Miała w głowie tylko jedno: Idzie na swój ostatni trening. Poinformował ją o tym dzisiaj sam Iglasta Gwiazda. Spojrzała się z niepokojem na mentora. Kolczasta Skóra wydawał się być z niej dumny, natomiast ona nie. Czuła, że nie jest gotowa. Nie wyobrażała sobie siebie podczas walki o klan. Kolec nauczył ją walczyć, ale jeszcze nigdy nie walczyła z innym kotem na serio poza treningami. Czy sobie poradzi? Czy Skierka poradzi sobie z walką na śmierć i życie? W dodatku bała się okropnie dorosłości. Nie chciała być tą dorosłą i dojrzałą, bo taka nie była. Była po prostu małą Skierką, ale wiedziała, że taki stan rzeczy się nie utrzyma. Musiała dorosnąć, ale jak? Westchnęła. Miała siebie po prostu dosyć. Ceremonia powinna ją cieszyć, ale było totalnie na odwrót. Przynajmniej tyle, że jej mentor się cieszył. Przynajmniej on. Zrównała z nim kroku i wbiła wzrok w podłoże. Nie chciała już myśleć o niczym. Miała dość swojej głowy.
***
Gdy przybyli na miejsce treningów, do Skierki uszu doszedł głos Kolczastej Skóry.
- Gotowa na ostatni trening walki? Chciałbym cię jeszcze odrobinkę sprawdzić i po raz ostatni podszkolić. - uśmiechnął się zadowolony. Spojrzała na niego zaniepokojona, ale po chwili pomachała twierdząco głową. Co będzie, to będzie. Niedługo potem oboje rzucili się w wir walki bez pazurów. Kolec był bardzo ciężkim przeciwnikiem, ale mała starała się wykorzystywać swój atut. Była mniejsza, a co za tym idzie zwinniejsza. Przynajmniej starała się być. Nauczył ją tego właśnie kocur. Jak miała tak po prostu porzucić to uczniowskie życie? Wszystko się przecież zmieni. Na zawsze. Nie chciała tego, bo nienawidziła zmian. Musiała czuć się bezpiecznie. To bezpieczeństwo dawała jej właśnie rutyna. Przez swoje myśli straciła skupienie na walce. Kolec ją powalił. Dotarło do niej, że przegrywa, a wtedy ledwo wyćwiczonymi tylnymi łapami odepchnęła go nieznacznie, co zdezorientowało kocura. Po czym umiejętnie przeczołgała się pod jego brzuchem, stając tuż za nim. Kolczasta Skóra szybko się obrócił przodem do kotki i spojrzał jej w oczy. To była słabość uczennicy. Do tej pory kocur to wiedział. Nie lubiła utrzymywać kontaktu wzrokowego. Nie była godna i taki wzrok jakiegokolwiek kota podświadomie zmuszał ją do spuszczenia głowy. Ledwo powstrzymywała się od tego czynu, a jej ogon zdradzał jej napięcie, bijąc na boki. Wiedziała, że nie może spuścić wzroku ani zamknąć oczu, bo wtedy przegra. Jej oczy zaczęły się wypełniać łzami. Czuła to. Nie mogła pozwolić, by przeciwnik to zauważył, więc nie odrywając wzroku od oczu mentora, rzuciła się na jego lewy bok i gdyby nie to, że miała schowane pazury, właśnie by je wbiła w sierść kocura. Umiała już więcej niż kiedyś, to na pewno, ale czy tyle, aby wygrać z kotem z innego klanu? Nie była pewna, lecz gdyby tak się zastanowić, to niczego nie była pewna. Nawet tego, czy niedługo nie postanowi się usunąć z tego chorego świata...
***
Gdy po treningu dotarli do obozu, Kolczasta Skóra pochwalił kotkę za postępy. Ta tylko niemrawo się uśmiechnęła i nie czekając na reakcję kocura, truchtem wbiegła do legowiska uczniów. Jej ostatnia noc w tym miejscu. Usadowiła się na swoim posłaniu, zwijając w kulkę. Kiedyś spała tutaj z bratem. Teraz była sama. Tyle wspomnień... W tym momencie naszła ją refleksja, że bardziej od złych wspomnień, bolą te dobre... Postanowiła te słowa mieć za swoje niejakie motto życiowe. W końcu tyle w tym było prawdy. Do złych wspomnień można się przyzwyczaić. One wracają bardzo często i z czasem po prostu są normalnością. Jednak te dobre są gorsze. W nich byliśmy szczęśliwi, a teraz trzeba się pogodzić z ich stratą. Za każdym razem, jak takie wspomnienie przyjdzie, pamiętasz to, jak było dobrze. Jednak teraz tak nie jest i tą stratę trzeba przeżywać zawsze na nowo i tak samo. To boli... Przymknęła ślipia wypełnione łzami i cichutko załkała. Niczego już nie była pewna. Była zagubiona. Czuła jakby już na zawsze zgubiła drogę, którą chciała podążać. W sumie to sama nie wiedziała, czy kiedykolwiek taką miała...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz