Przez ten deszcz nie była w stanie ogarnąć razem z Poranną Zorzą chorych. Było ich tak wiele. Teraz również właśnie przyniosła kolejną porcję ziółek pacjentowi, który kichał i kaszlał. Martwiła ją ta sytuacja coraz bardziej, bo roślinek było coraz mniej, a przez powóź i pożar tereny klanu nocy były niemal puste, jeśli chodzi o roślinność. Westchnęła i wróciła do swoich obowiązków.
- Hej? Jak tam? - usłyszała nagle głos Jesionowego Wichru. Spojrzała w jego stronę. Nie spodziewała się go. Gdy upewniła się, że pacjent przełknął leczniczą mieszankę, podeszła do kocura.
- Hej - lekko się uśmiechnęła - Wiesz... bywało lepiej. Legowisko medyków nam się lekko zalało - podniosła przemoczoną przednią łapę. - Wszędzie pełno wody, przez co musieliśmy powyrzucać trochę ziół, ale niestety nie możemy znaleźć nowych... - zmartwiona spojrzała w oczy zastępcy. Po co miała go oszukiwać, że jest dobrze? W końcu lider wraz z zastępcą powinni znać sytuację medyków. Przecież ci muszą mieć czym i jak leczyć koty, a teraz nie było do tego w ogóle warunków. - Staramy się zmieniać mech chorym tak często, jak to możliwe, ale niestety ten szybko na nowo przemaka. - westchnęła - Nie wiem na ile jeszcze starczy nam ziół ani czy chore koty, leżące w naszym legowisku jeszcze bardziej się nie przeziębią... - z rezygnacją spuściła głowę. W zamian usłyszała pełny zrozumienia pomruk zastępcy i jego słowa dotyczące tego, że powinien poinformować o tym Aroniową Gwiazdę. Miał rację. Lider powinien o tym wiedzieć, dlatego też w ogóle zdecydowała się na okazanie tego, że medycy sobie średnio radzą, a raczej radzą na swój sposób.
- Dobrze byłoby też mieć dodatkowe łapy do na przykład zmieniania mchu u pacjentów. Wtedy razem z Poranną Zorzą mielibyśmy więcej czasu na podawanie leków i systematyczne sprawdzanie ich braków. Może też na dłuższe wyprawy po zioła, aczkolwiek powiem ci szczerze, że teraz po nie nie chodzę... - zawstydzona próbowała szukać jakby pomocy z zewnątrz. Jednak za dużo rzeczy jej się wymsknęło. Skuliła uszy. - tylko chodzi ten gbur - dodała już szeptem, a widząc pytający wzrok wojownika, poczuła się nieco dziwnie.
- B-bo ja... Nie umiem... - Próbowała się uspokoić, ale to było ponad jej siły. Czuła się taka bezsilna i mała. W końcu to jak się czegoś nie umie, to słabość, nie? - Nie umiem... pływać... - wreszcie wydusiła to z siebie i bojąc się spojrzeć na Jesiona, postanowiła zadać dość dziwne pytanie. - Nauczyłbyś mnie? - zawstydzona cofnęła się jeszcze trochę. Nie ukrywała też grymasu na pyszczku, związanego z przebywaniem w tej mokrej cieczy. Pomimo tego, że zazwyczaj była obojętna z zewnątrz, teraz nie umiała. Bała się tego, że powinna posiąść tę czynność już dawno, a teraz zastępca może będzie na nią zły. W dodatku czemu akurat jego o to poprosiła? Może dlatego, że był zastępcą, a nie zwykłym wojownikiem, więc analogicznie powinien być bardziej odpowiedzialny i godny zaufania, nie? Westchnęła z irytacją swoją osobą. W zasadzie to sama nie wiedziała, czemu nie posiadła tak ważnej umiejętności w klanie nocy. Może coś umknęło Porannej Zorzy? Co za gbur! Teraz przez niego musiała tak się spalać ze wstydu! Była pewna, że wieczorem, jak ten po całym dniu pracy będzie szedł na swój nocny odpoczynek, wszystko mu wypomni. O tak, to będzie idealna chwila. Niech poczuje ten gniew Mgiełki! Tymczasem wróciła myślami do obecnej sytuacji, czekając na odpowiedź kocura.
<Jesion? Co ty na to? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz