- Są wspaniałe... – mruknęła, przyglądając się swoim pociechom. Odwróciła na chwilę głowę od swojego dawnego ucznia, by powstrzymać łzy cisnące się jej do oczu – A ty? Jak ty się czujesz? – zapytała, przypominając sobie, że ostatnio zmarł również Skrzyp, czego zwiadowca był świadkiem. Ta śmierć dotknęła również Przypływ. Kocur przełknął ślinę, spoglądając nerwowo to na mentorkę, to na las poza obozem.
-Ja... – przerwał, nie wiedząc, co powiedzieć. – wolę chyba o tym nie mówić.. dalej to przeżywam. Zwłaszcza że musieli patrzeć na to Mróz i Mgiełka... – odwrócił wzrok, wpatrując się w dal. Sówka spojrzała na niego zmartwiona. Dlaczego ostatnio to wszystko się tak komplikowało? Dlaczego nie mogło być jak kiedyś?
- Rozumiem – mruknęła cicho – Jednak to nie twoja wina... Nikt nie wiedział, co się stanie, a zejście pewnie skutkowałoby śmiercią – powiedziała i spojrzała znów na Czernidłaka – Nikt nie mógł nic zrobić... – "Nie jak ja" – pomyślała, lecz nie powiedziała już tego na głos, zaczynając tylko grzebać łapą w ziemi.
- Jak myślisz... – odezwał się zwiadowca po chwili, niemal szeptem, z drżącym głosem. – ...dlaczego to wszystko przytrafia się kotom z Owocowego Lasu? Czy Wszechmatka nas opuściła?
Spojrzał na kotkę, z poważnym wyrazem pyska, a w jego oczach błyszczała rozpacz. Karmicielka zamilkła. Nie miała pojęcia. Co niby miała powiedzieć? Sama już wątpiła w to wszystko. Często nie myślała, że będzie dobrze, choć wiedziała, że kiedyś ten dzień nadejdzie i wystarczyło tylko czekać. Czekać i iść dalej, choć często miała wrażenie, że nie ma sensu.
- Ja... Nie wiem Czernidłaku – przyznała, spuszczając głowę – To wszystko dzieje się za szybko – szepnęła, wyciągając pazury i wbijając je w ziemię – A-Ale będzie dobrze... – powiedziała, starając się chyba bardziej przekonać siebie. Czernidłak już się nie odezwał. Obydwoje siedzieli więc w ciszy, dopóki nie przybiegła Jeżynka z jakimś znaleziskiem.
***
Śniegu tylko przybywało, tworząc z całego otoczenia śnieżno-białą krainę, gdzie co jakiś czas na obrzeżach terenów pojawiały się dziwne istoty z długimi nosami. Najdziwniejsze było chyba to, że były one właśnie ze śniegu. Sówka musiała przyznać, że czegoś takiego nigdy nie widziała i było to dla niej bardzo dziwne. Przynajmniej istoty te nie atakowały nikogo, tylko zazwyczaj stały w miejscu i się przyglądały. Co i tak było już niepokojące.
Sówka powoli wyszła z legowiska, ziewając przeciągle. Był ranek, jednak gdy tylko kotka znalazła się na zewnątrz, zobaczyła więcej białego puchu. Pora Nagich Drzew ewidentnie chciała ich pogrzebać w śniegu! "Jarząb kompletnie by nie było widać! Tak samo jak teraz Pieczarki" – pomyślała czekoladowa, myśląc o mentorce swojej córki. Pieczarka miała biały kolor futra, przez co doskonale maskowała się w śniegu. W przeciwieństwie do jej brata, którego futro jednak w większości było w ciemniejszych barwach. A co do Czernidłaka. Sówka szła przed siebie, rozglądając się po obozie. Chwila zamyślenia i zez kotki wystarczyły, by czekoladowa już chwilę po wyjściu z legowiska, zderzyła się z jakimś kotem. A tym kotem był właśnie Czernidłak. Obydwoje wylądowali na śniegu.
- Strasznie przepraszam Czernidłaku – powiedziała kotka od razu i gdy tylko się podniosła, podeszła do swojego dawnego ucznia.
- Nic się nie stało Sówko – powiedział zwiadowca, również się podnosząc.
- Ten zez nie pomaga... – mruknęła cicho Sówka, łapą jeszcze zrzucając śnieg z głowy – Tak przy okazji, jak się czujesz Czernidłaku? Wszystko dobrze? – zapytała, znajdując okazję. Doskonale wiedziała, że ostatnio było ciężko, a kocur również był świadkiem tragedii.
<Czernidłaku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz