- Wierzysz w błyszczące kotki? - Zdziwiła się kotka, jednak chwilę potem, jej oczy zalśniły. — Możemy gdzieś pobiec. Albo zrobić sparing! Chcesz? - Spytała szeptem.
Czekoladowy zmarszczył nosek. Knieja była niewierząca?
-Oczywiście, że wierzę w Klan Gwiazdy - Miauknął nieco urażony. - Przecież szkolę się na medyka! No i nie wiem, czym jest sparing. To jakaś zabawa?
-To takie... ćwiczenia bitewne - wyjaśniła kotka krótko.
-Ćwiczenia bitewne? A na czym to polega? Może po prostu pójdziemy poszukać ziół? Albo pobawmy się w berka! - zasugerował, spoglądając zdziwiony na siostrę.
-Z wrogiem na polu bitwy nie będziesz mógł się bawić w berka - zauważyła, po przyłożeniu sobie uszu do czaszki, w reakcji na głośniejszy ton brata, po czym wydała z siebie długi wydech mordęgi - A zioła są nudne. Chociaż w sumie berek nie może być taki zły.... możesz wychodzić bez opieki poza obóz?
Zastanowił się chwilę. Nie powinno być ku temu żadnych przeszkód...
-Ale ja będę medykiem... - Przypomniał. - Chociaż... Możemy zrobić to, co chcesz. Chyba nie zaszkodzi mi walka... a co do obozu. Wychodziłem już parę razy, na przykład, żeby szukać ziół. Tylko nie mogę się zbytnio oddalać. A ty?
- I co z tego, medyk nie powinien umieć się bić? - Spytała, unosząc brew i zaraz potem zerkając ku wyjściu - To chodźmy na zewnątrz!
-Też tak myślę, ale... - Westchnął, wiedząc, że nie wygra z Knieją. Na jej słowa pokiwał przecząco głową. - Możemy pójść, tylko najpierw kleszcz musi ci odpaść..
Nie musieli czekać długo. Już po chwili paskudne, grube stworzenie odczepiło się od skóry kotki, lądując bezwładnie na ziemi. Zielonooki chwycił je przez mech i wyrzucił poza legowisko. Następnie wrócił do siostry i spojrzał pytająco na mentorkę.
-Mogę pójść razem z Kwiecistą Łapą na dwór? - Zapytał.
-Jasne, tylko nie siedź tam za długo, przydasz mi się tutaj. - Odparła bez większego zastanowienia Pajęcza Lilia.
Uczniowie opuścili legowisko i zatrzymali się przed stertą zwierzyny.
-Wychodzimy z obozu? - Szylkretowa uniosła brew w górę.
-Jeśli tak uważasz. W końcu to ty wiesz, jak zrobić ten sparing. - Odparł, rozglądając się.
Kotka nie odpowiadała przez chwilę, spoglądając na Skowronkową Łapę, jakby coś ominął, jednak w końcu się poddała, po krótkim wydechu opuszczając obóz, aby znaleźć dogodne miejsce, a Skowronek udał się za nią.
-To gdzie teraz idziemy? - Zagadnął kocur.
-Gdziekolwiek. Nawet tutaj byłoby dobrze. - Stanęła w miejscu, kopiąc jakiś kłębek.
-A więc zaczynamy? W ogóle co będziemy robić, tylko się bić? - Zasypał siostrę pytaniami, marszcząc nosek.
-W sumie, to tak - Rzekła kotka, po czym zrobiła kilka kroków w tył, ustawiając się przodem do czekota w pozycji bojowej. - Tylko tata i Smark mówią, że nie można z pazurami ani gryzieniem, ale mi to w sumie obojętne.
-Nie możemy bić się naprawdę! Wiesz, to na pewno będzie dużo roboty, aby opatrzeć później głębsze rany. Nie mam ochoty zbierać dodatkowo ziół, przez naszą głupotę. - Oznajmił, przybierając poważny wyraz pyszczka i siadając na ziemi.
-Nudziarz - Skwitowała Knieja. - Dobra, zaatakuj mnie.
Zastanowił się. Tak właściwie, odechciało mu się tej całej walki. Chyba wolałby zostać w legowisku i pomagać Pajęczej Lilii przy ziołach.
-A co, jak się coś stanie? - poruszył się nerwowo, spoglądając na kotkę.
-Jedyne co możesz mi zrobić bez pazurów, to dać z liścia.
-No, może i masz rację... - rozejrzał się, po czym niepewnie wstał z ziemi, otrzepując swoje futro. Jak on miał to zrobić?
-Będziesz tak stać i mnie podziwiać? - Zażartowała - Wymyśl coś, jestem kotem z wrogiego klanu!
-Już... Tylko nie wiem, jak to zrobić... - Westchnął i nie czekając na odpowiedź, nieco niezgrabnie schylił się, dotykając brzuchem ziemi, jak gdyby polował. Przypomniał sobie lekcję Barszcza i machnął ogonem, czając się na siostrę. Nie wiedząc zbytnio, co dalej zrobić, podszedł nieco bliżej do kotki i błyskawicznie wybił się swoimi silnymi kończynami od ziemi, rzucając się na Knieję. Szylkretowa zadowolona z obrotu spraw, zaraz odskoczyła w bok, by uniknąć ciosu, a żeby samemu taki zadać i zamachnęła się łapą. Kocur poczuł silne uderzenie w bark i wylądował na ziemi. Wstał, otrzepując się z piasku i z towarzyszącym temu prychaniem, znów schylił się, aby ponowić atak.
***
Knieja i Dzwonek zostali mianowani. Od tej pory mieli nowe imiona, nowe życie, obowiązki, a nawet legowiska. Czekoladowy czuł się tym nieco przytłoczony. Jak zwykle jego lepsze rodzeństwo zostało mianowane wcześniej i jeszcze tego samego dnia, razem. On musiał pewnie jeszcze trochę poczekać z mianowaniem i to zupełnie sam. Mimo wszystko postanowił cieszyć się z tak ważnego wydarzenia w życiu jego rodzeństwa, dlatego też, gdy tylko po ceremonii ujrzał - od teraz - Kwiecistą Knieję, bez większego wahania podszedł do niej.-Gratulacje! - Miauknął, uśmiechając się delikatnie.
<Kwiecista Kniejo?>
[798 słów]
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz