Biegł już któreś okrążenie. Liczenie stracił po dziesiątym. Łapy bolały go, ale biegł i biegł. Czujny wzrok ojca śledził każdy jego krok. Czemu jednak on nie biegał? Siedział sobie na murku i obserwował jak ten się męczy. Był już duży i mógł łatwo zrozumieć, że ojciec do czegoś go przygotowuje. Codziennie ćwiczyli biegi, walkę oraz polowanie. Codziennie mierzył się z jednym problemem. Nie umiał zabić. Dlatego też ojciec zmienił taktykę i już nie prowadził go na arenę. Skupili się bardziej na polowaniu i odbieraniu życia drobnym gryzoniom. Ich mięso mu smakowało, więc nie powinno to być trudne? Otóż... było. To już Złej lepiej szło polowanie! Chwaliła się jak szybko odebrała życie. Ta to by sprostała oczekiwaniom ojca, a nie to co on. Dlaczego więc nie ją wybrał do morderczych treningów, a jego? Ponieważ był kocurem? Możliwe.
- Stop. - Usłyszał i zatrzymał się łapiąc oddech.
Każdy dzień był ciężki, ale zauważył, że coraz lepiej sobie radził. Bieganie nie sprawiało mu już takiego problemu, a wspinanie coraz lepiej wychodziło. Chłód dzisiejszego poranka był niestety koszmarny. Pora Nagich Drzew powoli się rozkręcała. Już teraz jego łapki marzły i dygotały z zimna. Bieg oczywiście nieco go rozgrzał, ale wiatr, który wiał, szybko zabrał tą namiastkę dobrobytu, informując w jakim gównie przyszło mu żyć.
- Teraz znów przećwiczymy twoją wiedzę. Gdzie złapiesz, aby zabić? - zapytał Czermień.
- Za gardło, zacisnę zęby i szarpnę - powiedział automatycznie.
Tyle razy to wałkowali, że naprawdę miał dosyć. Przynajmniej nie bał się wypowiadać tych słów jak ostatnio.
- Wymień słabe punkty.
- Pachy, uda, szyja, brzuch
- Jak będziesz atakował?
- Szybko, agresywnie, ale zachowywał dystans. Obserwował kroki przeciwnika, próbował przewidzieć gdzie zaatakuje.
Kocur kiwnął głową. Najwyraźniej zaliczył dzisiejszy test.
- Zaatakuj mnie - zwrócił się do niego, stając w pozycji do walki.
Również ustawił się, po czym zaatakował.
Przegrał, ale było lepiej niż ostatnio.
Pytanie było... Na co to wszystko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz