzoną skromność, to powiem, że świetny ze mnie łowca, a tropiciel jeszcze zacniejszy.
<Sieweczko myszeczko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz