Siedziałem właśnie przed mym nowym legowiskiem, mimo że dzień zaczął się krótszy czas temu ja, już byłem na nogach. Ciemno-szare, zimne kamienie ściany i podłoże wypełnione mchem mającym służyć za miejsce do spania. Niby coś innego niż w żłobku, a jednak coś tak podobnego. W skrócie przyjemne miejsce, w którym możesz się wyspać. To czekało na mnie co dzień. Cieszyłem się z zostania uczniem. A serce nadal biło mi dosyć intensywnie. Ale nie ze złości czy stresu, z podekscytowania! Ale nadal nie mogłem się doczekać, jak nauczę się walczyć bądź polować! Chciałem być wspaniałym wojownikiem, może tak dobrym, że dożyje późnej starości? Jednak było coś, co mnie przygnębiało, że ze zdrowym okiem byłoby mi łatwiej. Szczerze? Wstydziłem tego co sobie zrobiłem. Co byłoby gdybym sobie tego nie zrobił?
Nagle z tego zamyślenia wyrwał mnie dźwięk kroków. Od niedawna zdawało mi się, że słyszę ciut lepiej, ale równie dobrze mogło mi się zdawać. Może po prostu zacząłem zwracać większą uwagę na to z powodu bardziej ograniczonego pola widzenia? Specjalnie by zobaczyć owego kogoś, odwróciłem nieco łeb, by zobaczyć go moim zdrowym okiem. Była to moja matka. Konkretnie ta czarno-biała. Zapewne poszła załatwić swoje potrzeby. Nie chciałem jej zaczepiać, było jeszcze wcześnie. Jednak przypomniało mi o tym, że powinienem spać. Jednak nie mogłem, chciałem już trenować. Może powinienem jednak spróbować obudzić mentora? Może nie byłby to taki zły pomysł? Postanowiłem więc tak zrobić.
Przechodząc obok stosu zwierzyny i zatrzymałem się na chwile. Jednak natychmiastowo poszedłem dalej. Różnobarwne futra wojowników i wojowniczek zdobiły półki, na których spali. Mimo dużej liczby kotów szybko zauważyłem tego, co szukałem. Spał sobie spokojnie. Oddychał delikatnie, przez co jego eleganckie czekoladowe futro delikatnie się ruszało. Mimo że kocur był skulony, było widać, że jest smukły. Do mojego nosa trafił zapach przypominający piasek. Moim zdaniem Niedźwiedzi Miód wyglądał fajnie. Chciałbym tak wyglądać, Byłem pewny, że ugania się za nim sporo kotek! Byłem ciekawy czy mogę się doprowadzić do podobnego stanu! W końcu postanowiłem coś zrobić. Powoli poszedłem na półkę, uważając, by nie nadepnąć na ogon czy inną część ciała jakiegoś wojownika. W końcu podszedłem do czekoladowego kocura, przykucnąłem mu przy sporym uchu i pisnąłem głośno:
- Wstawaj! Wstawaj! Chodźmy na trening! - W moim głosie było słychać podekscytowanie.
Starszy ode mnie kocur tylko położył uszy do tyłu. Po czym mruknął coś pod nosem.
- No chodź! Chodź! - pisnąłem, ale ciszej.
- Jeszcze trochę - mruknął zaspany kocur. Najwyraźniej jeszcze ledwo myślał, jak to mają w zwyczaju koty dopiero co obudzone.
- No wstawaj! - pisnąłem głośno, prawie budząc przy tym paru wojowników
<Niedźwiedzi Miodzie?>
[418 słów]
[przyznano 8%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz