Mrówka zdążyła już przyzwyczaić się do mieszkania w legowisku starszych. Starała się znajdować jakieś drobne rozrywki, żeby się nie zanudzić na śmierć. Dni mijały leniwie. Dużo odpoczywała, pozwalając swoim mięśniom na rozluźnienie. Była świadoma, że jej czas dobiega końca i ta perspektywa ją przerażała. Zwłaszcza, że Mrówka wiedziała, że po śmierci czeka na nich nicość.
Jedyne pocieszenie znalazła w Bławatku, który liczył już ponad czterdzieści księżyców. Tak szybko dorastał. Kotka liczyła w głębi serca, że syn znajdzie sobie partnerkę i doczeka kociąt. Byłby świetnym ojcem, a ona chętnie sprawdziłaby się w roli babci. Czy Bławatek poradzi sobie sam, kiedy i ona odejdzie? Zostanie wtedy bez rodziców i brata. Westchnęła ciężko. Cóż, może lepiej o tym nie myśleć.
Podniosła się z lekkim stęknięciem na równe łapy, kierując się w stronę wyjścia z legowiska. Zanim jednak do niego dotarła, do jej uszu doleciały głosy innych kotów. Mrówka przystanęła i rzuciła zaciekawione spojrzenie w tamtym kierunku. Wkrótce do środka weszła Witka w towarzystwie swoich kociąt. Skinęła na powitanie medyczce, oczywiście z szacunkiem. Ostatnio królowa musiała przenieść się do żłobka, żeby wychować młode, ale podobno sprawdzała się w tej roli. Złota kotka spuściła wzrok na dwa kociaki, trzymające się jej boku. Miała dużo czasu, żeby nauczyć się imion członków Owocowego Lasu. Jedno z kociąt Witki otrzymało oryginalne imię, Żagnica. Kocurek nie wydawał się specjalnie zainteresowany odwiedzinami starszych. Najstarsze koty w Owocowym Lesie zawsze chętnie i z zachwytem przyjmowali odwiedziny najmłodszych członków. Dostarczali im rozrywki, a legowisko zapełniało się wesołymi piskami. Starsi lubili opowiadać historie i Mrówka szybko zrozumiała, że to faktycznie jest ciekawe zajęcie. Zawsze trzeba było wymyślić coś nowego albo opowiedzieć o swoim wojowniczym życiu.
Mrówka poświęciła swoją uwagę Chrząszczowi. Kocurek trzymał się blisko matki, ale kiedy ta się oddaliła, żeby przywitać się z Plusk, właściwie został częściowo skazany na towarzystwo Mrówki. Złota kotka uznała, że może spędzić trochę czasu z kociakiem, poznać go, a potem pospaceruje trochę po obozie. No chyba, że spotka swojego przyjaciela lub syna. Wtedy nie będzie miała nic przeciwko rozmowie. Mrówka rzuciła przyjazne spojrzenie kociakowi. Wyrozumiałość w stosunku do młodych zawdzięczała temu, że sama wychowała własne. Wcześniej pewnie byłaby negatywnie nastawiona. Podobno na starość koty się zmieniały, w przypadku Mrówki to opanowanie i cierpliwość były bardzo widoczne. Przesunęła się trochę, żeby kociak mógł wejść głębiej do legowiska. Chrząszcz musiał być tutaj po raz pierwszy, zdradzało to jego spojrzenie, którym przesuwał po miejscu.
— Dzień dobry, pani starsza. — miauknął do niej kulturalnie.
— Witaj, Chrząszczu. — odpowiedziała. — Chcesz usłyszeć jakąś historię albo pobawić się w coś? Wbrew pozorom, nadal mam dużo energii wojownika.
Przynajmniej jeśli chodzi o duszę, bo ciało Mrówki już od dawna zdradzało, że nie lubi być skazane na dłuższy wysiłek fizyczny. Kotka jednak uparcie chciała wierzyć, że zdoła jeszcze je trochę rozruszać. Przynajmniej na tyle, żeby przejść się na spacer lub właśnie dotrzymać towarzystwa kociakowi. Zawsze była ciekawa na kogo wyrosną młode.
<Chrząszcz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz