— Duszek, co ty za bzdury wygadujesz? Przecież dobrze ci idzie trening. Ukończysz go raz dwa, niczym się nie martw!
Bury był bardzo zdziwiony wyznaniem młodszego kolegi. No bo może i był mniejszy od syna Jeżyk, i był pieszczochem, ale to nie sprawiało, że mógł nie ukończyć szkolenia. W końcu uczyła go cioteczka Skowronek, tak jak i Jerzyka, Cynie oraz Miedź. Pomagając i wspierając się na pewno raz dwa zostaną wspaniałymi wojownikami. No i kto wie, Cynamonka widząc jakiego ma super dzielnego syna, zgodzi się, aby dołączył do Kamiennej Sekty? Tak na zawsze.
Ciche podziękowanie padło z pyska syna pieszczoszki, na co Jerz wyszczerzył się, ukazując swoje białe kiełki.
— Ruszcie się w końcu! — miauknęła będąca na samym tyle Miedź, najpewniej zła, że przez rozmowę Jerza z jej bratem dłużej musili kisić się w śnieżnym tunelu — Powspieracie się jak wyjdziemy na zewnątrz...
— Nie bądź zazdrosna Miedź! Ty też sobie dajesz świetnie radę! Może i urodziliście się jako piecuchy, ale dzięki cioteczce Skowronek będziecie dorównywać wspaniałym samotnikom, takim jak moja babka Bylica — Mówiąc to ruszył naprzód, czołgając się w stronę wyjścia. — Opowiadałem wam chyba o niej, co? Na pewno musiałem... Ale opowiem wam jeszcze raz! Ekhm... wszystko zaczęło się od kotki o imieniu Mimi, zwanej później przez koty z klanów Pląsająca Sójka [...]
I tak po raz kolejny uraczył swoich przyjaciół historią swojej rodziny, która gdy był jeszcze małym brzdącem, mającym mleko pod nosem, opowiedziała mu Jeżyk. Poprzez tę opowieść chciał udowodnić dzieciom Cynamonki, że gdyby nie pewna pieszczoszka, będąca jego przodkinią, która zapragnęła żyć po swojemu, na własnych zasadach, nie byłoby ani jego i jego rodzeństwa, ani mamy, ani babki Krokus czy Bylicy.
***
Pora Opadających Liści sprzyjała kotom żyjącym w Betonowym Świecie. Jerzyk co chwilę wracał do szopy albo z sporą zwierzyną, albo z ziołami, o które prosiła go zazwyczaj matka, które zbierał w drodze powrotnej ze swoich wypadów na miasto. Tym razem wrócił jednak z jakimś kolorowym ptakiem w pysku. Pewien Wyprostowany chciał mu zabrać zdobycz i omal nie dostał grabiami w swój wielki bury łeb, ale ostatecznie udało się kocurowi umknąć z altany. Skoro od dobrych dziesięciu minut polował na kolorowego ptaka, który w końcu usiadł na drewnianej belce, nie miał zamiaru wracać do domu z pustymi łapami.
— Mamo, spójrz jakiego cudaka upolowałem! — miauknął, przepełniała go duma, gdy spoglądał na kolorową papugę, a matka widząc jego zdobycz przez dłuższą chwilę milczała, by w kolejnej chwili zdzielić łapa syna w ucho
— Coś ty narobił?! Co ja ci mówiłam o polowaniu na ptaki Wyprostowanych?! Chcesz żeby po okolicy kręciło się więcej hycli? Bo do tego doprowadzisz swoimi wybrykami.
— Ale to nie był ptak Wyprostowanych... Nie był w metalowym pudełku. Latał sobie po ogrodzie, tak jak inne ptaki... — burknął, nie podobało mu się ani trochę to, że został złajany niczym małe kocię. Nie był nim przecież! — Dopiero jak już go capnąłem, jakiś Dwunóg nie stąd, ni zowąd zamachnął się na mnie tym kijem... nie tym z miękką końcówką, tylko tą ostrą, co liście w kupki zbierają...
— Jerzyku...
— Przepraszam mamo. Obiecuję, że nie będę już nigdy polować na te kolorowe ptactwo, aby nam nie sprawiać problemu... Ale spójrz na to z drugiej strony. Skoro już go upolowałem, to go zjemy, a pióra możemy przekazać temu całemu Jafarowi... Babcia Krokus może mu je sprezentować, bądź Cynamonka jak tam wpadną do niego w odwiedziny — zaproponował, chociaż wcale nie miał zamiaru się z jakimś kocurem chodzącym w swetrze dzielić takimi pięknymi zdobyczami. — Kiedyś to ja założę swój własny gang, gang Jerzyka, wielkiego pana Betonowego Świata i będziemy mieli sojusz.
— A kto przejmie obowiązki Skowronek?
— Em... Czy bycie Kamiennym Szamanem uniemożliwia posiadanie własnego gangu?
Jeżyk pokręciła swym szylkretowym łebkiem, po czym sięgnęła łapą po nasiona maku z ich małej medycznej spiżarki w szopie i podała je synowi.
— Zanieś je Duszkowi. Cynamonka wspomniała, że jej syn cierpi na bezsenność, a skoro się z nim przyjaźnisz to na pewno się ucieszy, że dostał je od ciebie, a nie ode mnie. No już, zmykaj. I pamiętaj, nie sprawiaj już więcej kłopotów!
— Jasne... — miauknął zabierając ze sobą zawiniątko, kierując się w stronę Gniazda Dwunożnych
Wślizgnął się po cichu przez klapę w drzwiach. Pierwszym kotem–piecuchem, na którego wpadł wewnątrz była Kremówka.
— A Pan do kogo?
— Eeee... — zaczął, czuł się dziwnie z nazwaniem go panem, bo raczej nie odnosiło się do tego, że kiedyś będzie wielkim panem Betonowego Świata, tylko do płci i tego, że był trochę starszy. Kremówka wyłapując to poprawiła się szybko.
— Kogo dzisiaj chcesz widzieć, Miedź czy Duszka? — zagadnęła płowa szylkretka przyglądając się puchatemu kocurowi
— Duszka. Mam coś dla niego. Ponoć ma problem ze snem, a to powinno pomóc — wskazał na zawiniątko, w którym było lekarstwo
— Jest na piętrze. Pierwsze drzwi na lewo. Uważaj tylko, aby nasi właściciele cię nie zauważyli, bo się kręcą po domu i wynoszą jakieś pudła z dołu.
Dziękując za informację, ruszył szybko po schodach na górę. Wślizgnął się do pomieszczenia Dwunogów, jakim była sypialnia. Rozglądając się po pomieszczeniu, dostrzegł bury ogon zwisający z krańca łóżka.
— Uwaga, wskakuję! — zawołał, chcąc uprzedzić kocura i już po chwili znalazł się na kołdrze
— J-jerzyk? Co ty tu robisz?
— Doszły mnie słuchy, że masz problem z zaśnięciem, więc postanowiłem przyjść ci pośpiewać kołysanki. — powiedział z powagą w głosie. Widząc minę pieszczocha roześmiał się już po sekundzie. I tyle było z wkręcenia go, że faktycznie by mu zaśpiewał. — Żartowałem. Zamiast kołysanek mogę coś innego ci zaśpiewać, ale to jak będziesz się lepiej czuł... Trzymaj. To powinno ci pomóc, tak mówi moja mama. To nasiona maku. Pomogą ci w zaśnięciu i będziesz się lepiej czuł.
<Duszek?>
[trening woj: 913 słów]
[Przyznano 18%]
Wyleczeni: Duszek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz