Mysi Krok wpatrywał się sztywno w ciało ojca oparty o Szczawika. Nie wierzył w to co widział. Złość na tatę minęła błyskawicznie, a na jej miejscu pojawił się głuchy ból. Gdyby tylko ktoś mu powiedział, że Żywiczna Mordka tak szybko odejdzie odpuściłby sobie dziecinne fochy. Żałował, że nie mógł cofnąć się w czasie. Że zamiast siedzieć obrażonym nie spędzał czasu z tatą, którego i tak stracił na tak długo. Teraz było już za późno. Żywiczna Mordka odszedł, pozostawiając go z tym wszystkim. Znów ich zostawił. Tym razem na pewno nie mógł go o to obwiniać. Łzy zaczęły spływać po jego polikach.
— Byłem taki... taki głupi. — miauknął do siebie cicho.
Szczawik przytulił brata ogonem.
— Nie mów tak, nikt z nas nie wiedział, że... że to nadejdzie tak szybko. — mruknął smutno.
Myszek położył uszy. Brat pewnie miał rację, ale i tak czuł się winny. Spojrzał w niebo. Miał nadzieję, że tata nie ma mu tego za złe. Że za jakiś czas się spotkają tam na górze i go przeprosi. Daliowy Pąk po zasypaniu ciała ojca wzięła dwójkę najmłodszych i odeszli od grobu taty. Wojowniczka coś im szeptała, że jutro pozbierają masę kwiatków dla taty, żeby uśmiechnął się do nich z Klanu Gwiazd. Mysi Krok słysząc to, uśmiechnął się mimowolnie.
— Też chciałbyś pozbierać kwiaty dla taty...? — zapytał Szczawika niepewnie. — Lubił stokrotki...
Szczawiowy Liść oderwał wzrok od łap.
— Chętnie, ale jutro dobrze? — odpowiedział mu. — Dziś... dziś muszę to przetrawić.
Mysi Krok niechętnie kiwnął łbem, pozostawiając brata przy grobie. Sam ruszył w stronę polany. Czuł, że musiał to zrobić. Dziś. Żeby tata wiedział, jak mu głupio. Zaczął rozglądać się, ale nie dojrzał żadnego kwiatu. Sucha trawa nieprzyjemnie trzaskała mu pod łapami. Chodził w tą i we te, ale nie mógł dojrzeć żadnej. Ściemniało się już powoli, a on nadal był bez niczego. Załamany w końcu położył się na suchej trawie. Poczuł się taki bezsilny. Nawet jednej stokrotki nie umiał znaleźć dla zmarłego ojca. Był taki beznadziejny. Nawet nie poczuł jak pierwsza łza uderzyła o suchą ziemię. Głupie stokrotki. Głupi Klan Gwiazd. Czemu znów odebrali mu tatę? Rozpłakał się na dobre, kładąc się na ziemi.
— Mogłeś powiedzieć, że aż tak ci zależy. — usłyszał cichy głos nad sobą.
Podniósł niepewnie łeb, siorbiąc nosem. Ujrzał przypatrującego się mu Szczawika. W spojrzeniu brata na szczęście nie dojrzał kpiny czy politowania, którego się obawiał.
— W-wiem... ale... ale czu-czułem, że... że muszę t-to zrobić. — zachlipał.
Liliowy westchnął, ale nie ze zmęczenia.
— Chodź, znam miejsce, gdzie nie uschły jeszcze wszystkie kwiaty. — mruknął, podając mu łapę do wstania. — I nie znikaj tak bez zapowiedzi. Berberysowa Gwiazda wpadła już w niezłą panikę.
— Mogłeś powiedzieć, że aż tak ci zależy. — usłyszał cichy głos nad sobą.
Podniósł niepewnie łeb, siorbiąc nosem. Ujrzał przypatrującego się mu Szczawika. W spojrzeniu brata na szczęście nie dojrzał kpiny czy politowania, którego się obawiał.
— W-wiem... ale... ale czu-czułem, że... że muszę t-to zrobić. — zachlipał.
Liliowy westchnął, ale nie ze zmęczenia.
— Chodź, znam miejsce, gdzie nie uschły jeszcze wszystkie kwiaty. — mruknął, podając mu łapę do wstania. — I nie znikaj tak bez zapowiedzi. Berberysowa Gwiazda wpadła już w niezłą panikę.
Myszek położył uszy.
— Będę musiał ją przeprosić? — zapytał, choć dobrze znał odpowiedź.
Liliowy kiwnął łbem, klepiąc brata ogonem po grzbiecie.
— Chyba się nie boisz mamy? — zapytał z lekkim uśmiechem.
Mysi Krok spuścił wzrok.
— A ty nie...?
<Szczawik?>
— Będę musiał ją przeprosić? — zapytał, choć dobrze znał odpowiedź.
Liliowy kiwnął łbem, klepiąc brata ogonem po grzbiecie.
— Chyba się nie boisz mamy? — zapytał z lekkim uśmiechem.
Mysi Krok spuścił wzrok.
— A ty nie...?
<Szczawik?>
Myszek 💙
OdpowiedzUsuń