Słysząc żałosne zawodzenie przyjaciela zaśmiała się wesoło. Zrobiła kilka kroków w bok, aż Wieczornik nie upadł na tą swoją szpetną paszczę. Bengalka uśmiechnęła się zwycięsko wskakując na przyjaciela i deptając po nim, niczym po dywaniku. Kocur w tym czasie wydawał z siebie dźwięki agonii przypominające wrzask zarzynanej świni, machając przy tym łapskami na wszystkie strony świata. Rozbawiona wojowniczka stanęła mu na policzku, dociskając jego łeb do ziemi.
— No co tam, śmierdzielu? — miauknęła radośnie, klepiąc go po czole. Niezadowolony wojownik prychnął, próbując wyrwać się spod jej łap — Ojej, ktoś tu siły nie ma? — zadrwiła i nim zarobiła fangę w nos - uskoczyła o długość lisiego ogona. Rozzłoszczony rudzielec podniósł się do siadu sycząc i rzucając przekleństwami w przyjaciółkę, która mając gdzieś jego humorki, otarła się o jasnorudy policzek mrucząc cicho.
— Też się cieszę, że cię widzę! — ironia aż biła z wypowiedzi Wieczornika, jednakże jego uśmiech pod nosem zdradzał prawdziwe intencje kocura. Zboże również stęskniła się za ich wspólnymi wygłupami, zdecydowanie bardziej wolała je, niż męczenie się z bachorami. I to nie dwójką a czwórką. Nie była zadowolona z niańczenia znajdek, jednak już wolała się zamknąć i zrobić to, o co poprosił ją lider.
— Osz cholera... Pora się zmywać, mordo — kotka zjeżyła futro, gdy tylko znajomy głos dobiegł z kociarni. Szybko złapała ucho przyjaciela między zęby i pognała w stronę wyjścia z obozu. Żyto coś tam za nią jeszcze wołała, jednak Zboże zdołała zwiać już tak daleko, że nie dała rady zrozumieć, co jej partnerka tam wrzeszczy. Dysząc ze zmęczenia ale z szerokim uśmiechem na pysku przystanęła, gdy miała pewność, że są już daleko od obozu.
— Berek, goń mnie! — zawołała, szturchając rudzielca w bark, po czym odskoczyła kilka zajęczych skoków do niego śmiejąc się wesoło. Wieczornik z początku uniósł tylko brew w zdziwieniu, jednak szybko podłapał nastrój przyjaciółki, po czym puścił się za nią biegiem. Bengalka przeskakiwała przez leżące na ziemi gałązki, gnając slalomem przed siebie. Nareszcie czuła się wolna, żadna baba nie trajkotała jej nad uchem, że pora karmienia. Że musi zrobić tamto, siamto, sramto. Rozanielona poczuciem chwilowego braku obowiązków nie zauważyła wystającego korzenia jodły. Zahaczyła o niego łapą i wyrżnęła orła, wpadając do małego jeziorka z głośnym pluskiem.
— No! Może przestaniesz cuchnąć! — zaśmiał się Wieczornik, podchodząc do krawędzi wody. Bengalka wzięła głęboki wdech po czym zniknęła pod taflą wody. Zaraz jednak wyskoczyła ponad powierzchnię, łapiąc rudzielca za szyję i wciągając ze sobą do wody.
— Teraz ty też będziesz czyściutki! Może wyrwiesz jakiegoś kocurka, hmmm? Rawr, tygrysie~ — zamruczała, kładąc mu łapę na klatce piersiowej i podpływając bliżej. Rudzielec nadął policzki po czym ryknął gromkim śmiechem, za co został opluty wodą. Bengalka wygramoliła się na brzeg, otrzepując swoje krótkie futerko z wody i przeciągnęła się, aż coś strzeliło jej w kręgosłupie. Wieczornik zrobił to samo, jednak mu w kręgosłupie nic nie walnęło.
— Ej, czujesz? — miauknęła Zboże, gdy do jej nosa dotarł dziwny zapach. Zawęszyła, dreptając w kierunku, z której pochodziła nieznana woń. Było w niej coś kwaśnego jak i słodkiego oraz coś... czego nie potrafiła za cholerę zgadnąć. Szła więc przez las, nawet nie czekając na przyjaciela, który dreptał u jej boku, również próbując zlokalizować źródło zapachu. Zatrzymali się przy krzewie jeżyn, obwąchując go starannie.
— To chyba to — Wieczornik trącił łapą kilka jagód, które leżały na ziemi, brudząc przy tym sobie łapę — Te, całkiem dobre... — mruknął, zlizując sok ze swojej kończyny. Nachylił się biorąc kilka do pyska. Zboże zrobiła to samo.
Jeden owoc.
Drugi.
Trzeci...
Dziesiąty...
I tak do ostatniej jeżyny nawet tej wiszącej na krzaku. Znalezisko smakowało dziwnie, jednak było też na swój dziwny sposób uzależniające i smaczne. Kocica oblizała pyszczek czkając, starając się przy tym doczyścić swoje łapy i klatkę piersiową uwaloną sokiem. Było to jednak okropnie trudne, szczególnie, że kiwała się na boki tak, jak zawiał wiatr.
— Zbosze, ty łysa cholero — Wieczornik czknął pijacko, kładąc łapę na grzbiecie przyjaciółki — Myśałem, żem mjem kochosz. Serce cji na dłoni oddałem, rozumisz?! Sercem me czerwone o! O stont! — łapą wskazał swoją klatkę piersiową, robiąc na niej krzyżyk pazurem — I tero mi krwawi — bąknął pod nosem, stając w rozkroku, by czasem się nie wywalić.
— Ojej... Nje. Krfafić nje mosze — kotka położyła po sobie uszy, czując, jak po jej policzkach zaczynają śpiewać gorzkie łzy. Całe morze łez — Nje na mojej farcie! — wykrzyknęła zaraz, popychając rudzielca na grzbiet, po czym przednimi łapami stanęła na jego klatce piersiowej — No Wjeczornik, robim tem, nom... Refutryzacjem! O! Ino roz! — wykrzyknęła rześko, po czym podskoczyła i walnęła go z całej siły we wcześniej wybrane miejsce, aż wojownik zgiął się w pół, stękając niczym stary dziad o ponurym poranku. Ponowiła tą czynność jeszcze kilka razy aż srebrny nie wyczołgał się spod niej obolały jęcząc, że zaraz jej tu flaki wyrzyga.
— A serducho ci piko? — wydukała mało wyraźnie, machając głową. Syn Deszczowej Gwiazdy odpowiedział jej chaotycznym skinieniem głowy — No i git — strzepnęła łapą, mając wrażenie, że siedzi na niej robal. No i siedział. Paskudna gąsienica przyczepiła się do jej palucha i odpadła dopiero, gdy kocica uderzyła kończyną o ziemię.
— Teeee, Zboszeee
— Nooo?
— A ta Konopija to fajna babka była? — kocur położył się na grzbiet obok niej, ruchem ogonem zachęcając pręgowaną, by zrobiła to samo. Świat na moment jej zawirował, jednak gdy tylko ułożyła się wygodnie - było już dobrze. Zastanowiła się nad pytaniem towarzyszka, czkając co jakiś czas.
— No ba! Najlepfa! Kochoła mnje! Tak szczesze! I buzi mjem dała! — uderzyła ogonem o ziemię, czując jak ekscytacja w niej rośnie — Ale se poszła. I pszyszua Zyto-sryto — dodała z kwaśnym wyrazem pyska. Zamilkła na kilka uderzeń serca, po czym zerwała się gwałtownie, o mało co nie zwracając zawartości żołądka.
— Te! Wieczornik! Snajdem jom! Miłość wysnam! TAK! I CHŁOPA CI ZNAJDĘ! — wrzasnęła, próbując wstać, by wypełnić swój arcy niesamowicie genialny plan. Póki co, jedyne co jej się udało to podniesienie się do siadu i trwanie tak długo. Bardzo długo. Zupełnie tak, jakby system jej się zawiesił.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
26 grudnia 2020
Od Zbożowego Kłosu CD Wieczornikowego Wzgórza
< Wieczornik? >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz