Nawet nie wiedział co powiedzieć. Para zielonych ślip wpatrywała się w niego zażenowana. On czuł się nie lepiej. Westchnął.
— Zacznijmy od początku. — postanowił. — Co macie na myśli, że "nic nie wiedzieliście".
Śnieżna Chmura speszony zaczął bawić się ogonem, a Wrzosowa Polana zdawała się być na granicy zapadnięcia się pod ziemię.
— Mama... znaczy Płotkowy Skok mi nie wyjaśniła... — zaczęła cicho mamrotać. — A mama Śnieżnej Chmury... no sam wiesz...
Aronia żałował, że Jesionowy Wicher uciekł na patrol, zostawiając go z tym samego. W końcu Śnieżna Chmura był jego siostrzeńcem. On się powinien tym zająć. A nie lider. Czarno-biały zupełnie nie radził sobie w takich sprawach. Nigdy nie był ojcem dla swoich kociąt, więc skąd pomysł, że miał pouczać cudze?
— No to teraz wiecie, czym to grozi. — mruknął, wskazując na brzuch kotki.
Wrzosowa Polana otuliła go speszona ogonem.
— Nie da się tego jakoś... odwrócić? — zapytała niepewnie.
— Z tego co wiem to nie. Jak chcesz możesz zapytać się Porannej Zorzy. Ale z nim ta rozmowa może być jeszcze trudniejsza. — stwierdził.
Kotka westchnęła i syknęła coś do Śnieżnej Chmury. Ten zostawił w końcu swój ogon i spojrzał niepewnie na lidera.
— Prze-przepraszamy z-za kłopot. — wydukał biały.
Aronia zmarszczył brwi.
— Mnie nie przepraszaj. Tylko sobie dołożyliście roboty. Ty lepiej idź do żłobka. Obłok pewnie chętnie ci pomoże, tylko musisz poprosić. A ty. Lepiej wyedukuj się lepiej. I nie odwalaj nic głupiego. Bo inaczej jej kocięta zostaną bez ojca. A chyba tego nie chcesz?
— Nie, Aroniowa Gwiazdo. — mruknął Śnieżna Chmura ze spuszczonym łbem.
— Idzie już lepiej. I nie róbcie tego ponownie zbyt szybko! — wygonił speszoną dwójkę ze swojego legowiska.
— Mama... znaczy Płotkowy Skok mi nie wyjaśniła... — zaczęła cicho mamrotać. — A mama Śnieżnej Chmury... no sam wiesz...
Aronia żałował, że Jesionowy Wicher uciekł na patrol, zostawiając go z tym samego. W końcu Śnieżna Chmura był jego siostrzeńcem. On się powinien tym zająć. A nie lider. Czarno-biały zupełnie nie radził sobie w takich sprawach. Nigdy nie był ojcem dla swoich kociąt, więc skąd pomysł, że miał pouczać cudze?
— No to teraz wiecie, czym to grozi. — mruknął, wskazując na brzuch kotki.
Wrzosowa Polana otuliła go speszona ogonem.
— Nie da się tego jakoś... odwrócić? — zapytała niepewnie.
— Z tego co wiem to nie. Jak chcesz możesz zapytać się Porannej Zorzy. Ale z nim ta rozmowa może być jeszcze trudniejsza. — stwierdził.
Kotka westchnęła i syknęła coś do Śnieżnej Chmury. Ten zostawił w końcu swój ogon i spojrzał niepewnie na lidera.
— Prze-przepraszamy z-za kłopot. — wydukał biały.
Aronia zmarszczył brwi.
— Mnie nie przepraszaj. Tylko sobie dołożyliście roboty. Ty lepiej idź do żłobka. Obłok pewnie chętnie ci pomoże, tylko musisz poprosić. A ty. Lepiej wyedukuj się lepiej. I nie odwalaj nic głupiego. Bo inaczej jej kocięta zostaną bez ojca. A chyba tego nie chcesz?
— Nie, Aroniowa Gwiazdo. — mruknął Śnieżna Chmura ze spuszczonym łbem.
— Idzie już lepiej. I nie róbcie tego ponownie zbyt szybko! — wygonił speszoną dwójkę ze swojego legowiska.
Wojownicy oddalili się, miaucząc coś do siebie, a on jeszcze chwilę przyglądał się im z góry. Chyba musieli wprowadzić w treningi edukacje seksualną. Inaczej zaraz będą mieli lawinę takich kwiatuszków jak Wrzosowa Polana i Śnieżna Chmura. Westchnął, kładąc się w swoim legowisku. Po raz pierwszy docenił, że sam nie jest już młody i głupi. Jedne niechciane kocięta i kłótnia z Łabądkiem mu starczą. Po tych wszystkich księżycach było mu głupio, że nie powiedział partnerowi. Przecież on na pewno by tego przed nie zatajał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz