Północny Mróz przeciągnęła się leniwie, czując przyjemne strzyknięcie w kręgosłupie. Śnieg przyprószył jej wąsy, a chłodny wiatr zmierzwił futerko. Kocica powiodła znudzonym spojrzeniem po obozie, czując pewien żal, że nie dano jej dłużej pospać. Wróblowe Serce rozdzielał patrole. Vanka miała cichą nadzieję, że uda jej się wymknąć niepostrzeżenie i udać na samotne polowanie. Nie było nic gorszego od trajkotania o kocurach i pogodzie od samego rana, w towarzystwie koleżanek z legowiska. Już miała wyjść z obozu, gdy usłyszała swoje imię wywołane łagodnym, spokojnym tonem.
- Północny Mrozie! – Kątem oka dostrzegła zmierzającego w jej kierunku Wróblowe Serce. Futro zastępcy było przyprószone cienką warstwą świeżego śniegu. - Pójdziesz z Płonącą Łapą, Modrzewiową Korą i Różaną Słodyczą. Sprawdzicie granicę z Klanem Burzy.
Kocica niczego nie dała po sobie poznać, nawet się nie skrzywiła. Jej chłodne, niebieskie spojrzenie nawet nie drgnęło. Tylko po jej kręgosłupie przebiegł nieprzyjemny dreszcz, z całą pewnością niespowodowany zimnem. Różana Słodycz? Północny Mróz była niemal pewna, że szylkretowa wojowniczka przez cały patrol będzie starała się zagaić rozmowę. W myślach zaczęła szukać dobrej wymówki, żeby nie musieć nigdzie iść i znosić trajkotu tej pstrokatej przybłędy.
- Wolałabym zapolować – powiedziała tonem, który miał zakończyć wszelką dyskusję. Gdzieś na dnie jej serca rozbłysła iskierka radości. Polowanie zawsze było świetnym powodem, żeby uciec od innych kotów i obozowego zgiełku.
- Bardzo dużo polujesz. Pomyślałem, że wiesz… Może lepiej byś się poczuła, gdybyś mogła spędzić trochę czasu z innymi?
Miała ochotę przywalić mu w pysk. Ale zamiast tego kiwnęła głową ze swoją zwyczajną, znudzoną miną.
- Oczywiście, jak sobie życzysz.
„Panie zastępco” – dodała z przekąsem w myślach. Uznała, że nie warto ciągnąć dyskusji z kocurem, który i tak nie pokusi się o to, by choć trochę zrozumieć jej punkt widzenia. Wróblowe Serce skinął głową i skierował się w stronę legowiska przywódcy. Vanka wzięła chudego wróbla ze stosu ze zdobyczą i nadgryzła go. Myślami już była na patrolu, zastanawiając się, o czym będzie musiała rozmawiać z innymi.
- Och, Północny Mrozie! Wszędzie cię szukałam! – do młodej wojowniczki podbiegła Różana Słodycz. Szylkretowa kotka obdarzyła Północ ciepłym uśmiechem i nieproszona dosiadła się. – Piękny mamy dzisiaj dzień, nieprawdaż? Zobacz, Wilczek i Złota bawią się w walkę. Czy oni nie są słodziutcy?
Północny Mróz jak najdłużej starała się żuć wróbla, licząc, że Różana Słodycz odpuści i sobie pójdzie. Ale szylkretka spojrzała na nią wyczekująco, a jej pełne zachwytu oczy były dwa razy większe niż normalnie. Północny Mróz zmieszała się i pokręciła głową.
- Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego, wybacz.
Różana Słodycz westchnęła cicho, a jej zamglone spojrzenie utknęło gdzieś w oddali.
- Kocięta to cenny skarb, Północny Mrozie. – Jej głos nie był już dłużej wesoły i pogodny.
Północny Mróz wstała, z zamiarem dołączenia do Modrzewiowej Kory, który czekał na nią przy wyjściu z obozu. Ogonem dała znak Różanej Słodyczy, że pora iść, jakby wyrywając kocicę z transu. Po chwili łapy vanki straciły oparcie, a sama kocica prawie zaryła pyskiem o ziemię. Upadając, chyba zaczepiła o jakiegoś członka klanu. Poważnie, co on tam robił? Nie widział, że szła? Kocica z jękiem wstała.
- Uważaj, jak leziesz, wyrzygany kłaku! – warknęła, mierząc zimnym spojrzeniem kota przed sobą.
<Jeśli ktoś chce wspólny wątek…>
*nie wiem czy dalej można aleee*
OdpowiedzUsuńJak można To klep Deszczykiem!