Chwilę przyglądała się kocurowi w milczeniu, upewniając się, czy da jej w końcu dojść do głosu, czy też będzie gadać w nieskończoność. O dziwo jego gadatliwość nie przeszkadzała jej w tym momencie szczególnie, gdyż sama nie wiedziała, co powinna mówić. Czasami Zimorodek paplał o czymś niemalże niewiarygodnym, ale skąd ona mogła wiedzieć, czy to nie jest prawda? W końcu był od niej starszy o parę księżyców, a do tego z pewnością przeżył o wiele więcej ciekawych sytuacji. Może nie był idealnym wzorem do naśladowania, lecz będąc młodym uczniem, Zguba widziała w nim cechy do naśladowania, choć czasami zastanawiała się, czy aby na pewno jest normalny pod każdym względem. Oczywiście dłuższy moment zajęła jej analiza jego słów, bo proces myślenia trochę trwał.
- Nie wiem – wypaliła w końcu, bo skoro niebieski się nie odzywał, to raczej nic już nie zamierzał dopowiadać. – Za dużo się dzieje i niczego nie rozumiem – przyznała szczerze, z lekka zrezygnowana. Była już zmęczona akcją z całego dnia, aczkolwiek pójście do kogoś ważniejszego i chociażby poinformowanie o tym zajściu, wydawało się czymś sensownym. Poza tym, nie zamierzała już tam nigdy więcej wracać.
- Mówię ci, to jakiś większy spisek – Zimorodkowy Blask uparcie bronił swojego zdania, a jego determinacja wręcz mąciła kotce w głowie, przez co z każdą sekundą zaczynała coraz mocniej wierzyć w jego słowa. To dodatkowo powodowało u niej strach, gdyż źle to wróżyło dla całej ziemi.
- Masz na myśli jakąś apokalipsę? – zapytała, choć do końca nie wiedziała, co ten wyraz oznacza. Miała w głowie zasób wielu dziwnie brzmiących dla niej słów, które wypowiadał jej mentor za każdym razem, kiedy szło jej źle na treningu. Raz powiedział pewne słowo na k, ale kiedy powtórzyła je przy matce, wręcz widziała zgorszenie na pyszczku rodzicielki. – Wszyscy zginiemy? – ożywiła się i spojrzała na niego z przerażeniem w oczach.
- Możliwe – odpowiedział spokojnie, co tylko bardziej ją zestresowało – Jest to bardzo możliwe, ale nie martw się! Dowiem się każdego możliwego szczegółu i zadbam o bezpieczeństwo wszystkich! Jestem młody i nie mogę umrzeć, więc tak łatwo się im nie dam! Ja jeszcze wszystko naprawię!
- Jakim „im”? – dopytywała dalej, pragnąc poznać wszelkie zakamarki tej wiedzy, którą prawdopodobnie dzierżył kocur. Choć wcześniej w lesie wydawał jej się przez moment trochę głupi, tak teraz słuchała go z zainteresowaniem. Wydawał się być tak pewny w tym co mówił, że nie była w stanie już czuć się spokojna. W głowie wciąż miała obraz sikających potworów, a przy nich klan dwunożny, na czele z dziwnie pomarszczonym osobnikiem. Zimorodek nazwał go wcześniej „szalonym dziadkiem”, więc pewnie był to starzec, który żył więcej niż powinien i jakimś cudem zdobył przychylność innych jak on, a teraz jego grupa siała spustoszenie.
- No.. w sumie to jeszcze nie wiem. Każdy może być winny, nawet jakiś dziwne pozaziemskie siły, których działania jeszcze nie znamy – wytłumaczył jej, wypinając pierś z dumą, iż sam doszedł do takich konkluzji. – Jak już mówiłem, rozgryzę to i jak coś ci powiem.
- Ale obiecujesz?
- Tak – odparł tylko. To jednak uspokoiło Zgubę, więc skinęła głową w podzięce. Następnie podreptała za kocurem do obozu. Był już porządny wieczór, wręcz początek nocy. Ich podróż zdecydowanie trwała dłużej, niż przewidywali. Większość kotów już kładła się spać, a Zimorodek koniecznie chciał jeszcze zawiadomić liderkę o całym zamieszaniu.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Może powinieneś iść do niej sam? Ja jestem jeszcze uczennicą i nie powinnam opuszczać obozu bez zgody mentora. – zaczęła niepewnie – Poza tym, to twoja matka i pewnie lepiej się z nią dogadasz w takich wieczornych odwiedzinach. A co jeśli śpi? Będzie zła, jak zostanie zbudzona – mruknęła. Wiedziała, że sytuacja z sikającymi potworami była ważna, jednak trochę bała się konsekwencji wynikających z tego, że w pewien sposób złamała jakiś zakaz.
<Zimorodkowy Blasku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz