Zimno powoli zbliżało się też do Owocowego Lasu. Cicha dzięki długiej sierści znosiła chłód dużo lepiej od pozostałych. Kuśtykała po obozie w tą i tamtą, szukając dla siebie zajęcia.
Po bezowocnych poszukiwaniach postanowiła zająć się tym, co lubiła. Poszła do medyków. Jej siostra krzątała się z ziołami, szykując zapasy na zimę. Wschód podobnie. Oboje byli zapracowani, a Cicha chciała pomóc. Przy okazji mogłaby się nauczyć paru przydatnych rzeczy, chociaż wiele już umiała.
- O, Cicha - Miauknął Wschód, zauważając ją.
Szylkretka zaskoczona, iż ją zarejestrował wzrokiem, drgnęła. Kiwnela głową na powitanie, mijając kępki ziół.
- Skoro już jesteś, to możesz pomóc - oznajmił entuzjastycznie, mimo dopadajacego ich mrozu.
Cicha westchnęła, a z jej pyszczka uleciała para. Zawsze ciekawiło ją to zjawisko. Machnęła ogonem zaciekawiona, raz po raz wciągając zimne powietrze i wypuszczając.
Bawiła się tak chwilę, póki nie oprzytomniała. Miała przecież im pomóc!
Podreptała na trzech łapach do medyka, który pokazał jej, które zioła gdzie ułożyć i jak zabezpieczyć.
Znali się już długo. Ufali sobie. Wschód po krótkiej chwili zabrał z sobą Brzoskwinkę, by wyjść i poszukać ziół. Wiedział, że Cicha nir zrobi nic złego.
Szylkretka z kolei wyciszyła się. Ogółem, ostatnio była cichsza niż zazwyczaj... O ile tak się da.
W każdym razie, zabezpieczając liście na zimę, myślała. Otworzyła pyszczek, a z niego wydobyła się para.
Jakby to było mówić? Jaki miałabym głos?
Szeptała do siebie w myślach. Uśmiechnęła się nikle.
Mogłabym kłócić się z bratem. Albo docinać siostrze. Pozostałym kotom utrzeć nosa. Krzyknąć głośno "jestem silna, dostrzeżcie to".
Ale.. Czy naprawdę zdołała by to powiedzieć? W myślach brzmiało odważnie, a jeśli miałoby ujrzeć światło dzienne?
Zmarszczyła brwi. Pewnie by zachowała to dla siebie. Z ukrycia pokazywała swą siłę.
Skończyła segregację ziół, będąc zadowoloną z efektów. Był już wieczór, więc po odłożeniu ich na miejsce, poszła do stosu ze zwierzyną. Sięgnęła z niego nieduża wiewiórkę.
Czuła krzywe spojrzenia na sobie, gdy szła w kąt zjeść ją. No tak, sama nie polowała, ale żarła.
Polozyl po sobie uszy, przełykając niechętnie posiłek. Nie jest prosto, ale kiedyś jej się uda. Złapie zwierzynę i wepchnie do gardła każdemu, kto krzywo na nią spojrzał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz