— Mamo! — szepnęła jej prosto do ucha.
Kukułcze Gniazdo poruszyła się nieco w swoim posłaniu, otwierając zaspane ślepia.
— Co? — wymamrotała, próbując otrzepać się z resztek snu.
— Idziemy na trening?
— Jest wczesny ranek, Słońce. Dopiero co był wschód.
— Proszę.
— Niech ci będzie — mruknęła niechętnie pod nosem i wstała ociężale z mchu.
***
— I wtedy Trzcinniczek stwierdził, że plotkowanie jest złe, wiesz? — marudziła, idąc wydeptaną ścieżką.
— Super — westchnęła Kukułcze Gniazdo, niezbyt zaangażowana w rozmowę i przez całą drogę udzielająca się najmniej jak się dało, odpowiadając Gąsiorce najbardziej zdawkowymi odpowiedziami, jakie potrafiła znaleźć. Nie, żeby Gąsiorkowa Łapa rzeczywiście to zauważyła. W jej rzeczywistości mamusia była po prostu taka z charakteru i wcale nie miała wychowania swoich kociąt głęboko w zadzie. W końcu dwójka dotarła do niewielkiej polanki treningowej ukrytej wśród drzew sadowych.
— Co dzisiaj robimy, mamo?
— Nie wiem. Co chcesz. — Kukułka nawet nie postarała się o ukrycie irytacji w jej głosie.
— Oh. Um, no cóż, widziałam, że dużo kotów z Klanu Wilka dobrze się wspina i —
— Chcesz się wspinać na drzewa?
Gąsiorek pokiwała łebkiem nieśmiało, zaczynając powoli wyczuwać niechęć mamy do rozmowy ze swoim dzieckiem.
Kukułcze Gniazdo przetarła łapą piach, jakby próbowała dobić się do wspomnień z tego, jak ona była tego uczona.
— Chyba… okej, podejdź do tego drzewa.
Gąsiorek wykonała jej polecenie i wgapiła się w nią, czekając na kolejne instrukcje.
— I… no. Wespnij się z wysuniętymi pazurami. To jest w miarę niskie, więc gdybyś spadła, to raczej nic ci się nie stanie.
Liliowa wysunęła pazurki i niepewnie wczepiła się w zdrewniałą korę. Obróciła łebek w stronę mamy, szukając w jej ślepiach chociaż grama aprobaty. Niezdarnie wdrapała się na najniższy konar.
— Że tak?
— Tak.
— Okej. — Gąsiorkowa Łapa przełknęła nerwowo, w żadnym stopniu nie czując się pewnie na łapach. Chybotliwie wskoczyła na wyższą gałązkę, stopniowo tracąc wyczucie wraz z rosnącą wysokością. Mimo tego jakoś sobie radziła i udało jej się dojść do połowy niskiej śliwy.
— Mogę już zejść? — Miauknęła, próbując brzmieć pewniej, niż się czuła.
— Jak chcesz.
Gąsiorek westchnęła cicho i przygotowała do zeskoczenia z drzewa. Podniosła jedną łapę, zawahała się i kiedy próbowała położyć ją znowu na konarze, nie zwróciła uwagi na to, gdzie ją stawia i wycelowała w cienką gałązkę. Patyk złamał się i uczennica runęła na ziemię.
***
Gąsiorkowa Łapa weszła do legowiska medyczki, kulejąc lekko i trzymając wybitą łapę w powietrzu. Nie było to nic poważnego, ale nadal dokuczało to liliowej w swobodnym ruchu.
— Halo? — Miauknęła głośno, czekając, aż ktoś do niej podejdzie.
<Cisowe Tchnienie?>
[465 słów + wspinaczka po drzewach]
[465 słów + wspinaczka po drzewach]
[przyznano 9% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz