Wracając wraz z Jastrzębią Łapą z treningu, przypatrywała się co rusz sposobie chodzenia kotki. Zdawała się ostatnio poruszać znacznie wolniej, a ponadto krzywiła się lekko co drugi krok. Osobiście nie zwróciła na to wcześniej uwagi, jednak teraz resztki rozsądku pozwoliły jej wydedukować, że coś musiało być ewidentnie nie tak.
— Chyba powinnaś udać się do medyków — zasugerowała czarna, czując dziwne mrowienie w gardle. Dlaczego zabrzmiała aż tak poważnie? Jakby te słowa nieustannie były jej niegdyś powtarzane.
Jastrząb zerknęła na nią przelotnie i przytaknęła głową.
— Zaraz pójdę, na razie chyba się zdrzemnę — odparła i poszła w kierunku swego posłania.
Bijąca Północ patrzyła w ślad za nią spod półprzymkniętych powiek, aż w końcu trzykolorowa kita nie zniknęła jej z widoku pośród szarości skał. Westchnęła z pewnym zmartwieniem. Czy Delikatna Bryza też się tak czuła, gdy ona sama w terminatorskim wieku lekceważyła wszelkie objawy pogorszenia zdrowia?
Zaraz to sama skierowała kroki w stronę legowiska, zastanawiając się, za co jeszcze ciekawego mogłaby się dzisiaj zabrać i czy może nie powinna jednak zawrócić i spróbować porozmawiać z Jastrzębią Łapą. Podniesienie głowy i rozejrzenie się pozwoliły jej dostrzec drobną sylwetkę siedzącą tuż przy wodospadzie. W głównej mierze czarne futro przyozdobione rudymi plamami zaraz to przypomniało jej o sytuacji z dnia poprzedniego. Przystanęła, poruszając powoli wibrysami.
Całkowicie zapomniała o tym, co ugadała z Pokrzywowymi Zaroślami. Mimo wszystko uśmiechnęła się szeroko, zmieniając swoją trasę. Rozwiązanie na jej znużenie samo się znalazło.
— Siewcza Łapo? — zagadnęła pogodnie.
Kotka wzdrygnęła się, najwyraźniej nie słysząc wcześniej jej kroków. Po chwili spojrzenie pomarańczowych ślepi spoczęło na niej.
— Gotowa na przygodę życia? — zamruczała, sama czując podekscytowanie możliwością "treningu" nad drugim uczniem. Miała już okazję przyjrzeć się ostatnio poczynaniom Siewki, jednak teraz, bez jej mentora, zdawało się to dużo ciekawsze.
— Tak — wykrztusiła w odpowiedzi, nie brzmiąc tak pewnie jak Północ oczekiwała.
Musiała wykombinować taki temat, by rozmowa sama się kleiła. Oczywiście nie miała problemu z prowadzenia monologu przez całe wyjście, jednak miło było słyszeć głos drugiego kota.
— Komu w drogę, temu czas — rzekła, żwawo ruszając w kierunku wyjścia. — Jeju, ale się zimno robi! Tęsknie już za słoneczkiem, chociaż nadal je widzę — mruknęła, zadzierając pysk w górę. — Ależ Klan Gwiazdy harcuje sobie z tymi drzewami, że te liście tak zmieniają kolor! O, patrz, były zielone, jak moje oczy, a teraz będą jak twoje! — zauważyła, zerkając co rusz na drepczącą za nią Siewczą Łapę. — Wyobrażasz sobie móc zmieniać futro na Porę Opadających Liści? Jak myślisz, też byśmy rudzieli, albo nabierali brązowej barwy? — szczebiotała. — O, a co gdybyśmy potem robili się zieloni... — Bawiła ją ta wizja. Wiedziała, że była niemożliwa i abstrakcyjna, ale jej wyobraźnia dobrze działała i gdy po raz kolejny obejrzała się na Siewkę, niemalże widziała samą zieleń. — Myślę, że pasowałby ci ten kolor.
Pysk uczennicy oblało niemałe zmieszanie. Ewidentnie głupoty wypowiadane przez wojowniczkę wykraczały poza obręb jej umysłu. Albo po prostu brakowało jej kreatywności.
Bijąca Północ pokierowała ich na otwartą polanę pomiędzy Kaczym Bajorkiem a Złotymi Kłosami. Lubiła tereny, na których nic nie przysłaniało jej widoku. Zero drzew bądź większych kamieni, tylko dużo wolnej przestrzeni, idealnej pod biegi.
— No dobra, zacznijmy od czegoś prostego — mruknęła, po czym niedbale siadła. — Opowiedz mi coś o sobie. Co lubisz robić, jaka jest twoja ulubiona piszczka?
Uznała, że pierwsze, nad czym chciałaby popracować, to otwartość kotki. Może nikt nigdy nie pytał ją o takie rzeczy, a jak Bijącej się poszczęści, to i trafi na odpowiedni temat, który rozrusza uczennicę i sama zacznie gadać jak najęta.
Dymna uśmiechnęła się szerzej i machnęła łapą, zachęcając ją do jak najszybszej i najbardziej spontanicznej odpowiedzi. Gdy się mniej myślało, życie było prostsze.
— Chyba powinnaś udać się do medyków — zasugerowała czarna, czując dziwne mrowienie w gardle. Dlaczego zabrzmiała aż tak poważnie? Jakby te słowa nieustannie były jej niegdyś powtarzane.
Jastrząb zerknęła na nią przelotnie i przytaknęła głową.
— Zaraz pójdę, na razie chyba się zdrzemnę — odparła i poszła w kierunku swego posłania.
Bijąca Północ patrzyła w ślad za nią spod półprzymkniętych powiek, aż w końcu trzykolorowa kita nie zniknęła jej z widoku pośród szarości skał. Westchnęła z pewnym zmartwieniem. Czy Delikatna Bryza też się tak czuła, gdy ona sama w terminatorskim wieku lekceważyła wszelkie objawy pogorszenia zdrowia?
Zaraz to sama skierowała kroki w stronę legowiska, zastanawiając się, za co jeszcze ciekawego mogłaby się dzisiaj zabrać i czy może nie powinna jednak zawrócić i spróbować porozmawiać z Jastrzębią Łapą. Podniesienie głowy i rozejrzenie się pozwoliły jej dostrzec drobną sylwetkę siedzącą tuż przy wodospadzie. W głównej mierze czarne futro przyozdobione rudymi plamami zaraz to przypomniało jej o sytuacji z dnia poprzedniego. Przystanęła, poruszając powoli wibrysami.
Całkowicie zapomniała o tym, co ugadała z Pokrzywowymi Zaroślami. Mimo wszystko uśmiechnęła się szeroko, zmieniając swoją trasę. Rozwiązanie na jej znużenie samo się znalazło.
— Siewcza Łapo? — zagadnęła pogodnie.
Kotka wzdrygnęła się, najwyraźniej nie słysząc wcześniej jej kroków. Po chwili spojrzenie pomarańczowych ślepi spoczęło na niej.
— Gotowa na przygodę życia? — zamruczała, sama czując podekscytowanie możliwością "treningu" nad drugim uczniem. Miała już okazję przyjrzeć się ostatnio poczynaniom Siewki, jednak teraz, bez jej mentora, zdawało się to dużo ciekawsze.
— Tak — wykrztusiła w odpowiedzi, nie brzmiąc tak pewnie jak Północ oczekiwała.
Musiała wykombinować taki temat, by rozmowa sama się kleiła. Oczywiście nie miała problemu z prowadzenia monologu przez całe wyjście, jednak miło było słyszeć głos drugiego kota.
— Komu w drogę, temu czas — rzekła, żwawo ruszając w kierunku wyjścia. — Jeju, ale się zimno robi! Tęsknie już za słoneczkiem, chociaż nadal je widzę — mruknęła, zadzierając pysk w górę. — Ależ Klan Gwiazdy harcuje sobie z tymi drzewami, że te liście tak zmieniają kolor! O, patrz, były zielone, jak moje oczy, a teraz będą jak twoje! — zauważyła, zerkając co rusz na drepczącą za nią Siewczą Łapę. — Wyobrażasz sobie móc zmieniać futro na Porę Opadających Liści? Jak myślisz, też byśmy rudzieli, albo nabierali brązowej barwy? — szczebiotała. — O, a co gdybyśmy potem robili się zieloni... — Bawiła ją ta wizja. Wiedziała, że była niemożliwa i abstrakcyjna, ale jej wyobraźnia dobrze działała i gdy po raz kolejny obejrzała się na Siewkę, niemalże widziała samą zieleń. — Myślę, że pasowałby ci ten kolor.
Pysk uczennicy oblało niemałe zmieszanie. Ewidentnie głupoty wypowiadane przez wojowniczkę wykraczały poza obręb jej umysłu. Albo po prostu brakowało jej kreatywności.
Bijąca Północ pokierowała ich na otwartą polanę pomiędzy Kaczym Bajorkiem a Złotymi Kłosami. Lubiła tereny, na których nic nie przysłaniało jej widoku. Zero drzew bądź większych kamieni, tylko dużo wolnej przestrzeni, idealnej pod biegi.
— No dobra, zacznijmy od czegoś prostego — mruknęła, po czym niedbale siadła. — Opowiedz mi coś o sobie. Co lubisz robić, jaka jest twoja ulubiona piszczka?
Uznała, że pierwsze, nad czym chciałaby popracować, to otwartość kotki. Może nikt nigdy nie pytał ją o takie rzeczy, a jak Bijącej się poszczęści, to i trafi na odpowiedni temat, który rozrusza uczennicę i sama zacznie gadać jak najęta.
Dymna uśmiechnęła się szerzej i machnęła łapą, zachęcając ją do jak najszybszej i najbardziej spontanicznej odpowiedzi. Gdy się mniej myślało, życie było prostsze.
<Siewko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz