*zanim Kawka zaciążyła, ale już po tym wybryku Mgły*
Mglista Gwiazda dokonała egzekucji. Znowu. Wątpliwości co do kocicy jak i samego Kalnu Gwiazdy, strach i niepewność o przyszłość urosły w Wirze. Mgła kazała zabić dwa, starsze koty. Tonący Pasikonik i Źródlany Dzwonek leżały martwe. Dwie, niewinne, starsze kotki, z czego jedna była już oficjalnie częścią starszyzny – takie ciche, ledwo widoczne na tle reszty obozu. Teraz leżały martwe w kałuży krwi, podobnie jak Gawroni Obłęd, który sprzeciwił się obłąkanej liderce.
Widziała, jakie uczucia to wywołało w Sumiowej Płetwie. Współczuł dwójce osieroconych kotów. Mieć trzech rodziców i nagle, niespodziewanie stracić ich wszystkich.
To musiało być okropne.
Mimo tego, że niestety jej matka przez bycie zajętą rzadko była w żłobku za dzieciństwa Wiru, a także mimo iż również później jej obecność w życiu arlekinki była nie taka duża, to i tak ta nie wyobrażała sobie życia bez niej.
Musiała przyznać. Współczuła medykom.
I nie wiedziała, co ma sądzić o własnej ciotce.
Już wcześniej zaczęła się jej obawiać. Nie raz zastanawiała się…
Czy gdyby Klan Gwiazdy, czy też cokolwiek co kazało Mgle robić te okropne rzeczy, wskazałby ją samą, czy…
Czy ciocia by ją zabiła?
To pytanie ciążyło w jej głowie niczym głaz.
Tak, cieszyła się, że dostała własnego ucznia – ale gdyby wiedziała, że to miało być tym okupione…
To poprosiła by los, by zamiast tego dał innym kotom żyć, nawet, jeśli ceną tego byłoby to, że nigdy nie miałaby własnego podopiecznego.
Dopiero po dłuższym czasie zaczęła spoglądać na legowisko starszyzny. Z zastanowieniem ukrytym pod maską obojętności.
Czy powinna odwiedzić Mglistą Zatokę, obecnie ślepą i niezbyt groźną?
Czy chciała ją odwiedzić?
Nie wiedziała. I jak na razie nie miała zamiaru podejmować tej decyzji.
***
*jakiś niedługi czas później*
Minęło… trochę czasu. I widziała, jak inne koty traktowały dawną liderkę, chociażby przy stosie zwierzyny. Szczerze nie wiedziała, czy to popiera, czy nie. Niby niebieska dostała karę… już nigdy nie zobaczy świata wokół niej. Ale mimo to…Już od pierwszej egzekucji. Wątpiła. Wątpiła w Mgłę, oraz w sam Klan Gwiazdy. A teraz…
Nie powinna się tym zadręczać. W końcu to była już przeszłość. Niedaleka, ale przeszłość. Ciotka nie mogła jej już nic zrobić. Nie była zagrożeniem. Możliwe że czarno-biała nigdy nie dostanie pytań na swoje odpowiedzi.
Ale one ją dręczyły. Powoli ucichały, ale i tak były obecne, gdy tylko w jej polu widzenia pojawiał się Topikowa Głębina, jego siostra, czy inne koty mocno związane z tą całą sprawą. Nawet jej uczennica potrafiła sprawić, iż jej myśli schodziły na tamte tory.
Stanęła przed legowiskiem starszyzny. Wysunęła pazury, wbijając je w ziemię.
Dostanie swoje odpowiedzi. Dadzą jej spokój ducha, a ona będzie mogła to zostawić za sobą.
Sumowej Płetwy nie było w obozie. Dlatego właśnie teraz przyszła. Nie chciała, by tu był, bo nie wiedziała, jak by zareagował na wieść, że szła do Mgły. Czy chciałby ją zatrzymać, czy też byłby zły, czy chciałby z nią pójść. Wolała przypadkiem nie popsuć sobie relacji z niebieskim.
Weszła do środka a już po chwili do jej nosa doszedł znajomy zapach.
Trzcinowej Sadzawki o dziwo nie było w legowisku starszych. Dobrze, będą miały dzięki temu prywatność.
Dość szybko dostrzegła, że Mgła obróciła do niej swój pysk. Para niewidzących, uszkodzonych, zamglonych oczu wbiła się w nią. Starsza powąchała powietrze, a gdy rozpoznała zapach Wirującej Lotki, uśmiechnęła się lekko po czym skinęła jej głową.
Wir podeszła bliżej, po czym usiadła w pewnej odległości od starszej kocicy. Nastała niezbyt komfortowa cisza.
Szczerze to nie wiedziała, jak zacząć. Tak też poprzez nieodzywanie się chciała to zamaskować, aby to ciotka rozpoczęła konwersację.
W pewnym momencie niebieska westchnęła, po czym spytała zgorzkniałym tonem przerywając ciszę:
— Szukasz czegoś u tej opętanej kocicy?
— Odpowiedzi — przeszła do sedna mimo niepewności kłębiącej się w jej umyśle. Niebieska nastawiła uszu i gestem skinienia łba zachęciła młodą do podzielenia się szczegółami.
— Czy… to Klan Gwiazdy naprawdę kazał ci to wszystko zrobić? — w końcu spytała. — To… to na pewno byli oni?
Kiedyś tak gorliwie w nich wierzyła. Teraz nie wiedziała już nawet, co myśleć. Miała nadzieję, że ciotka odpowie szczerze.
<Ciociu Mgło?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz