Dlaczego Naparstnica nie mogła pójść gdzieś indziej? Czemu musiała iść akurat za Mak? Dlaczego Poranny Zew musiała wziąć ją na trening? Mak nie wiedziała, co zrobić. Bała się obecności siostry, nie chciała z nią mieć treningu. Wspinała się jeszcze wyżej i wyżej, by tylko ją zgubić, lecz ta cały czas szła za nią. Były już naprawdę bardzo wysoko, ale Mak cały czas nie zwracała na to uwagi. W końcu się zatrzymała i usiadła na jakiejś gałęzi. Rozejrzała się dookoła, nigdzie nie było Naparstnicowej Łapy. Odetchnęła z ulgą, ale wtedy siostra pojawiła się obok niej.
- Raczku, to nie był dobry pomysł, musimy już zjeść, inaczej Zawilc serio mnie zostawi! Chodźmy już na dół. – powiedziała czekoladowa, na co liliowa podskoczyła, prawie spadając z drzewa. Naparstnica zaczęła schodzić, ale Makowa Łapa została. Obserwowała, jak siostra powoli znika z jej pola widzenia, coraz bardziej zadowolona z samotności. Już miała się ucieszyć, lecz wtedy kotka zaczęła do niej krzyczeć i wracać na górę po Mak.
- Co t-ty robisz? – zapytała przerażona liliowa, gdy zauważyła zatrzymującą się kotkę.
- Musisz iść ze mną Raczku!
- Nie... J-ja zostanę tu jeszcze chwilę... I... – próbowała coś wymyśleć, tylko po to, by Naparstnicowa Łapa sobie poszła. Ta jednak nie dawała za wygraną i dalej namawiała siostrę do zejścia.
- No chodź Raczku. Nie mów, że się boisz! Przecież jesteś dzikusem!
- Nie b-boję się...
- No to chodź! – krzyknęła czekoladowa. Mak wiedziała, że tej kłótni nie wygra, więc posłusznie poszła za siostrą. Zeszła z gałęzi i złapała się pnia drzewa, bezpiecznie schodząc na dół, tak jak uczyła ją Poranny Zew. Naparstnica jakby gdzieś zniknęła. Makowa Łapa nigdzie jej nie widziała, z czego była zadowolona. Może siostra już zeszła? Nagle jednak czekoladowa pojawiła się obok Mak i zaczęła coś do niej mówić. Żółtooka podskoczyła przerażona, na chwilę tylnymi łapami puszczając się drzewa. Poczuła, jak powoli zjeżdża na dół. Przed oczami już widziała ciemność. To był jej koniec. W jej głowie pojawiły się jakieś obrazy i w końcu zobaczyła siebie, całą we krwi na ziemi. Zamarła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że zamknęła oczy. Otworzyła je więc, ale... Nie spadała. Jej przednie łapy cały czas trzymały się drzewa i trzeba było tylko złapać się tylnymi.
- Raczku! – krzyknęła Naparstnica, schodząc jeszcze niżej, by zrównać się z siostrą – Chcesz... – zaczęła, ale liliowa jej przerwała.
- Zostaw m-mnie ty p-potworze! – krzyknęła przerażona Makowa Łapa, cały czas widząc w siostrze tego kota z tuneli. Spojrzała na Naparstnicową Łapę, zdając sobie sprawę z tego co powiedziała.
- Raczku, to nie był dobry pomysł, musimy już zjeść, inaczej Zawilc serio mnie zostawi! Chodźmy już na dół. – powiedziała czekoladowa, na co liliowa podskoczyła, prawie spadając z drzewa. Naparstnica zaczęła schodzić, ale Makowa Łapa została. Obserwowała, jak siostra powoli znika z jej pola widzenia, coraz bardziej zadowolona z samotności. Już miała się ucieszyć, lecz wtedy kotka zaczęła do niej krzyczeć i wracać na górę po Mak.
- Co t-ty robisz? – zapytała przerażona liliowa, gdy zauważyła zatrzymującą się kotkę.
- Musisz iść ze mną Raczku!
- Nie... J-ja zostanę tu jeszcze chwilę... I... – próbowała coś wymyśleć, tylko po to, by Naparstnicowa Łapa sobie poszła. Ta jednak nie dawała za wygraną i dalej namawiała siostrę do zejścia.
- No chodź Raczku. Nie mów, że się boisz! Przecież jesteś dzikusem!
- Nie b-boję się...
- No to chodź! – krzyknęła czekoladowa. Mak wiedziała, że tej kłótni nie wygra, więc posłusznie poszła za siostrą. Zeszła z gałęzi i złapała się pnia drzewa, bezpiecznie schodząc na dół, tak jak uczyła ją Poranny Zew. Naparstnica jakby gdzieś zniknęła. Makowa Łapa nigdzie jej nie widziała, z czego była zadowolona. Może siostra już zeszła? Nagle jednak czekoladowa pojawiła się obok Mak i zaczęła coś do niej mówić. Żółtooka podskoczyła przerażona, na chwilę tylnymi łapami puszczając się drzewa. Poczuła, jak powoli zjeżdża na dół. Przed oczami już widziała ciemność. To był jej koniec. W jej głowie pojawiły się jakieś obrazy i w końcu zobaczyła siebie, całą we krwi na ziemi. Zamarła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że zamknęła oczy. Otworzyła je więc, ale... Nie spadała. Jej przednie łapy cały czas trzymały się drzewa i trzeba było tylko złapać się tylnymi.
- Raczku! – krzyknęła Naparstnica, schodząc jeszcze niżej, by zrównać się z siostrą – Chcesz... – zaczęła, ale liliowa jej przerwała.
- Zostaw m-mnie ty p-potworze! – krzyknęła przerażona Makowa Łapa, cały czas widząc w siostrze tego kota z tuneli. Spojrzała na Naparstnicową Łapę, zdając sobie sprawę z tego co powiedziała.
<Siostro? Proszę nie znienawidź mnie>
[410 słów]
[Przyznano 8%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz