BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

20 grudnia 2023

Od Upadłego Kruka

Minęło parę dni od zgromadzenia. Wilcza Tajga rzucała mu co rusz spojrzenia, ale nie zwracał na to uwagi. Dojrzał swój cel. Tą piękną istotę, która również zwiędła niczym usychający kwiat. Czerwona Róża oddaliła się od niego, gdy jego szaleństwo coraz bardziej wyszło na jaw. Irytowało go to, bowiem pamiętał jak niegdyś byli blisko siebie. To była dziwna sytuacja. Z jednej strony nie chciał jej widzieć, aby uchronić ją przed tragicznym losem, z drugiej strony pragnął jej wyjawić, że ich wróg wciąż miał się dobrze. Czy postępował dobrze? Najpewniej nie.
Wpatrywał się w nią przez dłuższy czas, bowiem nie wiedział czy jest realna. Wszak widział jej śmierć na wiele sposobów w koszmarach. Na dodatek... powoli tracił poczytalność. Czuł jak coś mu się wymyka. Jakaś racjonalna część jego istnienia. Widział obrazy, w których był kimś. Kimś kto urabiał kotki na prawo i lewo, wykorzystując je ku swej rozrywce. Chciał to powtórzyć. Zaznać tej satysfakcji. Posiadać władzę nad czyimś życiem. Chęć rosła z każdą chwilą, gdy wspominał to jak niegdyś on i Czerwona Róża byli blisko. Chciał znów do tego wrócić...
"Znam twoje myśli, Upadły Kruku. Bardzo chcesz tego, by zasmakować tego rodzaju władzy nad kimś, jaką ja dzierżyłem w swoich łapach przez większość swego życia. Czerwona Róża pewnie tobą pogardza... W końcu tak się zmieniłeś, stałeś się jedynie obłąkańcem. Czemu miałoby jej na tobie zależeć? Pokaż jej, gdzie jest jej miejsce. Pokaż jej, że należało być przy tobie, by żałowała tego, że kiedykolwiek się od ciebie odwróciła" melodyjny głos zmarłego przywódcy roznosił się jak odległe echo w jego uszach.
Tak. Pan miał rację. Pragnął tego coraz bardziej, z każdym słowem, które padało w jego głowie. Na dodatek złość na kotkę wzrosła. W końcu porzuciła go, zostawiła. Dała złudną nadzieje, że ich los mógł się spleść, a teraz? Teraz była niczym obcy, ledwo żywy cień, który błąkał się po obozie bez celu. 
Podniósł się ciężko na łapy, chwiejąc się, bowiem słabość go ogarnęła na kilka chwil.
— Prowadź mnie, panie. Razem odpłacimy jej za tą ujmę. Musi wiedzieć gdzie jej miejsce. Tak... — zaśmiał się, widząc wizje siebie nie jako dogorywającego powoli trupa, a potężnego kota, który miał władzę. 
Ruszył za nią w idealnym momencie, bowiem wyszła z obozu. Nikt go nie zatrzymał, licząc zapewne na to, że skona pod jakimś drzewem i już nie wróci. Głupcy. Szakala Gwiazda nie była tak mądra jak upiór z jego snów. Ten nigdy nie dał mu zaznać takiej swobody. Teraz, gdy Sosnowa Igła odeszła, nie miał nikogo na ogonie. Byli sami. 
— Myślisz... że mnie pokocha, gdy pokaże jej, że zbłądziła? Zrobi dla mnie wszystko? — mamrotał pod nosem, wolnym krokiem sunąc za nią niczym cień.
"Tak, Kruku. Będzie twoja, jeśli odpowiednio to rozegrasz. Pamiętaj... Przemoc łączy się z miłością. Pokaż jej, że wiesz najlepiej, co dla niej dobre; że zsyła na siebie cierpienie w chwili, gdy cię odrzuca. Pokaż jej, że tylko z tobą będzie naprawdę szczęśliwa" mroczny głos instruował Kruka z nutą wyraźnego zadowolenia. "Koty głupieją, gdy karmisz je siłą i miłością. Bo nie przywykły do tego, że można kogoś kochać i jednocześnie go krzywdzić. Zachowaj odpowiednią odległość, Kruku. Nie może cię jeszcze zobaczyć"
Skinął łbem, a następnie otarł się o drzewo z zadowolonym pomrukiem. Szczęście wtedy go ogarniało, bowiem wolał tą stronę ducha, która nie krzywdzi, a wydaje się aprobować jego kroki. Chciał słyszeć z jego pyska pochwały. Łaknął tego niczym spragniony. A gdy coraz bardziej tego pragnął, tym bardziej stawał się zdeterminowany, by postarać się go nie zawieść.
Przybrał pozycję łowiecką, by skryć się w gąszczu krzewów. Czerwona Róża właśnie ze znudzoną miną rozglądała się po otoczeniu, szukając najwyraźniej pożywienia. 
Rady jego przewodnika przelatywały mu przez umysł. Jakaś cząstka jego świadomości, zdołała je jeszcze w jakiś sposób przeanalizować. 
Chyba wiedział o co chodziło. A nawet jeśli nie, to pan go poprowadzi.
"Jest tak samo cwana, jak ją zapamiętałem" ton głosu przywódcy zmienił się; słychać w nim było wyraźną urazę. "Ciekawe, czy zmądrzała przez te księżyce od mojej śmierci... To czas, by się przekonać. Teraz rób, co mówię, Upadły Kruku. Chcesz, by się ciebie przestraszyła, ale by wciąż widziała w tobie tego samego kota. Przywitaj się z nią, a potem wyjdź z zarośli. Powiedz jej, jak bardzo za nią tęsknisz, Kruku, daj jej znać, że nie pozwolisz jej od ciebie odejść. Zaznacz granice, ale bądź przy tym delikatny."
Gdy ostatnie słowa padły, jego pysk od razu otworzył się, tak jakby rozkaz uaktywnił w nim kaskadę zdarzeń.
— Witaj, Czerwona Różo. — Wynurzył się z zarośli, spotykając jej pełne zdumienia spojrzenie. Dojrzał w jej oczach przez chwilę tęsknotę za utraconymi marzeniami, lecz szybko to skryła. Mądrze. — Nie wiesz jak za tobą tęskniłem. Unikasz mnie... Dlaczego? — Nie przestawał na nią napierać, nawet wtedy, gdy zmuszona jego bliskością zaczęła się cofać. O tak, on nią sterował. Kierował jej ciałem tak jak pragnął. Wyznaczał rytm jej kroków i kierunek, w którym zmierzała. To on miał pełnie władzy. On... 
— Co tu robisz? — padły słowa, a jej ciało zatrzymało się na drzewie. — Nie powinno cię tu być. Ześwirowałeś... Wszyscy o tym gadają w klanie, więc nie mów mi tu o tęsknocie. Nic między nami nie było.
Kłamstwa! To były kłamstwa! Wmawiała to sobie, widział to po sposobie w jakim uciekała od niego wzrokiem.
"Tęskni za tobą, Upadły Kruku. Tęskni za tym, jak byliście blisko. Widzisz to po jej oczach... Widzisz to, jak okłamuje samą siebie. Musisz pamiętać, kto wydaje rozkazy, a kto je wykonuje w tej relacji, Kruku. Musisz pamiętać, że to ona ma dostosować się pod twoje wymagania. Spytaj się jej, dlaczego cię porzuciła, spytaj się jej, dlaczego nie wierzy w to, że jesteś tą samą osobą. Powiedz jej, że zależy ci na niej bardziej niż kiedykolwiek i zrobisz wszystko, by utrzymać ją przy sobie. Że to nie jest kwestia jej wyboru"
O tak. Widział to. Pragnęła od zawsze jego uwagi. Tymi swoimi docinkami i wpadaniem mu pod łapy, gdy był jeszcze zdrowy na umyśle.
— Dlatego mnie porzuciłaś? Bo tak gadają? Boisz się głupich plotek? Czemu nie wierzysz, że jestem tą samą osobą, którą znałaś? Ja... tak długo nad tym myślałem. Byłem głupi, że wcześniej ci o tym nie powiedziałem. Że nie zrobiłem pierwszego kroku. Czerwona Różo... zależy mi na tobie.
— Kłamiesz — wydusiła z siebie. 
Pokręcił łbem.
— Zależy bardziej niż kiedykolwiek. Zrobię wszystko byś to zrozumiała. Naprawie swoje winy. 
— Nie... Ja... na to za późno. Nie wiem czy... — nie dokończyła, bowiem jej przerwał.
— To nie jest kwestia twego wyboru! — warknął, czując jak irytacja powoli przenika przez jego pysk. Zaraz jednak wziął oddech, łagodniejąc. — Pamiętam te chwile, gdy byliśmy razem...
— To było bardzo dawno temu... Łasico... Czy dobrze się czujesz?
Odsunął się od niej nagle, jakby kocica uderzyła go w pysk. Jak śmiała... Jak śmiała wypowiadać to imię! To była jego hańba. Grzech, który przywracał okrutne wspomnienia, gdy był zaślepiony ideą matki. Nie... Nie był w stanie tego znieść. 
Poczuł nagle przemożną chęć, by ukarać ją za te słowa. Chciał zasmakować jej krwi, usłyszeć krzyk oraz zobaczyć jej łzy. 
"To taki wstyd... Wracać do swojego poprzedniego imienia, do imienia, które nadała ci matka; które miałeś nosić jako żywy następca jej przyjaciela. Jakbyś był oddany tylko jej woli... Bez własnej osobowości, bez własnego zdania. A ona potwornie ci to wypomniała. Pewnie sama chciałaby posiadać nad tobą taką kontrolę, jaką matka miała nad tobą, nie sądzisz, Kruku? A może... Łasico?" W głosie lidera słychać było kpinę. "No właśnie. To ty zdecyduj, czy chcesz, by cię tak nazywano. Pokaż jej, czy ma prawo zwracać się do ciebie tym imieniem."
— Nie nazywaj mnie tak! — zasyczał, czując jak pazury wbijają mu się w ziemię. Głos zmarłego podjudził go tylko bardziej. On? Łasicą? Nigdy! Pluł sobie w twarz, że kiedyś był tak głupi, że był dumny z tego miana. Teraz jednak przejrzał ten fałsz, którym karmiła go matka. Nie zamierzał być po raz kolejny poniżany! — Nigdy. Więcej! — wycedził, podchodząc do niej w jednej chwili. Czuł jej oddech na pysku, widział zaskoczone spojrzenie oraz skrzywienie nosa. Jak nic nie podobała jej się ta bliskość.
— Jesteś szalony... — szepnęła, ale nie zareagowała, gdy szarpnął nią boleśnie tak, że upadła na ziemie.  Nie wydała z siebie krzyku. Ujrzał jak sama zaczyna się wściekać na to, że popsuł jej urodę. 
— Ty wronia strawo! — Wykrzywiła się wrogo. — Co ty sobie myślisz?! 
No właśnie... Co w niego wstąpiło? Czemu nagle uraza tak wielka zawładnęła jego sercem? Nie podobała mu się jej postawa. Gdzieś w tle umysłu brzmiało mu słowo "zdrada". Czy to prawda? Nigdy jej nie zależało na Kruku? Wolała Łasice? Tego nic niewartego gnojka? 
— A ty?! Jak śmiesz się tak do mnie zwracać?! Nie masz prawa... Nie masz... — zawarczał gardłowo, postępując krok naprzód. 
— Szakala Gwiazda powinna dawno cię wygnać! Powiem jej o wszystkim! Zamknie cię w jakiejś norze świrusie!
"No widzisz, Kruku... Najpierw ciągle opierała się moim skromnym propozycjom, ale jeśli trzeba, wyda swojego przyjaciela - a któż wie, gdyby nie ta utarczka - może i kogoś więcej, wprost w łapy jednego z moich. Taka jest Róża... Obłudna i dwulicowa. Ale boi się ciebie, Kruku. Jest wściekła i przestraszona. To dobrze."
— Nie mogę pozwolić jej uciec... To ja musze ją uwięzić... — powiedział do ducha, a kotka słysząc te słowa nastroszyła sierść.
— Świr! Spróbuj tylko mnie tknąć, a pożałujesz! — Wystawiła pazury, gotowa do ewentualnej walki.
— Powiedz panie co robić. Co robić? — kolejny raz zaufał w tej kwestii swojemu oprawcy. Był niczym gotujący się do skoku pies, którego powstrzymywała wola pana przed rzuceniem się w kierunku swojej ofiary. Bowiem wciąż gdzieś w jego świadomości była ta racjonalna iskierka, która buntowała się przed dokonaniem tego co pragnęła cała reszta jego ciała. Ale krew... tak kusiła. Ten zapach i smak rozpływający się po pysku... Błogość jaka wtedy ogarniała jego umysł... 
"Co zrobić?" głos lidera zaśmiał się cicho, przeszywając głowę Kruka. "Zależy, czy chcesz ją zabić, czy unieszkodliwić. W obu przypadkach powinieneś użyć siły. Zrań ją na tyle, by nie mogła uciec ani się bronić."
I wtedy stracił kontrole. Jego łapy same zadecydowały. Rzucił się na nią, splatając w morderczym uścisku. Walczyła zaciekle, ale oboje mieli wyrównane szansę. Wszak tu już przestało chodzić o własne pobudki. Teraz kiedy ból rozchodził się po jego ciele spowodowany zadrapaniami, liczyło się tylko i wyłącznie zmuszenie jej do tego, aby przestała. Aby przestała go krzywdzić.

***
*tw krew*

Dyszał spoglądając na martwe ciało kotki. Nie pamiętał chwili, kiedy wyzionęła ducha i jak dokładnie to się stało. Jedyne co widział to krew. Czuł ją wszędzie. Nawet na języku. To była jego sprawka? Nie... Teraz świadomość czynu do niego dotarła. Zabił ją.  
— Nie... — wyrwało się z jego pyska. — Nie! Czemu... Dlaczego?! — Potrząsnął nią z nadzieją, że ożyje. Poczuł jak łzy zaczynają spływać mu po pysku. — Co ja zrobiłem... — zaczął łkać, przejeżdżając sobie łapami po głowie, mierzwiąc futerko. Oszalał. Miała rację. Oszalał. Nie panował już nad tym kim był. Duch odebrał mu wszystko co tak cenił. A teraz sen okazał się być prawdą. Stał się potworem. Dokładnie takim samym jak Mroczna Gwiazda. 
"Zamierzasz płakać z powodu jej śmierci?" głos w jego głowie prychnął z wyraźną pogardą. "Myślisz, że ona by nad tobą płakała, gdybyś umarł? Nie okazuj jej swojej słabości nawet po śmierci. Zasłużyła na to. Było mi obojętne, co zamierzasz z nią zrobić, ale śmierć zdaje się lepsza niż podarowanie jej łaski, którą wykorzystałaby przeciw tobie."
On nic nie rozumiał! Nic! Dla niego to była tylko zabawa, gra. Nie widział tego co on widział w niej. Dlaczego dał się wytrącić z równowagi? Co takiego się stało, że wpadł w zwierzęcy szał? Czy to oznaczało, że był już stracony? 
Szakala Gwiazda go zabije. Zrobi publiczną egzekucję. Uwolni go od ziemskich trosk. A wtedy... Jego oddech przyśpieszył. Musiał uciekać. Nie mógł tu pozostać. Nie chciał skończyć jak Nocna Tafla i inni, rozszarpani na oczach wielu. Chciał wybrać swój własny koniec. 
"Uciekaj, Kruku, tylko to ci pozostało. Jeśli nie Szakala Gwiazda, to ja skończę twój żywot. Nieważne, co wybierzesz, skończysz w marności, a twoje ciało zjedzą wrony i kruki. Nikt nie będzie cię opłakiwał. Nikt nie będzie cię pamiętał. A po śmierci znów się spotkamy."
I zrobił to czego sam od siebie oczekiwał. Pognał w tę pędy jak najdalej od martwego truchła. Przedzierał się przez krzewy, pozostawiając za sobą skapujące z pyska krople krwi. Nie miał do czego już wracać. Był... wolny. Nareszcie po tylu księżycach zdecydował się wybrać drogę, w której nie było Klanu Wilka. Nie był już zmuszony przebywać tam z woli matki oraz ducha. Ten pozwolił mu odejść. 
Może Mroczna Gwiazda wiedział, a może on sam przeczuwał, że jego czas dobiega powoli końca. Wybrał po raz pierwszy świadomie jak chciał zakończyć swoje życie. Nie jako zdrajca, stracony na oczach wielu. Umrze w zapomnieniu, gdzieś na terenach niczyich, gdzie rozdziobię go dzikie ptactwo. Tak... Tak odchodzili ci, którzy próbowali zmienić świat na lepsze, lecz zamiast tego popadli w obłęd. 
Chociaż łapy powoli odmawiały mu posłuszeństwa, a płuca paliły od biegu, pozwolił sobie odsapnąć dopiero wtedy, gdy granica z Klanem Wilka była już daleko. 
I teraz... nie wiedział co zrobić. Świat stał przed nim otworem, jak też różne niebezpieczeństwa. Zapach krwi drażnił go po nosie, ale nie miał sił, by coś z nim zrobić. Wdrapał się na najbliższe drzewo i ukrył w jego koronach. Może dożyje jutra, a może spadnie podczas koszmaru i rozbiję głowę? Dlatego też nie zmrużył oka. Nie, gdy nie poczuł, że był już sam. Tylko był pewien problem... On nigdy nie był sam. Zawsze gdzieś w głowie szumiał mu głos upiora, który oczekiwał go w Mrocznej Puszczy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz