Siedziała w legowisku uczniów i płakała, nie mogąc przestać. Bursztynowa Łapa siedziała obok niej jeszcze przez chwilę. Chaber, który Mak dała koleżance, wylądował obok niej, a sama kotka zniknęła. Liliowa poczuła się jeszcze gorzej. Czyżby zniszczyła relacje ze starszą kotką?
***
Minęło kilka dni od zbierania kwiatów. Makowa Łapa nie umiała przestać myśleć o niebieskiej. Nie wiedziała dlaczego. Gdziekolwiek by nie była, nie umiała przestać. Cały czas widziała ten jej uśmiech i słyszała jej głos. Cały czas też nosiła kwiatka, którego jej dała. Nie umiała się przez to skupić, co było widać na każdym treningu. Nagle kotka uderzyła twardo o ziemię. Ocknęła się z zamyślenia i spojrzała na swoją mentorkę.
- Jesteś ostatnio bardzo nieuważna Makowa Łapo – powiedziała Poranny Zew – Coś się stało?
Mak zastanowiła się chwilę. No właśnie, czy coś się stało? Nie wiedziała, jak na to odpowiedzieć, w końcu nie była pewna, o co chodzi, dlaczego tak myślała o starszej kotce. Lekki rumieniec pojawił się na jej pysku. Miała tylko nadzieję, że mentorka tego nie zauważyła.
- Nie wiem – przyznała w końcu – Tylko o kimś myślę... – powiedziała. Czuła się tak, jakby miała całą głowę czerwoną. Dlaczego tak było? To pytanie dręczyło ją od tych kilku dni. Pokręciła szybko głową, by wyrzucić z niej Bursztynową Łapę. Musiała się skupić na treningu. Poranny Zew jeszcze chwilę jej się przyglądała. W końcu wróciły do treningu, lecz mimo to, liliowa nie mogła wyrzucić z głowy koleżanki.
***
Wreszcie wróciły do obozu. Mak czekała na to cały dzień. Bardzo chciała się spotkać z Bursztynową Łapą i przeprosić ją za ostatnie wydarzenia. Miała nadzieję, że ta przyjmie od niej tego samego kwiatka, którego ostatnio jej oddała. W końcu to był prezent? Nie wiedziała, czy tak można to nazwać, ale chciała, by Bursztyn go miała. Gdy tylko weszła do obozu, udała się do legowiska uczniów. Była pewna, że niebieska właśnie tam będzie. Jednak kotki tam nie było. Makowa Łapa usiadła w środku i cierpliwie czekała. Skoro teraz jej nie było, to zaraz powinna wrócić. Tym razem się nie myliła. Po chwili usłyszała szelest i głosy innych. Na pewno ktoś wrócił. Wyszła z legowiska. Na polanie było już dużo kotów, więc nie mogła nic zobaczyć. Nie zastanawiała się, dlaczego tu wszyscy przyszli i to może był błąd. Może by się wtedy bardziej psychicznie nastawiła na to, co zaraz zobaczy. W końcu przeszła do przodu. Zauważyła dziwnie bladą Lawendową Łapę. Mówiła o jakimś ataku samotnika. Wtedy spojrzała w na ziemię. Zamarła i cofnęła się o krok. Łapy pod nią się uginały, w oczach pojawiły się łzy. Nogi miała jak z waty, przez co zaczęła się przewracać, ale wtedy złapała ją jej mentorka. Wojowniczka postawiła uczennicę do pionu. Poranny Zew zaczęła coś do niej mówić, ale do Mak nie dochodziły żadne słowa. W jej głowie pojawiły się obrazy, wspomnienia zbierania maków, opowieści i całej reszty związanej z Bursztynową Łapą. Ale najbardziej widoczny był obraz przed nią. Martwe ciało kotki. Jak to możliwe? Dlaczego ona? Co Mak zrobiła przodkom, że to się stało? Kto to zrobił? I wtedy przyszła Szakala Gwiazda i zaczęła mówić o samotniku. Samotnik. Ta nazwa zatrzymała się w jej głowie. Gniew zalał ją jak fala i wymieszał się ze smutkiem. Nienawiść do samotników rosła z każdym oddechem liliowej. Zabili jedną z bardzo ważnych osób dla Mak, choć uczennica nie wiedziała, dlaczego martwa była dla niej tak ważna. Nie znała się jeszcze na tym wszystkim, ale gdzieś głęboko, wiedziała, że tak było.
- Może pójdziesz do legowiska? – zaproponowała Poranny Zew – Naparstnicowa Łapa z tobą pójdzie.
Dopiero teraz Makowa Łapa zauważyła stojącą obok siostrę. Czekoladowa nie dała jej nawet dojść do słowa, od razu zabrała Mak do legowiska.
- Lubiłaś ją? – zapytała po drodze Naparstnica – Nie ładnie Raczek! Ona pewnie wierzyła w Gwiazdki. – powiedziała, na co liliowa tylko pokiwała głową. Gdy została sama, wreszcie uwolniła z siebie te wszystkie emocje, które się w niej kłębiły, widząc ciało Bursztynowej Łapy. Po prostu zaczęła płakać.
***
Minął dzień, od tego zdarzenia. Szakala Gwiazda znalazła i zabiła tego samotnika, pochowano Bursztynową Łapę i wszystko powoli wracało do normy. No może, nie licząc zachowania Mak. Kotka od tego zdarzenia jakby straciła tą "iskrę". Już się prawie nie uśmiechała, mniej rozmawiała, jakby zamknęła się jeszcze bardziej i wszystkie emocje z niej wyleciały. Czuła się trochę jak wtedy, gdy dowiedziała się, że jej mama uciekła. Tylko wtedy miała pewność, że mama żyje i oczywiście była jeszcze kociakiem. Teraz była bardziej tego wszystkiego, świadoma. Śmierć Bursztyn wstrząsnęła nią, nawet nie wiedząc czemu. Znienawidziła samotników, większości kotów spoza klanów, nie licząc Alby, która też żyła u Dwunożnych. Cieszyła się z tego, że liderka znalazła i odebrała życie kotu, który zabił uczennicę.
Przemierzała las, w drodze do miejsca, w którym zbierała maki. Nie wiedziała, gdzie została pochowana niebieska, więc poszła w inne miejsce, by się z nią pożegnać. Wzięła ze sobą kwiat, który dała jej jeszcze niedawno w tym miejscu i który chciała jej oddać dzień wcześniej. Usiadła i położyła roślinę na ziemi. Kilka łez spłynęło jej po policzku.
- Żegnaj Bursztynowa Łapo...
[*]
[819 słów]
[Przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz