- Korzeń łopianu?
- Jest.
- Kocimiętka?
- Połowę zabrał Sokole Skrzydło, ale całkiem spore zapasy... Są.
- Eh.. Zaćpa się na śmierć... Liście stokrotki?
- Do końca zimy... Chyba starczą.
- Wrotycz?
- Jest!
- Bluszcz?
- Nie ma.
Firletkowy Płatek i Bursztynowa Łapa sprawdzali zapas roślin w legowisku medyka. Niedawno posortowane zioła leżały we względnie uporządkowanych stosach, lecz część z nich powoli się kończyła.
- Nie ma niektórych ważnych rzeczy do leczenia... Na przodków, dlaczego dzisiaj? - jęknęła niebieska, patrząc na swoje łapy.
- Coś... Nie tak? Zawołam Sokole Skrzydło! Jesteś w ciąży?! Ale... Nie masz partnera.... Ale... Cisza spożywcza! Zjadłaś małe myszki i one odżyły ci w brzuchu! Nieeeeee, nie łam Kodeksu! To się nie godzi! - miauczał pierdoły kremowy.
- Puknij się kiedyś w głowę - mruknęła pod nosem Firletkowy Płatek. - Martwe zwierzę nie może odżyć. Samo jest nieżywe, więc to niemożliwe.
- Nawet przy pełni księżyca?
Kotka na chwilę zamarła i drgnęła. Przełknęła ślinę.
- Ehm... T-tego n-nie w-wiem - odpowiedziała niwmrawo.
- Firletkowy Płatek nie czuje się najlepiej. - Do dwójki podopiecznych podszedł Sokole Skrzydło, podnosząc kącik ust. - Musimy ruszyć w teren i zebrać brakujące zioła. Ja zobaczę, co i ile dokładnie powinniśmy zebrać. Ty... Znajdź nam trzeciego towarzysza. Trochę zajmie nam wyprawa w teren i dodatkowy kot nam się przyda.
Bursztynek kiwnął głową, lecz nim wyszedł, spojrzał współczującym spojrzeniem na mentorkę. Kotka rzeczywiście wydawała się nieco bledsza niż zwykle, chociaż nie przejawiała ostrych objawów chorób, które już zdołał poznać.
Wyszedł z legowiska i rozejrzał się po obozie. Nie dostrzegł nigdzie żadnego z wujków (nawet Omszonej Mordki, chociaż zabranie go skończyłoby się ostrym wpierdolem i siniakami na ogonie). Większość wojowników albo coś zajadała, albo rozmawiała, albo... Podrywała się wzajemnie.
W końcu kremowy dostrzegł czarną szylkretkę, wychodzącą z legowiska uczniów. Uszy kocura drgnęły, jakby były radarami do wykrywania członków Klanu Klifu. Podreptał do żółtookiej radosnym krokiem. Przyszedł czas na zdobycie pierwszej koleżanki!
Wow, zagada do kobiety. Prawdziwej kobiety. Innej niż mama czy Firletkowy Płatek. Dotychczas rozmawiał z samymi facetami. Co, jeśli zachowa się jak... Jakiś niedorozwój? Trudno. Zagada inną kobietę czy dziewczynę, wypnie dumnie pierś do przodu i zacznie wszystko od początku!
- Cześć! - zaczął bezpośrednio rozmowę z kotką. - Nie znamy się. Jam Bursztynowa Łapa, przyszły wspaniały i niesamowity medyk Klanu Klifu. Kocur... Spod... Berberysowej Gwiazdy... Do usług! Znaczy liderka to moja babcia i uwielbiam ją! Bardzo dużo wie iiii....i.... No, babunia! Jedyna w swoim rodzaju! Przybyłem jednak w innej sprawie. Potrzebujemy ziół, bo nam się kończą, a chorych przybywa. Mam idealne zadanie dla takiej... Idealnie szylkretowatej przedstawicielki płci pięknej jak ty! Potrzebuję ciebie do zbierania ziół. Sokole Skrzydło, ty i ja zrobimy sobie tyci, tyci spacerek po roślinki. Wchodzisz w to? Czy może nie chcesz? Jak nie to... Trudno... Ale dzisiaj jest w miarę ciepło. Moja babcia czy tam twój mentor wynagrodzi cię sowicie soczystą myszką za wyjście z medykami i obroną nas w razie zagrożenia!
- Jest.
- Kocimiętka?
- Połowę zabrał Sokole Skrzydło, ale całkiem spore zapasy... Są.
- Eh.. Zaćpa się na śmierć... Liście stokrotki?
- Do końca zimy... Chyba starczą.
- Wrotycz?
- Jest!
- Bluszcz?
- Nie ma.
Firletkowy Płatek i Bursztynowa Łapa sprawdzali zapas roślin w legowisku medyka. Niedawno posortowane zioła leżały we względnie uporządkowanych stosach, lecz część z nich powoli się kończyła.
- Nie ma niektórych ważnych rzeczy do leczenia... Na przodków, dlaczego dzisiaj? - jęknęła niebieska, patrząc na swoje łapy.
- Coś... Nie tak? Zawołam Sokole Skrzydło! Jesteś w ciąży?! Ale... Nie masz partnera.... Ale... Cisza spożywcza! Zjadłaś małe myszki i one odżyły ci w brzuchu! Nieeeeee, nie łam Kodeksu! To się nie godzi! - miauczał pierdoły kremowy.
- Puknij się kiedyś w głowę - mruknęła pod nosem Firletkowy Płatek. - Martwe zwierzę nie może odżyć. Samo jest nieżywe, więc to niemożliwe.
- Nawet przy pełni księżyca?
Kotka na chwilę zamarła i drgnęła. Przełknęła ślinę.
- Ehm... T-tego n-nie w-wiem - odpowiedziała niwmrawo.
- Firletkowy Płatek nie czuje się najlepiej. - Do dwójki podopiecznych podszedł Sokole Skrzydło, podnosząc kącik ust. - Musimy ruszyć w teren i zebrać brakujące zioła. Ja zobaczę, co i ile dokładnie powinniśmy zebrać. Ty... Znajdź nam trzeciego towarzysza. Trochę zajmie nam wyprawa w teren i dodatkowy kot nam się przyda.
Bursztynek kiwnął głową, lecz nim wyszedł, spojrzał współczującym spojrzeniem na mentorkę. Kotka rzeczywiście wydawała się nieco bledsza niż zwykle, chociaż nie przejawiała ostrych objawów chorób, które już zdołał poznać.
Wyszedł z legowiska i rozejrzał się po obozie. Nie dostrzegł nigdzie żadnego z wujków (nawet Omszonej Mordki, chociaż zabranie go skończyłoby się ostrym wpierdolem i siniakami na ogonie). Większość wojowników albo coś zajadała, albo rozmawiała, albo... Podrywała się wzajemnie.
W końcu kremowy dostrzegł czarną szylkretkę, wychodzącą z legowiska uczniów. Uszy kocura drgnęły, jakby były radarami do wykrywania członków Klanu Klifu. Podreptał do żółtookiej radosnym krokiem. Przyszedł czas na zdobycie pierwszej koleżanki!
Wow, zagada do kobiety. Prawdziwej kobiety. Innej niż mama czy Firletkowy Płatek. Dotychczas rozmawiał z samymi facetami. Co, jeśli zachowa się jak... Jakiś niedorozwój? Trudno. Zagada inną kobietę czy dziewczynę, wypnie dumnie pierś do przodu i zacznie wszystko od początku!
- Cześć! - zaczął bezpośrednio rozmowę z kotką. - Nie znamy się. Jam Bursztynowa Łapa, przyszły wspaniały i niesamowity medyk Klanu Klifu. Kocur... Spod... Berberysowej Gwiazdy... Do usług! Znaczy liderka to moja babcia i uwielbiam ją! Bardzo dużo wie iiii....i.... No, babunia! Jedyna w swoim rodzaju! Przybyłem jednak w innej sprawie. Potrzebujemy ziół, bo nam się kończą, a chorych przybywa. Mam idealne zadanie dla takiej... Idealnie szylkretowatej przedstawicielki płci pięknej jak ty! Potrzebuję ciebie do zbierania ziół. Sokole Skrzydło, ty i ja zrobimy sobie tyci, tyci spacerek po roślinki. Wchodzisz w to? Czy może nie chcesz? Jak nie to... Trudno... Ale dzisiaj jest w miarę ciepło. Moja babcia czy tam twój mentor wynagrodzi cię sowicie soczystą myszką za wyjście z medykami i obroną nas w razie zagrożenia!
<Lisiczko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz