*Pora Opadających Liści*
W takich chwilach doskonale czuła, że przebyła już więcej niż połowę swojej Ścieżki.
Siedziała na jednej z wyższych gałęzi starej gruszy, wzrok utkwiwszy w odległej linii horyzontu. Wiatr raz po raz muskał jej półdługie futro i poruszał liśćmi, co rusz strącając kilka z nich z drzewa. Zbliżał się Czas Snu.
Niewiele jej pozostało. Dotarła już tam, gdzie była w stanie, odkryła wszystko, co świat pozwolił jej odkryć. Zdobyła wiedzę i nauczyła się mądrości. Spotkała na swojej Ścieżce tych, którzy stali się dla niej ważni i tych, dla których ona miała być ważna. Nie miała dzieci, ale dzięki swoim słowom miała pozostać w umysłach tych, którym pomogła narodzić się dla mądrości.
Zostało jej już tylko jedno, ostatni cel, który chciała osiągnąć, zanim jej Ścieżka na tym świecie dobiegnie końca i uda się na łono Wszechmatki. Naprawdę chciała, żeby Kudłacz i Jedynka odnaleźli spokój. Miejsce, do którego będą mogli należeć. Dom. To, czego ona przez tak długi czas nie miała.
Czasami była skłonna przyznać, że żałuje. Wyobrażała sobie siebie wiodącą spokojne życie u boku sióstr i Jeżowej Ścieżki. Widziała małe brązowe kulki wpatrujące się w nią błękitnymi jak niebo oczami. Czasem tęskniła do tych kulek, do krwi ze swojej krwi, do tej namiastki nieśmiertelności, którą dawała rodzina. Czasem.
Tłumaczyła sobie, że właśnie tak miało być. Że prędzej czy później by odeszła. Potrzebowała dużo przestrzeni, żeby rozwinąć skrzydła, a rodzina to nic innego jak kolejne, krępujące więzy. Wiedziała, że potrafi tęsknić za stabilizacją, bo dzięki temu, co przeszła, jest w stanie ją docenić. Przecież już dawno odkryła swoją Ścieżkę i wiedziała, że żadna inna droga nie dałaby jej szczęścia ani spokoju.
Wiedziała. Ale w chwilach takich jak ta… Przymknęła ślepia, wsłuchując się w odgłosy życia.
Gdzieś pod jej łapami rozległ się dźwięk kroków. Zeskoczyła na niższą gałąź, zauważając drobną, czarną sylwetkę.
- Słyszysz? - miauknęła.
Kocurek podniósł na nią pomarańczowe oczy, próbując zrozumieć, o co chodzi. Wskazała mu miejsce obok siebie, zachęcając, żeby usiadł. Z pewnym wahaniem wspiął się na gałąź. Zanim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie, miauknęła:
- Są tam, widzisz? Dzikie gęsi. Odlatują, wybierając wędrówkę w nieznane. Część z nich wróci, gdy liście znów się zazielenią, ale nie zostaną tu na długo. Gdy wiatr zaśpiewa im pieśń o podróży, wyruszą znowu, nie potrafiąc oprzeć się zewowi wolności - zamilkła, zamykając oczy. - Słyszysz ich krzyk?
<Głóg? Iskra w pełnej krasie :’) Przepraszam, że dopiero teraz xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz