Nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie świadkiem sytuacji, gdzie jego siostra będzie wyglądała tak tragicznie. Jak dobrze, że zdecydował się jej poszukać! To było w końcu dziwne, że kotka nie wracała od dłuższego czasu. Martwił się o nią i jak widać jego obawy były słuszne. Dobrze, że udało mu się przekonać Ostowy Pęd, aby mu w tym towarzyszył. Jeszcze mu brakowało sapania Różanej Przełęczy nad uchem, że dokąd to się wybiera. Wierzył w to, że kocica była zdolna olać sprawę z zagubioną Lew, gdyby powiadomił ją, że ta od dawna nie powróciła do obozu. Już udowodniła mu jak bardzo nie szanowała jego rodziny.
— Lewku! — zawołał do rudej, w kilku susach znajdując się tuż przy niej.
Nie potrafił stwierdzić co dokładnie jej było. Jego wzrok skakał po całym jej ciele, a serce powoli przestawało tak szaleńczo łomotać mu w piersi. Cieszył się, że udało mu się ją odnaleźć, ale... Coś nie dawało mu spokoju. Co się stało? Przewróciła się? Ktoś ją zaatakował? Zawęszył, bowiem od momentu zbliżenia się do wojowniczki czuł dziwny, obcy zapach.
Nagle pewna myśl uderzyła mu do głowy, a sierść natychmiastowo się uniosła.
— Lewku... — zmartwił się i to nie na żarty. Ruda wciąż płakała. Najwyraźniej była w zbyt wielkim szoku, aby mówić. — Powiedz co się stało — mimo wszystko poprosił ją o to. Musiał wiedzieć co takiego skrzywdziło jego kochaną siostrzyczkę... A raczej... Kto.
— Samotnik... To się stało. — wydukała przez łzy czując ogromny wstyd. Odwróciła spojrzenie od brata, nie będąc w stanie patrzeć mu w oczy. — Mówiłam ci, że dojdzie do tragedii...
Prawda. Mówiła, a on... A on miał wiarę, że jednak unikną kolejnych rozczarowań. Syknął pod nosem, czując jak powoli wypełnia go gniew pełen bezsilności. Miał ochotę tuż obok zacząć wyć i rwać z siebie futro. Nie ochronił jej. Nie ochronił swojej siostrzyczki. Przez niego cierpiała, przez niego doszło do tego ataku. Gdyby przy niej był od zawsze, wtedy udałoby mu się powstrzymać tego drania.
— Znajdę go — powiedział, wpatrując się w horyzont. — Znajdę i zabiję — nie dowierzał, że te słowa wyszły z jego pyska, ale stało się. Odrzucił na bok kodeks. To co spotkało Lew było niesprawiedliwe. Nie zdołałby drania puścić wolno, ba! Pozwolić mu żyć! Tylko tak mógł ukoić ból wojowniczki. Zemścić się za nią, pokazać, że jej brat był w stanie coś z tym zrobić, a nie tylko umywać łapy.
— Chodź Lewku... Medyk musi cię obejrzeć. — Pomógł jej oprzeć się o jego bok, po czym udali się w kierunku obozu.
***
Od tej sytuacji minął księżyc, a on nie spoczął szukać drania. Gdy Lwia Paszcza wydobrzała, wypytał ją o wszystko co pamiętała. Musiał wiedzieć na kogo polował. Z każdym bezowocnym patrolem, wściekłość w nim rosła. Myśl, że samotnik zwiał i najpewniej był już daleko stąd, nie poprawiała jego samopoczucia. Oznaczało to bowiem tyle, że nie uda mu się spełnić swojej powinności. A przecież obiecał to Lew. Że da temu draniowi to na co zasłużył.
— Siostro! — Podbiegł szybko do kotki, widząc jak ta zwraca pokarm na legowisko obok. Właśnie powrócił do obozu, a zastał takie niecodzienne powitanie. — Źle się czujesz? Czemu nie mówiłaś? Może się czymś zatrułaś? — dopytywał troskliwie, pomagając jej odejść od zwróconego pokarmu.
— Nie wiem... Już wszystkiego można się spodziewać. Może Różana Przełęcz kazała mnie otruć...
Na te słowa aż sierść mu stanęła.
— Nie myśl tak nawet. Chodź do Rumiankowego Zaćmienia. Może to nic strasznego.
I jak powiedział tak też zaprowadził rudą do syna Różanej Przełęczy. Nie powinien mierzyć dzieci miarą ich matki, ale samo to, że kocur sprawował tak wysokie stanowisko w klanie, krzywił mu mordkę. Wskazywało to w końcu na to, że rzeczywiście liderka była niesprawiedliwa i osadzała swoją krew bliżej przodków. A co jeśli namówiła medyka do nie pomagania im? To byłoby sprzeczne z wolą Klanu Gwiazdy, w końcu ta profesja musiała być obiektywna w wielu sprawach, ale zawsze istniała taka szansa.
Jego obawy na szczęście się nie sprawdziły. Nie zostali wygonieni, a Rumiankowe Zaćmienie zbadał brzuch rudej, który zdawał mu się nabrzmiały. Może wzdęcia? Nie znał się na objawach zatrucia, ale kojarzył, że bolał wtedy brzuch, a skoro bolał, musiało być z nim coś nie tak.
— Lwia Paszczo... jesteś w ciąży... — zdumione słowa medyka sprawiły, że oboje spojrzeli na kocura tak, jakby właśnie sam Klan Gwiazdy zszedł na ziemię.
Co. Jego siostra... była w ciąży? Zachłysnął się powietrzem, ponieważ teraz do niego dotarło co to nierude ścierwo, które ścigał zrobiło jego siostrze. Teraz tym bardziej jego desperacja by rozbebeszyć ciało kocura wzrosła.
— Ubije drania... — syknął pod nosem, rzucając spojrzenie w kierunku zszokowanej siostry. — Lewku... Nie martw się tym. — Dotknął jej łapy swoją łapą. — Klan Gwiazdy nie pozwoli, abyś wydała na świat nierude... — rzekł z pewnym zawahaniem. Bo co jeśli... Co jeśli te młode okażą się tym, czego kotka obawiała się przez całe swoje życie?
<Lew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz